Global categories
Nie mogę doczekać się pierwszej bramki na nowym stadionie - rozmowa z Danielem Świderskim
Marcin Olczyk: Media trąbią, że na brak ofert tego lata nie narzekałeś. Dlaczego ostateczny wybór padł na Widzew?
Daniel Świderski: To prawda, miałem sporo ofert od innych klubów, zarówno z pierwszej, jak i drugiej ligi, także z ŁKS-u. Widzew przedstawił jednak najbardziej korzystne dla mnie warunki i nie chodzi tu tylko o finanse, ale również o perspektywy rozwoju, bazę treningową i nowy stadion. Nigdy wcześniej nie miałem przyjemności grać na takim obiekcie, przed tak liczną grupą kibiców. Ciekawy jestem także samej Łodzi - to fajne miasto, zupełnie inne niż moje rodzinne strony, więc powodów było naprawdę wiele.
- Trudno było dogadać się z Widzewem?
Negocjacje trwały jakiś czas, były prowadzone przez mojego menedżera, ale działacze z Łodzi byli konkretni. Chciałem podjąć jak najlepszą dla mnie decyzję i tak właśnie się stało - stwierdziłem, że Widzew jest idealnym miejscem do mojego dalszego piłkarskiego rozwoju, więc przyjąłem ofertę i jestem z tego powodu bardzo zadowolony.
- Jesteś młodym chłopakiem z Mazur. Kiedy łodzianie reprezentowali Polskę w Lidze Mistrzów miałeś rok… Czy Widzew to dla ciebie coś więcej niż dotychczasowy rywal?
Oczywiście znam historię Widzewa, wiem, kim byli dla niego i dla całej polskiej piłki Zbigniew Boniek czy Włodzimierz Smolarek. Na pewno był to też jeden z powodów, dla których zdecydowałem się grać w Łodzi - Widzew to uznana marka, ma bardzo wielu kibiców w całej Polsce. Nie mogę doczekać się pierwszej bramki na nowym stadionie, już słyszę w głowie ten krzyk radości wszystkich fanów (śmiech).
- Jak wspominasz mecze MKS-u przeciwko Widzewowi? Czy na takiego rywala trzeba było się specjalnie motywować?
Nie ma co ukrywać, dla większości zespołów spotkania przeciw Widzewowi to zupełnie inne mecze. Również w Ełku pojedynek z takim rywalem wyzwalał w nas dodatkową motywację - pierwszy mecz przegraliśmy co prawda 1:2, choć po niezłej grze, ale już wiosną na własnym boisku udało nam się wygrać 1:0. Każdy z nas chciał się wówczas pokazać z jak najlepszej strony, bo i rywal ma swoją markę, i większe jest chociażby zainteresowanie kibiców. Nie ukrywam, że w szatni po tym zwycięstwie była mała feta (śmiech).
- W meczu w Ełku wykazałeś się nie lada sprytem i czujnością. Co jeszcze należy do twoich mocnych stron?
Na pewno to, że strzelam bramki. Lubię zdobywać gole, daje mi to naprawdę dużą satysfakcję. Bardzo się cieszę, że moje trafienia w zakończonym właśnie sezonie przyczyniły się do tego, że MKS utrzymał się w trzeciej lidze.
- Czujesz łatwość pokonywania bramkarzy? Zmiana otoczenia na Widzew i kilkanaście tysięcy kibiców na trybunach nie będą w stanie tego zaburzyć?
Myślę, że będzie wręcz odwrotnie - taka atmosfera i taki doping mogą mi tylko pomóc. Tak było już w poprzednim sezonie, każdy mecz rozgrywany przy licznej publiczności wyzwalał we mnie dodatkową motywację i sprawiał, że grało mi się dużo łatwiej.
- A nie boisz się rywalizacji z innym bramkostrzelnym napastnikiem - Michałem Millerem, który kilka dni temu też dołączył do Widzewa?
Zdaję sobie sprawę, że na początku czeka mnie walka o miejsce w składzie, ale będę chciał pokazać trenerowi, że to właśnie ja powinienem być tą klasyczną „dziewiątką” w zespole. Rywalizacji na pewno się nie obawiam, choć trzeba przyznać, że siła ofensywna Widzewa może robić teraz wrażenie. To właściwie czterech z pięciu najskuteczniejszych piłkarzy ubiegłego sezonu, bo oprócz mnie i Michała Millera jest jeszcze Daniel Mąka i Mateusz Michalski. Razem zdobyliśmy chyba z 80 goli. Teraz już tylko od trenera zależy, jak to poukłada. Wiem też, że do Widzewa dołączył niedawno Aleksander Kwiek, więc ofensywa będzie bardzo mocna.
- Jakie masz plany na najbliższe dni? Zostajesz w Łodzi czy wracasz jeszcze do Ełku?
Dziś wracam jeszcze w rodzinne strony załatwić najpilniejsze sprawy i przygotować się do przeprowadzki. Na pierwszym treningu w Łodzi stawię się w poniedziałek. Na początek zatrzymam się w hotelu, a później na spokojnie poszukam sobie mieszkania. Chcę załatwić wszystkie te kwestie jak najszybciej, żeby móc ze spokojną głową zająć się tylko i wyłącznie piłką.