WIDZEW - GÓRNIK
Historia
Straszenie nazwiskami i… parasolem
Ten historyczny moment miał miejsce w pierwszym meczu rundy wiosennej pamiętnego mistrzowskiego sezonu 1995/96. Łodzianie mieli zainaugurować rok na własnym stadionie spotkaniem z Hutnikiem Kraków, ale to zostało przełożone z powodu złych warunków pogodowych. Podobnie jak wcześniejsze z Sokołem Tychy na wyjeździe.
Drużyna trenera Franciszka Smudy wiosnę zaczęła od wyjazdowego zwycięstwa 1:0 nad Pogonią w Szczecinie, a 30 marca 1996 roku wreszcie u siebie podejmowała Górnika Zabrze. Na ten mecz Widzewiacy wybiegli w charakterystycznych czerwonych koszulkach z herbem Klubu i reklamą firmy Wólczanka, a na plecach oprócz numerów pojawiły się nazwiska piłkarzy.
Jednego nazwiska, bardzo wyczekiwanego przez kibiców RTS-u, na nich zabrakło. Wtedy łodzianie byli w sporze o pozyskanie utalentowanego napastnika Marcina Kuźby. Zawodnik był już od jakiegoś czasu w Widzewie i trenował z drużyną, ale grać nie mógł, bo przez cały czas trwał spór i przepychanki między łódzkim Klubem a… Górnikiem Zabrze, którego Kuźba był formalnie piłkarzem.
- Chętnie widziałbym go w naszym składzie. Myślę, że tutaj i Polski Związek Piłki Nożnej, i działacze Górnika, i działacze Widzewa usiądą do stołu i dojdą do porozumienia, dzięki czemu dadzą temu chłopakowi możliwość grania w naszym zespole - mówił z nadzieją w głosie trener Smuda. Tak się jednak nie stało. Kuźba jeszcze przez jakiś czas towarzyszył zespołowi Widzewa i z trybun oglądał jego ligowe mecze, ale nigdy w barwach RTS-u nie zagrał. To Górnik Zabrze i jego ówczesny prezes Stanisław Płoskoń wygrali z włodarzami Widzewa transferową przepychankę o młodego napastnika.
Na boisku wtedy Widzew był zdecydowanie górą, chcociaż łatwo nie było. To zabrzanie objęli szybko porwadzenie po golu Marka Szemońskiego, który ponad rok później dołączył do... łódzkiej drużyny. Dopiero po przerwie Widzewiacy wybudzili się z wiosennego letargu na swoim stadionie, a pierwszym piłkarzem RTS-u, który w meczu ligowym strzelił gola z nazwiskiem na plecach, został Andrzej Michalczuk (na zdjęciu powyżej z innego meczu z tamtych czasów). Wtedy w 48. minucie odczarował bramkę Górnika, a potem jego koledzy (Marek Citko, Zbigniew Wyciszkiewicz i Rafał Kubiak) również zanotowali po golu.
- Już nie miałem do nich sił. Mieli przeszkadzać zabrzanom na całym boisku, tymczasem uparcie cofali się na swoją połowę. Na szczęście parasol pomógł mi ich przekonać do lepszej gry - żartował po meczu trener Smuda, który w trakcie spotkania dzierżył w rękach pokaźnych rozmiarów parasol i machał nim groźnie w kierunku swoich piłkarzy. Jak widać, to pomogło.
Bilans meczów Widzew Łódź - Górnik Zabrze:
Ekstraklasa: 71 (27-20-24) 87-88*
I liga: 2 (2-0-0) 4-0
Puchar Polski: 5 (1-0-4) 4-8
Ogółem: 78 (30-20-28) 95-96
* podano po kolei liczbę meczów, zwycięstw - remisów - porażek i bilans bramek.
fot. W. Sierakowski / 400mm.pl