Podsumowanie rundy jesiennej sezonu 2016/2017
Ładowanie...

Global categories

08 December 2016 20:12

Podsumowanie rundy jesiennej sezonu 2016/2017

W ramach przerwy zimowej warto przyjrzeć się temu, co wydarzyło się w minionych czterech miesiącach.

Runda jesienna sezonu 2016/2017 ukazała dwa oblicza Widzewa Łódź - z jednej strony silnej i charakternej drużyny, z drugiej z kolei zespołu zmagającego się z brakiem skuteczności i pechem. Awans do III ligi już w pierwszym roku istnienia Reaktywacji Tradycji Sportowych zaostrzył apetyty wszystkich kibiców, dlatego w kolejnym sezonie oczekiwania od początku były duże. - W naszym zespole tkwi duży potencjał. Z pewnością się przebudzi. Treningi faktycznie są ciężkie, ale od tego jest okres przygotowawczy. Szczególnie, że celujemy w awans. Nie ma mowy o taryfie ulgowej - zapowiadał latem Maciej Szewczyk. W podobnym tonie wypowiadał się kierownik drużyny, Marcin Pipczyński - Przed nami bardzo ważny sezon. Derby, nowy stadion, ale i ciekawe wyjazdy do Białegostoku czy Warszawy. Innego scenariusza niż awans jednak nie zakładamy.

Sparingi sprzed sezonu napawały optymizmem. W sześciu rozegranych spotkaniach łodzianie zdobyli aż dwadzieścia trzy bramki, a tylko cztery stracili (więcej statystyk znajdziecie na widzew.com). Już wtedy wyłaniał się trzon drużyny, który stanowić mieli Mateusz Michalski, Michał Czaplarski, Daniel Mąka czy Kamil Tlaga. Analizując przedsezonowe występy nic nie wskazywało na to, co miało się wydarzyć później. Wpadkę sparingową z Sokołem KONSPORT Aleksandrów Łódzki można wytłumaczyć w dosyć prosty sposób - spore roszady kadrowe spowodowały brak zgrania i boiskowych automatyzmów. A co tam, wybaczamy! Kolejne spotkania to już jednak zdecydowany marsz od zwycięstwa do zwycięstwa. Drużyna Marcina Płuski nie dała szans swoim kolejnym sparingowym rywalom - w pokonanym polu pozostały: rezerwy Lecha Poznań, Elana Toruń, Szczerbiec Wolbórz, Unia Skierniewice czy Star Starachowice. W przyszłość spoglądać można było z optymizmem.

Podsumowanie jesieni zaczynamy od rzeczy smutnych, ale też tych, z których można wyciągnąć najwięcej wniosków - porażek. Siłę określa nie po stylu wygrywania, ale po tym, jak się wstaje po przegranych. Od 14 listopada 2015 do 22 października 2016 roku Widzew Łódź był niepokonany. Dopiero ta druga data przyniosła pierwszą porażkę, wtedy jeszcze podopiecznych Marcina Płuski. Sposób na łódzką drużynę jako pierwsi znaleźli zawodnicy Kaczkana Huraganu Morąg, pokonując pewnie na własnym terenie łódzką drużynę 3:0. - Nasza dzisiejsza gra to wstyd i kompromitacja - mówił po spotkaniu trener Płuska, a wtórował mu Krzysztof Możdżonek. - Tak nie można grać w piłkę. Na pewno przeanalizujemy ten mecz, a później spróbujemy o nim po prostu jak najszybciej zapomnieć - zapewniał filigranowy pomocnik.

Koniec października i cały listopad to okres burzliwy. Po pierwszej w sezonie, ale bolesnej, porażce tymczasowym szkoleniowcem Widzewa został Tomasz Muchiński. Po udanym debiucie jeszcze w październiku, w jedenastym miesiącu roku RTS pod jego wodzą zanotował trzy porażki w czterech rozgrywanych spotkaniach. Na początek przyszedł pechowy mecz w Nowym Mieście Lubawskim, w ostatecznym rozrachunku przegrany z Finishparkietem Drwęcą 2:3. Kolejny wyjazd, tym razem do Aleksandrowa Łódzkiego również zakończył się porażką - 1:3. Ten rezultat widzewiacy powtórzyli w ostatnim oficjalnym meczu w tym roku – w Ząbkach z Legią II Warszawa. Czy można w tych starciach się drobnych chociaż pozytywów? Naszym zdaniem tak. Na uwagę zasługuje na przykład przebłysk talentu Krzysztofa Możdzonka w meczu z drużyną z Nowego Miasta Lubawskiego, w którym młody zawodnik obsłużył świetnym prostopadłym podaniem w uliczkę Mateusza Michalskiego. Poza tym pamiętamy świetne czucie gry tego drugiego w meczu z Legią II Warszawa, kiedy to po podaniu od bramkarza najlepiej odnalazł się między stoperami i tym samym wyrównał wynik meczu na kilka chwil przed zejściem do szatni. Tak zdobyty gol pokazuje, że zawsze trzeba być czujnym!

Przegląd remisów czerwono-biało-czerwonych warto zacząć od tego najważniejszego remisu. Mowa tutaj o 63. derbach Łodzi. W pierwszej części tego spotkania Widzew Łódź, nazywając rzeczy po imieniu, nie istniał. Zawodnicy RTS nie potrafili utrzymać się dłużej przy piłce, wymieniali bardzo mało celnych podań i to gospodarze zasłużenie schodzili do szatni z korzystnym wynikiem. W przerwie meczu w drużynę ze wschodniej części Łodzi wstąpiły jednak nowe siły. Druga połowa wyglądała jak zupełnie inne spotkanie – w takich chwilach właśnie przypomina się słynny, widzewski charakter, który doceniają również kibice. Na kolejną odsłonę spotkania czerowno-biało-czerwoni wyszli mocno zmotywowani i na prowadzenie w trzecioligowych derbach wyprowadził ich najskuteczniejszy duet - "widzewscy M&M’s", czyli Mateusz Michalski i Daniel Mąka, którzy łącznie strzelili pięćdziesiąt sześć procent bramek zdobytych w tym sezonie przez Widzew. Jednak mimo tak dobrej postawy zawodników, ostatnie słowo należało wówczas do Maksyma Kowala, rezerwowego Łódzkiego Klubu Sportowego, który w 92. minucie doprowadził do remisu.

Meczów kończących się podziałem punktów było jesienią więcej: 0:0 w Łomży z tamtejszym ŁKS, 1:1 w Tomaszowie Mazowieckim z RKS Lechią - okupiony kontuzjami Michała Czaplarskiego oraz Mateusza Michalskiego, pechowe 1:1 w Białymstoku, waleczne 0:0 z Sokołem Ostróda. Każde z tych spotkań mogło wyglądać inaczej, gdyby łodzianom dopisało szczęście, które w sporcie jest czynnikiem niezwykle istotnym. W Łomży i Tomaszowie Mazowieckim swoje sytuacje miał Patryk Strus, który wchodził na ostatnie minuty meczu, jednak to bramkarze gospodarzy byli wówczas górą. W Białymstoku zabrakło kilkunastu sekund i koncentracji w samej końcówce spotkania, a pojedynek z ostródzianami to brak skuteczności i dobra defensywa gości. Mimo wszystko, warto pamiętać, że jeśli nie można spotkać wygrać to trzeba go przynajmniej zremisować.

Przejdźmy do najprzyjemniejszej części naszego podsumowania, czyli zwycięstw, jakie Widzew zanotował w rundzie jesiennej sezonu 2016/2017. RTS ma ich na koncie osiem, w tym pięć domowych i trzy wyjazdowe. Start beniaminka rozgrywek na pewno uznać można do udanych: Przygoda z III ligą zaczęła się od pewnego zwycięstwa 2:0 na inaugurację ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki. Świt prowadzony był wówczas przez Przemysława Cecherza, a starcie z nim zapowiadało się na wymagającą przeprawę. - Można powiedzieć, że tak sobie wymarzyliśmy początek ligi. Parę sytuacji sobie stworzyliśmy, dwie zamieniliśmy na gole i uważam, że jak na początek rozgrywek to wystarczy - powiedział Michał Choroś, w pomeczowej rozmowie dla oficjalnej strony klubu. Kolejne dwie kolejki to już wyjazdy, najpierw do odległej Lubawy, a następnie do znacznie bliższego Łowicza. W pierwszych trzech ligowych spotkaniach Widzew nie stracił żadnej bramki. Motor został pokonany 2:0, a Pelikan 1:0 - po ładnej bramce Piotra Burskiego.

Doświadczony napastnik przed tym meczem deklarował: - Jeśli oczywiście dostanę szansę od trenera to dam drużynie upragnione trzy punkty. W mieście słynącym z pięknych, ludowych strojów wywiązał się z tej obietnicy w stu procentach. Tydzień później zrobił to z nawiązką! Gdy wszyscy byli pewni, że RTS straci punkty w meczu z Concordią Elbląg, napastnik świetnym strzałem z woleja zza pola karnego w ostatniej sekundzie meczu ustalił wynik na 2:1 dla łodzian. To było coś niesamowitego! Dawno nie czuło się takiej radości jak w tamtej chwili. Takie wygrane smakują lepiej niż pewne zwycięstwa. Po meczu z drużyną z Elbląga stoper Widzewa, Norbert Jędrzejczyk, powiedział: - Do końca wierzyliśmy w to zwycięstwo. Ta bramka na 1:1 na pewno tchnęła w nas nowego ducha. Kibice też nam pomogli.

Później Widzew zanotował zwycięstwo z Ursusem Warszawa 2:1, następnie wysoką wygraną 4:0 z Huraganem Wołomin, 4:2 po zaciętym boju z Ruchem Wysokie Mazowieckie i 2:1 już pod wodzą Muchińskiego z MKS Ełk.

Podsumowując, RTS Widzew Łódź zanotował osiem zwycięstw, pięć remisów oraz cztery porażki co dało łącznie dwadzieścia dziewięć punktów, piąte miejsce w tabeli i dwanaście oczek straty do lidera na półmetku rozgrywek. W sumie drużyna zdobyła dwadzieścia siedem bramek, przy czym straciła aż dwadzieścia jeden. Warto jednak podkreślić, że czerwono-biało-czerwoni w 2016 roku nie przegrali w żadnym domowym spotkaniu, co dobrze wróży przed rundą rewanżową, w której Widzew większość rywali gościć będzie u siebie. Najlepszym strzelcem drużyny jest Mateusz Michalski, który zanotował osiem trafień, za nim plasuje się Daniel Mąka z siedmioma bramkami, a podium zamyka Piotr Burski z czterema golami.

Najczęściej barwy Widzewa jesienią reprezentował Norbert Jędrzejczyk z szesnastoma rozegranymi meczami w siedemnastu kolejkach. Za nim plasują się: Adrian Budka, Maciej Szewczyk i Mateusz Michalski - wszyscy trzej mają na koncie piętnaście występów. Najlepszym asystentem jest kapitan drużyny Adrian Budka, który zaliczył pięć ostatnich podań; po trzy mają Daniel Mąka i Przemysław Rodak. Najczęściej upominanymi piłkarzami w drużynie są: Bartłomiej Gromek - sześć żółtych kartek, Daniel Mąka - pięć, Kamil Tlaga i Przemysław Rodak - po cztery.

Wiosną marzących o awansie widzewiaków czeka trudne zadanie. Dużą stratę do lidera odrabiali oni już jednak z powodzeniem rok wcześniej. W realiach trzecioligowych dokonała tego z kolei Polonia Warszawa, która awansowała do II ligi, odrabiając dwanaście punktów straty. Dodatkowym argument przemawiającym za RTS jest fakt, że rozegra on wiosną jedenaście z siedemnastu spotkań na własnym stadionie, a co za tym idzie będzie bardzo mocno wspierany przez dwunastego zawodnika - kibiców.

Do zwyciężania można się łatwo przyzwyczaić i każdy kolejny triumf nie smakuje już tak samo, staje się wówczas rutyną. Widzew wiosną musi pokazać charakter. A my nasze podsumowanie kończymy słowami zawodnika, który ten charakter zna od dziecka i sam pokazał już, że potrafi walczyć do końca, niezależnie od okoliczności. - Ważne, żebyśmy w czerwcu byli liderem - zauważył przytomnie na początku sezonu Michał Czaplarski.

Tylko Widzew!