ZAGŁĘBIE - WIDZEW
Historia
Sześć goli, pirotechnika i… walkower
Bynajmniej nie chcemy tutaj kibicom RTS-u w szczegółach przypominać bolesnego dla nich sezonu zakończonego spadkiem z Ekstraklasy, jednak jego ostatni akt w wykonaniu drużyny z alei Piłsudskiego z pewnością był jednym z najdziwniejszych meczów, jakie czerwono-biało-czerwoni rozegrali w swojej ligowej historii.
W końcówce maja 2014 roku Widzewiacy jechali do Lubina już jako formalni pierwszoligowcy, ale z ambicjami godnego pożegnania się z najwyższą ligą. Podobne zamierzenia mieli fani łódzkiej drużyny, którzy licznie wybrali się w podróż na Dolny Śląsk.
I nie żałowali, bo ich drużyna wespół z zespołem Zagłębia stworzyła emocjonujące widowisko. A swoje "dołożyli" też kibice obu klubów. Najpierw jednak w głównych rolach wystąpili piłkarze.
Zwłaszcza pod koniec pierwszej połowy dali popis skuteczności, gdy Mariusz Rybicki i Mateusz Cetnarski (na zdjęciu powyżej z tamtego sezonu) w ciągu trzech minut (37' i 40') strzelili po golu dla Widzewa. Miedziowi odpowiedzili bramką w 44. minucie, ale w doliczonym czasie mogli stracić trzecią. Po faulu na aktywnym Rybickim sędzia wskazał na jedenasty metr, do karnego podszedł Cetnarski i strzelając techniczną podcinką trafił w… poprzeczkę, a jego dobitkę wyłapał Tomasz Ptak.
Wszystko to działo się w doliczonym czasie, bo sędzia przedłużył wtedy pierwszą połowę aż o 5 minut z powodu środków pirotechnicznych rzuconych na murawę przez kibiców Widzewa. Ich drużyna mogła więc na przerwę schodzić z prowadzeniem 3:1, a nawet jeszcze wyższym, bo po zmarnowanym karnym w kolejnej akcji łodzian Eduards Visnakovs znalazł się sam przed bramkarzem Zagłębia, ale trafił w niego.
Tymczasem tuż po rozpoczęciu drugiej połowy był już remis 2:2 po golu Adama Banasia. Widzewiacy jednak dalej grali swoje i w 56. minucie Marcin Kaczmarek strzałem z 20 metrów dał drużynie kolejne prowadzenie w tym szalonym meczu.
Obie drużyny nadal nie rezygnowały ze zdobycia kolejnych bramek, ale ta sztuka udała się tylko Miedziowym, którzy na 16 minut przed końcem trafili na 3:3 (Miłosz Przybecki). Potem powinni jeszcze strzelić na 4:3, ale nie potrafili wepchnąć piłki do pustej bramki Widzewa z… dwóch metrów.
W końcówce spotkania inicjatywę u gospodarzy przejęli ich kibice. Zaczęli masowo rzucać race na boisko, a jedna z nich trafiła młodego golkipera łodzian, Patryka Wolańskiego. Nic mu się nie stało, ale gdy po aż 10-minutowej przerwie na chwilę wznowiono grę, Wolański ponownie został uderzony racą i sędzia Sebastian Jarzębak zakończył spotkanie.
Miejscowi fani tym racowiskiem chcieli zaprotestować przeciwko temu, co się działo wtedy w ich klubie, ale ta forma protestu drogo kosztowała Zagłębie. Oprócz kar finansowych, wynik meczu został zweryfikowany na walkower 3:0 dla Widzewa.
I tak oto łodzianie pożegnali się wtedy z Ekstraklasą najpierw efektownym remisem 3:3 na boisku, zamienionym następnie na zwycięstwo 3:0 poza nim.
Widzewiacy na stadion w Lubinie powrócili w Ekstraklasie w poprzednim sezonie, ale to nie była udana wyprawa, bo zakończona porażką 0:2. Oby teraz opuszczali go w o wiele lepszych nastrojach. Dodajmy, że będzie to już 50. bezpośredni mecz obu drużyn w najwyższej lidze.
Bilans meczów Widzew Łódź - Zagłębie Lubin:
Ekstraklasa: 49 (18-14-17) 50-49*
I liga: 4 (1-0-3) 4-10
Puchar Polski: 2 (2-0-0) 5-2
Ogółem: 55 (21-14-20) 59-61
* podano po kolei liczbę meczów, zwycięstw - remisów - porażek i bilans bramek.