Sebastian Kerk
Wywiady i konferencje
Transfery
I Drużyna
Ekstraklasa
Sebastian Kerk: To dla mnie naprawdę wielka zmiana
Antoni Figlewicz: Rozpoczęcie nowego, zagranicznego rozdziału w twojej karierze wiąże się z dużą ekscytacją?
Sebastian Kerk: Tak, bez wątpienia tak jest. To trudny i naprawdę wielki krok, ale nie mogę się doczekać tego całkowicie nowego wyzwania.
To coś zupełnie, zupełnie innego…
- Grałem całą swoją karierę w Niemczech, więc to wielka zmiana dla mnie i tak samo wielka dla mojej rodziny.
Mógłbyś nam zdradzić kulisy Twojego transferu do Widzewa oraz negocjacji z Klubem? Słyszałem, że miałeś oferty z innych klubów, a i tak ostatecznie wybrałeś Widzew.
- Dlaczego? Popatrzmy tylko dookoła. Śledziłem ostatnie spotkania Widzewa, widziałem stadion, kibiców, fantastyczną atmosferę, która tu panuje. Już jestem szczęśliwy, że mogę tu być i czekam tylko na pierwszy mecz przed widzewską publicznością.
Publicznością, która dobrze pamięta Paula Grischoka, twojego aktualnego menedżera. Próbował cię dodatkowo przekonywać, byś dołączył właśnie do Widzewa?
- Paul Grischok powiedział mi naprawdę wiele o Klubie i mówił o nim bardzo dobrze. Znał każdą osobę w Widzewie, co ułatwiło mi trochę pierwsze spotkania z przedstawicielami Klubu.
- To znowu do zadania pytania wykorzystam fanów, którzy mogą się chyba trochę obawiać o twoją dyspozycję, bo już od jakiegoś czasu nie zagrałeś w żadnym meczu. Mamy się o co martwić? W jakiej jesteś formie? Jak się czujesz?
- Ostatnie miesiące, ostatnie tygodnie trenowałem naprawdę dużo w towarzystwie trenera personalnego. Praktycznie codziennie. Myślę, że jestem w dobrej dyspozycji, choć pewnie będę potrzebował ze dwóch albo trzech tygodni, by być już całkowicie gotowym.
- Rzućmy więc okiem na statystyki. Zagrałeś ponad 150 spotkań na poziomie 2. Bundesligi, zanotowałeś w tych meczach blisko 60 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej. Mógłbyś nazwać samego siebie doświadczonym zawodnikiem?
- Całą karierę grałem w Niemczech, więc tak, powiedziałbym, że jestem doświadczonym zawodnikiem. Grałem na najwyższym poziomie rozgrywkowym, grałem we wspomnianej przez ciebie 2. Bundeslidze. Zagrałem dla wielu świetnych klubów z równie świetnymi fanami, a Widzew to dla mnie kolejna szansa.
- Ale właśnie, porozmawiajmy o 1. Bundeslidze… To 50 spotkań gdzieś na początku twojej kariery, dawno, dawno temu - czy to był taki moment, w którym poczułeś się kimś wyjątkowym, bęcąc przecież częścią jednej z najlepszych lig w całej Europie?
- Możliwość gry w takiej lidze jest czymś niesamowitym. W przeszłości musiałem podjąć decyzję o przenosinach poziom niżej, by grać trochę więcej. Dobrze wspominam ten czas, ale teraz myślę o nowym wyzwaniu, któremu muszę sprostać. To nowy rozdził i dobrze tu być.
To zanim Widzew całkowicie cię pochłonie zapytam jeszcze o kilka drobiazgów… Liga Europy dała ci inspirację, zmusiła do rozwoju?
- Fajnie było zagrać w Lidze Europy, ale w tamtym momencie mojej kariery byłem bardzo młody. Grałem dla drużyny, w której stawiałem pierwsze kroki, dla SC Freiburg. Dali mi szansę zagrać w pucharach i jestem bardzo wdzięczny za to doświadczenie.
To teraz ciekawostka właśnie z twojej młodości. Możesz tego nie wiedzieć, ale grałeś w tym samym meczu z jednym z twoich nowych kolegów z szatni - to było bardzo dawno temu, w spotkaniu młodzieżowych reprezentacji. Po drugiej stronie na boisku pojawił się Dominik Kun. Pamiętasz? Kojarzysz choć trochę?
- Strzeliłem karnego? Strzeliłem gola… Nie, grałem też w Polsce, ale nie pamiętam gdzie… Jaki był wynik? 0:0, 1:0?
Zgaduję, że to było to 1:0.
- Pamiętam bramkę przeciwko Polsce, ale sam nie wiem czy to prawda… (Sebastian Kerk zdobył bramkę dla drużyny U-20 w Niemczech, w meczu z Polską wygranym 2:0 we wrześniu 2013 roku, Dominik Kun zagrał w tym samym spotkaniu, co Kerk w listopadzie tego samego roku we Włocławku - wówczas Niemcy wygrali 1:0, ale Kerk do siatki nie trafił)
Musisz mi uwierzyć, w szatni naprawdę czeka na ciebie jeden zawodnik, z którym choć przelotnie miałeś okazję się spotkać. Pogadajmy jednak o przeszłości nie tak odległej. Spędziłeś dwa lata w Hannoverze 96, jak je będziesz wspominał?
- To był doskonały okres dla mnie i mojej rodziny. Tam urodziła się moja córka, a dzień jej narodzin był najlepszym dniem naszego życia, dniem, który zawsze będzie miał szczególne miejsce w naszych sercach. Pierwszy sezon był dla mnie naprawdę dobry, ale ten ostatni… niektóre rzeczy się zmieniły, tak po prostu było. Ale teraz zamierzam powrócić do gry.
Kibice z Hanoweru chcieli, żebyś przedłużył kontrakt i został w klubie. To ważne, by czuć, że ci ufają, że chcą Cię u siebie?
- Gdy fani cię lubią, to zawsze jest bardzo wyjątkowe uczucie. Ja jednak czułem, że w moim aktualnym położeniu koniecznie muszę coś zmienić. Dostałem dobrą szansę poza granicami kraju i oto jestem.
Niedawno inny zawodnik z 2. Bundesligi przeniósł się do Polski. Mówię oczywiście o przypadku Sonny'ego Kittela, który wcześniej grał w Hamburgu - był dla ciebie drogowskazem, pokazał, że to nie taki zły pomysł, by sprobować swoich sił w Polsce?
- Znam Sonny'ego Kittela od wielu lat i… jasne, gdy dowiedziałem się, że dołącza do Rakowa, pomyślałem, że Polska to naprawdę może być dobry kierunek również dla mnie.
Co wniesiesz do drużyny Widzewa, jakie są twoje mocne strony? Nazwijmy to twoim "piłkarskim profilem" - kim jesteś na boisku?
- Myślę, że moją największą zaletą jest moja lewa noga. Stałe fragmenty, jestem technicznym zawodnikiem, zawsze walczę dla dobra drużyny. Będę dawał z siebie wszystko, umiem wykorzystać swoje atuty.
- Ja kiedyś słyszałem, że w Niemczech są tylko dwie fenomenalne lewe nogi - jedną ma Lukas Podolski, a drugą Sebastian Kerk. To prawda?
- Tak, to prawda (śmiech).
Powoli kończąc zapytam jeszcze - jakie były twoje pierwsze myśli na temat Widzewa? Co czułeś, wkraczając w ten, jak sam mówisz, ciekawy rozdział twojej kariery, który otwiera się tutaj, za granicą, po raz pierwszy, odkąd postawiłeś na futbol?
- Pierwsze o czym pomyślałem… "będę reprezentował tych kibiców". W ostatnich tygodniach, nawet miesiącach, otrzymałem mnóstwo wiadomości, w których namawiano mnie, bym przyszedł do Łodzi. No i jestem, niecierpliwie oczekuję na grę dla tych szalonych fanów na tym pięknym stadionie.
To razem ze mną tych oczekujących jest co najmniej dwóch. Dziękuję ci bardzo za rozmowę.
- Dziękuję, do zobaczenia wkrótce.