Global categories
Michał Czaplarski: Radość po zwycięstwie nie zmienia się bez względu na wiek
Wychowanek Widzewa Łódź do klubu z al. Piłsudskiego 138 trafił ponownie latem 2015 roku, walnie przyczyniając się do awansu z IV do III ligi. Jako zawodnik rozegrał w barwach łódzkiego klubu w 38 spotkaniach, w których zdobył 9 bramek. Obecnie Michał Czaplarski zajmuje się szkoleniem dwóch najmłodszych roczników w Akademii Widzewa, które prowadzi wspólnie z trenerem Dariuszem Nawrockim.
widzew.com: Za tobą przełomowy rok. Rozpocząłeś swoją karierę trenerską w Akademii Widzewa.
Michał Czaplarski: Była to dla mnie duża zmiana, bo jeszcze rok temu przygotowywałem się do sezonu z Unią Skierniewice w rozgrywkach III ligi i nie wyobrażałem sobie, że tak to się może potoczyć. Życie jednak pokazało, że miało być inaczej. Pojawiła się kontuzja kolana, a równolegle propozycja pracy od dyrektora Macieja Szymańskiego i tak się złożyło, że od lipca jestem trenerem Akademii Widzewa, z czego niezmiernie się cieszę.
Byłeś zaskoczony tą propozycją?
- Tak, bardzo, bo w ogóle nie brałem pod uwagę takiego scenariusza. Byłem po kontuzji, leczyłem się z myślą o tym, że spróbuję jeszcze swoich sił w piłce, ale po rozmowie z dyrektorem zmieniłem swoje plany i dziś, po czasie, myślę, że to była dobra decyzja.
Nie było ci szkoda kończyć przygodę z grą w piłkę?
- Na pewno był to trudny wybór. Przeanalizowałem go jednak z żoną i z ojcem, który również jest trenerem. Była to nasza wspólna decyzja. Uznałem, że taka okazja może się już nie powtórzyć i postanowiłem podjąć się roli trenera w Akademii Widzewa.
Po tym półrocznym okresie uważasz, że to był słuszny wybór? Praca trenera jest tym, czym chcesz się zajmować w najbliższych latach?
- Od dłuższego czasu zdobywałem uprawnienia trenerskie, jeszcze przed propozycją z Akademii. Grając w piłkę wydawało mi się, że po zakończeniu kariery będę chciał spróbować swoich sił jako trener. Teraz jestem dopiero na początku drogi jako szkoleniowiec, a przede mną jeszcze dużo pracy, ale jestem pozytywnie nastawiony i gotowy do podejmowania kolejnych wyzwań.
Co było dla ciebie zaskoczeniem w pracy z najmłodszymi rocznikami Akademii?
- W drużynach mam zawodników w wieku 12 i 13 lat, chociaż zdarzają się też utalentowani 10-latkowie, którzy trenują razem z nami. Największą niewiadomą dla mnie było to co zawodnik w takim wieku powinien potrafić i jaki poziom reprezentować. Okazało się, że chłopaki grają naprawdę dobrze i pracuje się z nimi bez najmniejszych problemów
Na co dzień współpracujesz z Dariuszem Nawrockim. Wsparcie drugiego szkoleniowca jest przydatne w kontekście twojego rozwoju, zdobywania doświadczenia?
- Oczywiście, że tak. Bardzo cenię sobie, że na początku mojej drogi trenerskiej jest taka osoba, która może mi coś podpowiedzieć oraz wspomóc mnie np. podczas treningów. W Akademii pracujemy parami, w jednym roczniku trener Nawrocki wspiera mnie, a w drugim to ja pomagam jemu.
Czy doświadczenie z boiska pomaga ci w pracy szkoleniowca?
- Jeśli chodzi o rocznik z którym współpracuję, to pewne przyzwyczajenia musiałem na pewno zmienić. W tej pracy trzeba dużej powściągliwości, zmiany formy przekazu w kontakcie z zawodnikami i cierpliwości. Było to na początku problemem, ale piłka nożna jest taka sama bez względu na wiek. Radość po zwycięstwie, pewien klimat szatni pozostają bez względu na wiek piłkarzy i na pewno jest to coś, co znałem z wcześniejszego grania w piłkę.
Czy nowością dla ciebie był kontakt z rodzicami zawodników? W pracy z seniorami skupiasz się na piłkarzu, tu przebieg pracy młodych podopiecznych monitorujesz z ich opiekunami.
- Dużo mówi się o problemach z rodzicami w piłce młodzieżowej. Ten temat jest mi znany, jednak w moim roczniku nie miałem żadnych nieprzyjemności. Rodzice naszych zawodników są bardzo świadomi i dobrze nam się współpracuje. Moje decyzje dotyczące np. doboru kadry na mecze lub turnieje zawsze spotykały się ze zrozumieniem.
Czy przy okazji pracy z najmłodszymi rocznikami ma dla ciebie znaczenie fakt, że jesteś wychowankiem klubu?
- To, że jestem widzewiakiem, że pochodzę z Łodzi, pomaga w tym, jak jestem odbierany przez społeczność kibiców, w klubie. Na pewno mi to pomaga i sprawia, że czuję się tu dobrze. Jeśli chodzi o moich podopiecznych, to nie ma to dużego znaczenia i nie wpływa na nasze relacje. Mam nadzieję, że czerpią z tego, co chcę im przekazać i moja historia nie ma tu znaczenia.
Chciałbyś w przyszłości pracować z zespołami seniorskimi czy widzisz się w roli mentora młodzieży?
- Zawsze myślałem, że docelowo chciałbym pracować z seniorami, ale praca z dziećmi jest dla mnie ogromnym doświadczeniem, które mam nadzieję zaowocuje. Chciałbym w przyszłości spróbować swoich sił z drużynami grającymi po 11 osób, czyli rocznikami U14, U15, a docelowo z dorosłymi.
Od twojej gry w Widzewie minęły trzy lata. Teoretycznie to niewiele, ale jeśli przyjrzeć się zmianom w klubie, to pewnie wróciłeś do zupełnie innego świata.
- Różnica pomiędzy czasem, kiedy grałem w Widzewie, a tym jak klub funkcjonuje dziś, jest ogromna. A gdy porówna się to jeszcze z tym, jak rozpoczynała się reaktywacja, to ciężko uwierzyć, że minęło tak niewiele czasu. Robi wrażenie tempo w jakim klub się rozwija i o ile prawniej dziś funkcjonuje. Widać to też po pierwszej drużynie, która nie jest już budowana na zasadzie rewolucji, a przemyślanych zmian, które mają pomóc w awansie do I ligi. Wierzę, że będziemy świętować go już w maju.