I Drużyna
LEGIA - WIDZEW
Ekstraklasa
Z drzewa koń na biegunach
Szkopuł w tym, że nie chodzi o kołysanie porównywalne z okrętem wycieczkowym Rudobrody kursującym przez pół godziny między kołobrzeskim portem a… kołobrzeskim portem. By narzucić Legii swoje warunki gry i zagrozić wyżej notowanemu rywalowi trzeba wrzucić co najmniej piąty bieg i najlepiej, wracając do końsko-jeździeckiej nomenklatury, ruszyć w niedzielny mecz z kopyta. Od razu do galopu, bez powolnego rozpędzania się, na które Wojskowi mogą nie dać Widzewiakom przestrzeni.
Realizacja takiego planu wysokiej intensywności może zrobić z Legii wymęczoną wańkę-wstańkę, która rozbujana na wszystkie strony nie będzie miała sił, by przesuwać formacje w obronie. Czy to nadmierna fantazja autora? Może tak być, ale zapowiedź meczu, szczególnie publikowana na stronie internetowej klubu piłkarskiego, ma to do siebie, że przeznaczona jest dla kibiców klubu piłkarskiego. Ci są ludźmi wielkiej wiary, którzy tę wiarę po raz kolejny przeleją w dopingowanie Widzewiaków bujających drużyną Kosty Runjaica.
Przyjaciel wiosny, lata i wszystkich ciepłych dni
[KLIKNIJ I ZOBACZ ROZMOWĘ Z FRANEM ALVAREZEM W FORMACIE "DZIEŃ DO MECZU"]
Niemiecki szkoleniowiec będzie miał i pewnie już ma niezłą zagwozdkę związaną z meczem przeciwko podopiecznym Janusza Niedźwiedzia. Jak dużo zmienić? Czekać na błędy, może zagrać niżej i kąsać kontrą? Kto od pierwszej minuty? Trudno zazdrościć trenerowi Legii dylematów przed jakimi staje wobec meczu z Widzewem - niby o kolejne trzy punkty w ligowej tabeli, ale i wyjątkowo prestiżowego.
Swoje trudne decyzje będzie musiał też podjąć opiekun łodzian. Trener Janusz Niedźwiedź ma do dyspozycji kilka wariantów ustawienia wyjściowej jedenastki ze szczególnym naciskiem na zestawienie środka pola i obsadę prawego skrzydła. Na flance pojawiali się już w tym sezonie zarówno Ernest Terpiłowski, jak i Antoni Klimek, ale chwilę zagrał tam nawet Paweł Zieliński, a na swój debiut w pierwszej drużynie Widzewa cały czas czeka młodziutki Dawid Tkacz. Na upartego możemy też wyobrazić sobie przesunięcie nieco wyżej Mato Milosa… Ta ostatnia wersja i wariant z Zielińskim są akurat trochę naciągane, lecz opcji jest wiele i bez względu na to, którą trener łodzian wybierze, będziemy zastanawiać się "co by było, gdyby?".
Uśmiech radosny, Jordiego i Antka
Są jednak dwa typy takich rozważań. Jeden po dobrym wyniku, drugi - po złym i wiele pomeczowych opinii zdefiniuje właśnie ostateczny rezultat starcia nazywanego polskim klasykiem. Wielokrotnie przekonywaliśmy się już, że w meczach o nieco większym ciężarze gatunkowym decyduje też mityczny mental, legendarna dyspozycja dnia i jakieś tajne prawa, którymi się takie mecze rzekomo rządzą, a których to praw nikt nigdy nie zdefiniował. No, chyba że chodzi o to, że jak Josué wybije piłkę daleko poza boisko, to sam będzie musiał po nią iść. Albo jak niecelnie strzeli na bramkę Henricha Ravasa, to po piłkę pójdzie Słowak, ale w zamian Portugalczyk zajmie jego miejsce między słupkami. A najgorzej, jak ten co straci najwięcej goli będzie musiał robić kręcioły…
Wygodniej chyba trzymać się dosyć podstawowej i wymiernej zasady - wygrywa ten, co strzeli więcej goli. Czy inaczej - wygrywa ten, co straci mniej goli. Albo jeszcze ogólniej - najbezpieczniej będzie zagrać w myśl zasady, że wygrywa ten, który wygrywa. Bo nie zawsze jest ważne jak. Nie zawsze jest pięknie i nie zawsze dobre wyniki rodzą się z wielkich planów i wymyślnej taktyki. Czasem decyduje szczęście, przypadek, zagryzanie warg i gryzienie trawy. Innym razem o wyniku decyduje jakieś bliżej nieokreślone nie wiadomo co. Śmieszna ta piłka, co nie? Obyśmy na koniec tygodnia śmiali się z niej ostatni.
Dobry bramkarz - każdy powinien go mieć!
Legia Warszawa - Widzew Łódź / niedziela / 3 września / 17:30 / transmisja telewizyjna: Canal+ Sport / transmisja radiowa i studio przedmeczowe: WidzewTV