Global categories
Petar Mikulić: Potrzebowałem nowego wyzwania
Petar Mikulić tuż przed wyjazdem zespołu na trzydniowe zgrupowanie w Opalenicy został oficjalnie zawodnikiem Widzewa. 20-letni obrońca związał się z czerwono-biało-czerwonymi dwuletnim kontraktem z możliwością przedłużenia. Zdecydował również, że w nowym sezonie występować będzie z numerem 33 na plecach. A jaka jest jego dotychczasowa piłkarska historia?
widzew.com: Piłkarską karierę zaczynałeś w Hajduku Split, ale potem występowałeś w kilku innych klubach w Chorwacji.
Petar Mikulić: Tak, moja przygoda z piłką rozpoczęła się w rodzinnym Splicie. Potem w wieku 16 lat przeszedłem do Interu Zapresić, gdzie miałem możliwość zadebiutowania w dorosłej piłce i poczucia, jak się gra ze starszymi od siebie rywalami. Potem przeniosłem się do Dinama Zagrzeb, którego zawodnikiem byłem do teraz.
Czyli byłeś zawodnikiem dwóch największych klubów w Chorwacji. Jesteś bardziej fanem Hajduka czy Dinama?
- Dla mnie to bardzo trudne pytanie, bo lubię oba kluby. Przychodzę tutaj z Dinama Zagrzeb, ale moim rodzinnym miastem jest Split. Lubię Dinamo, bo dało mi szansę na rozwój piłkarskiej kariery, ale lubię też Hajduk, więc nie mogę odpowiedzieć tak jednoznacznie, który klub jest moim faworytem.
Ostatni sezon spędziłeś na wypożyczeniu w drugoligowej Croatii Zmijavci. Ze statystyk jasno wynika, że byłeś tam podstawowym zawodnikiem.
- Zagrałem w 13 meczach w pierwszej części sezonu, a po przerwie zimowej w trzech pierwszych meczach do momentu, gdy zakończono wcześniej rozgrywki z powodu koronawirusa. Dla mojego klubu było to w sumie dobre, bo skończyliśmy sezon na drugim miejscu w tabeli.
Podobnie jak w Polsce, przestaliście grać na początku marca. Co robiłeś potem?
- To były trudny czas. Nie było żadnego normalnego życia, spotykania się ze znajomymi i przede wszystkim nie można było u nas grać w piłkę. Nie było też treningów z kolegami z drużyny, więc ćwiczyć mogłem tylko indywidualnie.
Zostałeś na ten czas w Croatii czy wróciłeś do klubu z Zagrzebia?
- Nie, zostałem w Zmijavci. To był ciężki okres, ale dobrze, że już się zakończył i teraz jestem tutaj.
W tym ostatnim sezonie grałeś tylko na pozycji lewego obrońcy?
- Tak, to jest moja naturalna pozycja na boisku, ale lubię brać też udział w akcjach ofensywnych i pomagać kolegom w atakowaniu bramki rywali.
Kojarzysz polskich piłkarzy, którzy grali w ostatnim sezonie w chorwackiej lidze?
- Znam Damiana Kądziora, który jest w Dinamo Zagrzeb. I jeszcze Zwoliński grający w Goricy. Więcej nie kojarzę.
Przez sześć ostatnich lat oprócz gry w klubach, byłeś też często powoływany do juniorskich reprezentacji swojego kraju.
- Zaliczyłem wiele meczów w młodzieżowych drużynach Chorwacji, dzięki temu mogłem też w bardzo młodym wieku poczuć realia gry o stawkę w meczach międzynarodowych, przy większej publiczności. Dla piłkarza to zawsze duży plus, bo gdy grasz w reprezentacji Chorwacji, ogląda cię dużo ludzi, a poza tym realia są takie, że jeżeli nie grasz w drużynie narodowej, to masz małe szanse na transfer do większych klubów. Dlatego to było dla mnie takie ważne.
Widzew jest dla ciebie właśnie takim większym klubem?
- Tak, bo to klub z tradycjami, bogatą historią i wieloma tysiącami kibiców. Widziałem, jak potrafią dopingować drużynę podczas meczów, a ja kocham taką atmosferę. Lubię, gdy ludzie ode mnie wymagają, gdy gram na boisku. Wybrałem Widzew i Polskę, bo potrzebowałem nowego wyzwania i chcę coś zmienić w sobie, jeśli chodzi o moją grę. Poza tym w Chorwacji tylko w czasie gry dla Hajduka lub Dinama możesz poczuć dobry doping i presję ze strony kibiców. Na to liczę w Widzewie.