Global categories
Simonas Paulius: Chciałbym awansować z Widzewem do ekstraklasy
Marcin Olczyk: Widzew występuje na zaledwie trzecim poziom rozgrywkowym w Polsce. Dlaczego mimo to zdecydowałeś się dołączyć do tego klubu?
Simona Paulius: Wszystko jest tu na wysokim poziomie: treningi, odnowa biologiczna, stadion, kibice. Poza tym klub ma duże ambicje i jest bardzo popularny. Dlatego właśnie zdecydowałem się podpisać z nim kontrakt.
Czy wcześniej wiedziałeś coś o Widzewie? Rozmawiałeś z kimś na temat transferu?
- O Widzewie i o Polsce rozmawiałem z przyjacielem, który przez wiele lat grał w waszym kraju. Poprosiłem go o radę, a ta była jednoznaczna: "Nawet się nie zastanawiaj! To bardzo dobra drużyna, z nowym stadionem i wieloma kibicami. Zrobi wszystko, żeby jak najszybciej awansować do ekstraklasy".
Pytam, bo litewskie tradycje w Widzewie są bardzo bogate. Do czołowych piłkarzy tego klubu w XXI wieku należeli Mindaugas Panka i Darvydas Sernas.
- Znam ich oczywiście i wiem, że grali w przeszłości w Widzewie. Z Darwydasem występowałem nawet w reprezentacji Litwy, ale nie radziłem się ich w sprawie przenosin do Łodzi.
Piłka nożna nie jest najpopularniejszym sportem na Litwie. Dlaczego?
- Sportem numer jeden jest u nas faktycznie koszykówka. Myślę, że dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że nasza reprezentacja bardzo dobrze radzi sobie na arenie międzynarodowej. Mamy też świetny klub Żalgiris Kowno, który regularnie występuje w Eurolidze (w minionym sezonie zajął trzecie miejsce w koszykarskim odpowiedniku piłkarskiej Ligi Mistrzów - przyp. red.). Dlatego ludzie tak bardzo ekscytują się tym sportem. Z piłką nożną na Litwie jest dużo gorzej. Nie jesteśmy w stanie awansować na mistrzostwa Europy, a nasze drużyny nie potrafią zakwalifikować się do rozgrywek grupowych europejskich pucharów. Nie mamy na dobrą sprawę nawet odpowiednich stadionów, a reprezentacja narodowa musi grać na małych obiektach ze sztuczną nawierzchnią. Nie sprzyja to wszystko popularyzacji piłki nożnej.
Lubisz koszykówkę?
- Oglądam występy naszej kadry i mecze Żalgirisu, ale to tyle. Wielkim fanem raczej nie jestem.
Jak to się stało, że w kraju koszykarskim zainteresowałeś się piłką nożną?
- Mój dobry przyjaciel rozpoczął treningi i kiedyś zaproponował, żebym też spróbował. Szybko mi się spodobało i tak już zostało. Nasze historie potoczyły się tak, że on już nie gra, a ja nie wyobrażam sobie teraz życia bez piłki. O ile dobrze pamiętam, zaczynałem, mając siedem lat, czyli dwadzieścia lat temu.
Idzie ci chyba nieźle skoro jesteś reprezentantem kraju, a z Ventspilsem grałeś w kwalifikacjach do europejskich pucharów. Które z tych międzynarodowych doświadczeń jest dla ciebie ważniejsze?
- Oba są bardzo ważne. Grając na arenie międzynarodowej, czy to w kadrze, czy w pucharach, stajesz się z meczu na mecz lepszym piłkarzem, zdobywając przy tym bardzo cenne doświadczenia. To sprawia, że możesz się dalej rozwijać.
Przed mistrzostwami świata w Rosji reprezentacja Litwy sprawdzała gotowość do mundialu Polaków. Nie był to pierwszy mecz, w którym rywalizowałeś z biało-czerwonymi.
- Zgadza się. To ostatnie spotkanie było bardzo trudno. Staraliśmy się grać agresywnie, nie pozwalać Polakom swobodnie operować piłką, ale nie udało nam się to tak dobrze jak dwa lata temu, kiedy zremisowaliśmy. Tym razem wasza reprezentacja była wyraźnie lepsze i wygrała zasłużenie (4:0, a Paulius grał od 1. do 57. minuty - przyp. red.).
Co jest twoim największym osiągnięciem sportowym?
- Gra w reprezentacji Litwy.
A jakie masz największe marzenie zawodowe?
- Chciałbym awansować z Widzewem do ekstraklasy.
Która liga jest trudniejsza - łotewska czy litewska?
- Wydaje mi się, że te ligi są dość porównywalne. Trudno mi jednak wiarygodnie ocenić, ponieważ na Łotwie zagrałem sześć kolejnych lat, a na Litwie spędziłem pięć ostatnich miesięcy. Podstawowa różnica, jaka przychodzi mi do głowy, to fakt, że w lidze łotewskiej co roku o mistrzostwo walczyć może 4-5 zespołów, a w mojej ojczyźnie liczą się tak naprawdę tylko dwa, dlatego ta pierwsza jest chyba po prostu ciekawsza.
Jak podoba ci się w Łodzi i Widzewie?
- Wszystko mi się tu podoba, ale muszę poduczyć się języka polskiego. Bez tego może być trudno w sytuacji, gdy niewiele się rozumie w najbliższym nawet otoczeniu.
Co zrobiło na tobie dotąd największe wrażenie?
- Pełen stadion Widzewa i znakomita atmosfera podczas meczu z Olimpią Elbląg. Większość ludzi przez cały mecz nawet nie myślała o tym, żeby usiąść, a wspaniały doping trwał przez pełne 90 minut. To było coś niesamowitego!
Jak przebiega aklimatyzacja w drużynie?
- Wszyscy zawodnicy są bardzo otwarci i przyjacielscy. Pomagają mi się przystosować. Jestem im za to bardzo wdzięczny. Czuję się w tym zespole naprawdę dobrze. Oby przełożyć to teraz na mecze i kolejne wspólne zwycięstwa.
Raz ta sztuka już się udała. Mocno przeżyłeś swój pierwszy oficjalny mecz w Widzewie?
- Przede wszystkim to była wielka przyjemność debiutować w wygranym spotkaniu. Sam mecz był trudny, ale byliśmy drużyną lepszą i wygraliśmy z Rozwojem zasłużenie. Wydaje mi się, że poziom w tej lidze będzie wyrównany i w każdym meczu będziemy musieli ostro walczyć, żeby zwyciężyć. Dla mnie dodatkowa trudność polegała w Katowicach na tym, że zagrałem pierwszy raz z nowymi kolegami, pod wodzą nowego sztabu. Na pewno potrzebuję czasu, żeby się odpowiednio zaadaptować. Czeka mnie też sporo pracy fizycznej, bo te pierwsze pełne 90 minut kosztowało mnie dużo zdrowia.