Global categories
Wokół meczu z KKS-em Koluszki
Udany rewanż
5 sierpnia w przedostatnim meczu okresu przygotowawczego Widzew Łódź dość niespodziewanie przegrał w Koluszkach z tamtejszym KKS-em 0:2, mimo że trener Witold Obarek wystawił najsilniejszy skład. W minioną środę sytuacja się odwróciła. Łodzianie wystąpili w eksperymentalnym zestawieniu, ale zmasakrowali zespół Leszka Warchoła aż 6:0! Kibice czerwono-biało-czerwonych o wakacyjną wpadkę mogą więc spokojnie wymazać z pamięci.
Na zero z tyłu
Po pierwszych meczach w czwartej lidze szkoleniowiec Widzewa regularnie powtarzał, że najbardziej cieszył go brak straconych bramek. W Koluszkach mógł mieć powody do zadowolenia, bo jego podopieczni nie tylko nie dali sobie strzelić gola, ale też do minimum ograniczyli aktywność rywali we własnym polu karnym. Odnotować należy jedynie okazję z drugiej części spotkania, w której wydawało się, że Michał Chachuła musi skapitulować. Zawodnicy KKS-u lekko się jednak pogubili i goście wyszli z opresji bez szwanku.
Ośmiu debiutantów
Trener Obarek zakończył w Koluszkach przegląd kadr. W spotkaniu pucharowym wystąpiło aż ośmiu piłkarzy, którzy wcześniej w tym sezonie nie zaliczyli jeszcze ani minuty w oficjalnym meczu Widzewa. Byli to: Michał Chachuła, Mateusz Milczarek, Wojciech Gradecki, Michał Polit, Damian Kozieł, Kamil Wielgus, Konrad Puchalski, Damian Marcioch. Szkoleniowiec Widzewa przyznał po meczu, że niektórym z nich przewiduje świetlaną przyszłość. Trzymamy kciuki!
Strzał w "dziesiątkę"
Gol Damiana Marciocha zdobyty w 89. minucie spotkania KKS-u z Widzewem jest już dziesiątą bramką straconą przez koluszkowian w oficjalnych meczach sezonu 2015/2016. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zespół z Koluszek grał dopiero dwukrotnie: w lidze z MKS-em Tuszyn (0:4) i w środę w Pucharze Polski z Widzewem (0:6).
Bramkarze KKS-u łeb w łeb
Jeśli już prz traconych przez ostatniego rywala RTS-u bramkach jesteśmy, warto zwrócić uwagę na fakt, że między słupkami bramki gospodarzy w środę wystąpiło dwóch golkiperów. Pierwszy z nich, Rafał Adamczyk, spędził na murawie 74 minuty i pokonać dał się w tym czasie trzykrotne. Co ciekawe, jego zmiennik Marcin Lipiński w niespełna pół godziny mógł pochwalić się identycznym "dorobkiem"...