Ostatni taki taniec
Ładowanie...

LEGIA - WIDZEW

Ekstraklasa

Historia

11 August 2022 11:08

Ostatni taki taniec

Po decydującym golu w meczu Piotr Mosór podbiega do ławki rezerwowych, przy której stoi trener Franciszek Smuda i ironicznie pyta go „Jaki wynik?”, a zdenerwowany szkoleniowiec rzuca ze złości bidonem o murawę.

Czy to scenka z jednego ze słynnych meczów Legii Warszawa z Widzewem Łódź, który zakończył się zwycięstwem stołecznej drużyny? Nie, wręcz odwrotnie! W kwietniu 2000 roku na stadionie przy alei Piłsudskiego to Piotr Mosór cieszył się z kolegami z wygranej w meczu z legionistami, a słynny „Franz” schodził do dobrze sobie znanych szatni mocno rozczarowany.

 

Ta historia zaczęła się kilka miesięcy wcześniej, gdy Franciszek Smuda podczas zimowej przerwy sezonu 1999/2000 postanowił mocno przewietrzyć szatnię Legii. Z drużyną pożegnało się kilku piłkarzy, z których aż czterech od razu przeszło do… Widzewa. Byli to Sergiusz Wiechowski, Sławomir Rutka, Jacek Magiera i wspomniany Piotr Mosór.

 

Legioniści do rundy wiosennej przystępowali jako trzeci zespół w tabeli Ekstraklasy, ze stratą 4 punktów do prowadzącego Ruchu Chorzów. W stolicy liczyli na skuteczne odrobienie strat pod wodzą trenera Smudy i odzyskanie mistrzowskiego tytułu po czterech latach przerwy.

 

Widzew po jesieni 1999 roku, jako aktualny jeszcze wicemistrz ligi, zajmował dopiero 13. miejsce, ze stratą kilkunastu punktów do lokat dających nadzieję na grę w europejskich pucharach. Łodzianie nie mieli jednak łatwego terminarza, bo na starcie wiosennej rundy grali ze ścisłą czołówką.

 

Najpierw zanotowali porażkę w Warszawie z Polonią, potem pokonali 1:0 Ruch u siebie, ale w następnej kolejce ulegli w Krakowie 1:3 Wiśle. Jednak w kolejnych spotkaniach udało się wygrać z ŁKS-em, Górnikiem oraz Zagłębiem Lubin i pojawiła się nikła nadzieja na dogonienie czołówki. Po tej serii trzech zwycięstw łodzianom przytrafił się słaby występ we Wronkach z Amiką (0:2), a przecież zaraz potem Widzew miał grać z Legią.

 

12 kwietnia 2000 roku obie drużyny stworzyły na stadionie przy alei Piłsudskiego wspaniałe widowisko. Gospodarze dwukrotnie obejmowali prowadzenie po golach Marcina Zająca (na zdjęciu podczas jednego z wcześniejszych meczów z Legią) poprzedzonych pięknymi asystami Mirosława Szymkowiaka. Legioniści nie byli dłużni i dobrze znani również kibicom RTS-u Sylwester Czereszewski i Marcin Mięciel dwa razy doprowadzali do remisu.

 

Co ciekawe, gdy jesienią 1999 r. rozgrywano mecz w Warszawie, który Legia wygrała 2:1, do siatki trafiali ci sami piłkarze. Czereszewski i Mięciel dla gospodarzy i Zając dla gości. Wtedy przy pierwszej bramce stołecznej drużyny asystę zaliczył Piotr Mosór, który teraz walczył na boisku przeciwko swojej niedawnej drużynie.

 

„Podchodziłem do tego meczu spokojnie, z dystansem, bo wiadomo, że jak człowiek chce w takim meczu zagrać dobrze to może mu nie wyjść. Miałem dzień przed meczem rozmowę z trenerem Lenczykiem. Prosił mnie o spokojną grę, wyrachowaną. Żebym nie robił głupich faulów i nie chciał się wyładować na kimś” – mówił już po ostatnim gwizdku, w wywiadzie dla stacji Canal+, Piotr Mosór.

 

Były legionista zagrał w barwach Widzewa tak, jak go o to prosił trener Orest Lenczyk. Mosór nie dostał nawet żółtej kartki, a gdy w doliczonym czasie gry Dariusz Gęsior strzelił zwycięskiego gola na 3:2 (znowu po akcji Szymkowiaka), to mógł z satysfakcją podbiec do ławki Legii i zadać trenerowi Smudzie wspomniane już pytanie.

 

Sam mecz oprócz pięciu goli obfitował w wiele innych ofensywnych akcji oraz wybornych sytuacji do strzelenia kolejnych bramek. Równie dobrze wynik końcowy mógł brzmieć 4:3 lub 5:5 i nikogo by to nie zdziwiło tego dnia na stadionie Widzewa.

 

Chociaż od tych wydarzeń minęło już ponad 20 lat, to trudno uwierzyć, że był to jak dotąd ostatni taki boiskowy „taniec” w wykonaniu drużyn Widzewa i Legii w bezpośrednim meczu. Kolejne spotkania tych zespołów nie obfitowały już w takie emocje i wyrównaną grę. Łodzianie z sezonu na sezon stawali się przeciętną drużyną w lidze, a stołeczny zespół rósł w siłę.

 

Co potwierdzał również w meczach z Widzewem. Bo właśnie od tamtego spotkania, rozegranego w kwietniu 2000 roku, łodzianie nie potrafią pokonać rywala ze stolicy. Czy ta niefartowna seria będzie miała swój koniec już w najbliższy piątek? Wkrótce się o tym przekonamy.

 

Bilans meczów Widzew Łódź – Legia Warszawa:

 

Ekstraklasa: 68 (18-19-31) 61-103*

Eliminacje do ligi: 2 (0-1-1) 3-5

Puchar Polski: 8 (0-0-8) 5-16

Puchar Ligi: 1 (1-0-0) 1-0

Superpuchar Polski: 1 (0-0-1) 1-2

Ogółem: 80 (19-20-41) 71-126

*podano po kolei liczbę meczów, zwycięstw - remisów - porażek i bilans bramek.