Global categories
Marcin Robak: Chcę zostawić tu po sobie coś więcej
Marcin Olczyk: Stało się. Wróciłeś do Widzewa. Co czujesz pierwszego dnia?
Marcin Robak: Przede wszystkim cieszę się, że znowu będę reprezentować barwy tego klubu. Temat ten pojawiał się już w przeszłości, ale stało się tak, że dopiero dzisiaj oficjalnie znowu się tu znalazłem. Dwa i pół roku spędzone w Widzewie było dla mnie wyjątkowym okresem. Dlatego zawsze podchodziłem do tego klubu z sentymentem. Oboje z żoną dobrze czuliśmy się w Łodzi i to na pewno miało też znaczenie przy podjęciu ostatecznej decyzji dotyczącej mojego powrotu.
Co z tego pierwszego okresu pobytu w Widzewie zapadło ci szczególnie w pamięci?
- Przede wszystkim wspólny cel, który udało nam się osiągnąć, czyli awans do ekstraklasy. W pierwszej lidze zdobyłem tytuł króla strzelców. Ten spędzony w Łodzi okres był dla mnie bardzo udany i mam nadzieję, że teraz będzie podobnie. Wierzę, że ponownie pomogę klubowi w powrocie do piłkarskiej elity.
Widzew nie miał wtedy łatwo. Z powodów pozasportowych nie awansował za pierwszym razem, więc wygraliście pierwszą ligę dwa razy z rzędu. Mimo dobrych wspomnień, nie mogło być wam wtedy łatwo?
- Trudna była sama świadomość, że musimy kolejny sezon spędzić na zapleczu ekstraklasy, ale rok po roku potwierdzaliśmy, że należy nam się ten awans. Dwa razy fetowaliśmy zwycięstwo w rozgrywkach. Szkoda, że cały ten proces wydłużył się w czasie, ale mimo wszystkich przeciwności losu udało nam się osiągnąć cel i wprowadzić Widzew na najwyższy szczebel rozgrywkowy.
Po awansie nie zatraciłeś skuteczności i w swoich pierwszych dziesięciu występach zdobyłeś siedem bramek. To był najlepszy czas, żeby wyjechać za granicę?
- Warto pamiętać, że na początku tamtego sezonu miałem problemy zdrowotne, ale udało mi się bardzo szybko wrócić po kontuzji, a drużyna w tym czasie wygrywała mecze. To była dobra jesień dla mnie i zespołu. Przyszła wówczas oferta z Turcji. Chciałem spróbować swoich sił za granicą, klub mógł zarobić na transferze, więc wspólnie zdecydowaliśmy się na ten korzystny dla każdej strony ruch.
Gra w Turcji obarczona jest sporym ryzykiem. Nie obawiałeś się tego kierunku?
- Największym problemem okazało się to, że po moim przyjściu w styczniu nie udało się nam utrzymać w tamtejszej ekstraklasie. Później musieliśmy więc grać poziom niżej, ale była to na pewno ciekawa przygoda, w zupełnie innych realiach. Na grze tam mogłem tylko skorzystać.
Czy po powrocie czułeś, że stałeś się lepszym piłkarzem?
- Każdy zawodnik z czasem się rozwija i ja też gdy znalazłem się ponownie w Polsce na pewno byłem już doświadczonym piłkarzem. Pobyt tam dał mi pogląd na to, jak piłka nożna wygląda za granicą. Przed wyjazdem w naszej ekstraklasie miałem na koncie zaledwie 26 bramek. Po powrocie miałem już trzydzieści lat na karku, a w kolejnych latach strzeliłem w najwyższej klasie rozgrywkowej jeszcze 94 bramki. Dzięki temu spełniłem moje marzenie, jakim było zdobycie stu goli w ekstraklasie. Mam nadzieję, że uda mi się poprawić mój obecny dorobek w Widzewie. Przede wszystkim jestem zdrowy i bardzo dobrze się czuję. Ostatnie lata były dla mnie udane i wierzę, że podobnie będzie w Widzewie.
Z obecnym klubem najwcześniej w elicie znajdziesz się za dwa lata…
- Musimy skupić się najpierw na tym, żeby awansować. Teraz liczy się przede wszystkim ucieczka z drugiej ligi. Potem przyjdzie czas na kolejny krok. Mam nadzieję, że podobnie jak podczas pierwszej przygody z Widzewem, również teraz dwa kolejne lata w jego barwach będą dla mnie udane i osiągniemy tu razem sukces. Musimy się jednak skupić na pierwszym awansie. Dla mnie to też będzie coś nowego, bo przecież kilkanaście lat gram na tym najwyższym poziomie. Sprostanie nowej rzeczywistości, jaką tu zastałem, będzie dla mnie dużym wyzwaniem. Mam świadomość, że czeka mnie tu coś zupełnie nowego. Przygotowuję się do tego mentalnie. Chcę jak najszybciej wkomponować się w drużynę i pomóc klubowi w drodze powrotnej do ekstraklasy.
Twoje transfery zawsze traktowane były w kategorii dużego wzmocnienia klubu, do którego przychodziłeś. Ale w Widzewie oczekiwania względem twojej osoby będą chyba dużo większe niż gdziekolwiek wcześniej.
- Oczekiwania muszą być duże zawsze, kiedy zawodnik z ekstraklasy przechodzi do drugiej ligi. Zdaję sobie sprawę, że kibice liczą na dużo bramek mojego autorstwa. Musimy jednak wszyscy myśleć przede wszystkim o całej drużynie i na niej się skupiać. Jeśli ona prezentować będzie się dobrze, to pewnie i mi uda się zdobywać gole. Przede wszystkim musimy wygrywać mecze, ale oczywiście liczę, że moje bramki będą w tym pomagać.
Dla ciebie gra przy siedemnastu tysiącach kibiców nie jest pewnie niczym wyjątkowym. Jak radzisz sobie z dużą publiką?
- Faktycznie, w Śląsku czy wcześniej w Lechu, gdy były wyniki, na mecze chodziło ponad dwadzieścia tysięcy fanów. Każdy stadion ma swoją specyfikę. W Łodzi obiekt wypełniany jest od dawna po brzegi. Bilety wyprzedawane są do ostatniego miejsca, niezależnie od tego, jak radzi sobie zespół. Każdy wie, że jest tu gorący doping i powinien on nieść drużynę do zwycięstwa. W ostatnim czasie bywałem tu na meczach i podziwiałem to, co dzieje się na trybunach. Z wielką przyjemnością wyjdę na pierwszy mecz domowy z nadzieją na zdobycie bramki, która da nam zwycięstwo.
Atmosfera na trybunach pomogła w podjęciu decyzji?
- W wielu wypowiedziach podkreślałem, że moim ostatnim klubem może być Widzew albo Miedź Legnica. Dzisiaj jestem w Łodzi i bardzo się z tego cieszę. Mam w pamięci sukcesy Widzewa i teraz zrobię, co w mojej mocy, by znów wszyscy mieli tu powody do świętowania. Na pewno z takimi kibicami powinno być nam łatwiej. Wspaniale będzie móc dla nich grać.
Ofert miałeś sporo. Trudno było podjąć ostateczną decyzję?
- Przede wszystkim były to konkretne propozycje - z pierwszej ligi, ekstraklasy i właśnie od Widzewa z drugiej ligi. Nie była to więc łatwa decyzja. Postanowiłem jednak, że chcę w Łodzi zostawić po sobie coś więcej i pomóc temu klubowi w odbudowie.
Atmosferę w Sercu Łodzi znasz, jak sam powiedziałeś, doskonale, ale mecze wyjazdowe, często na małych obiektach, przy niewielkiej liczbie publiczności, są dla niej dużym kontrastem. Będziesz w stanie przestawić się i dostosować do tak odmiennych okoliczności?
- Na pewno umiejętność odnalezienia się w takiej sytuacji będzie dużą sztuką. Rzadko w ostatnich latach grałem z mniejszymi klubami. Głównie były to pojedyncze mecze w rozgrywkach o Puchar Polski. Przychodząc do Widzewa miałem jednak świadomość tego, co może mnie spotkać w trakcie sezonu. Nastawiam się na to odpowiednio i myślę, że poradzę sobie niezależnie od sytuacji i otoczenia.
Masz w ogóle jakiekolwiek obawy względem powrotu do Widzewa?
- Absolutnie nie. Napędza mnie dodatkowa motywacja związana z graniem w tym szczególnym dla mnie klubie. Na pewno nie jest tak, że jak ktoś przychodzi tu z ekstraklasy, to będzie miał lekko i przyjemnie. Skupiam się na tym, żeby jak najlepiej przygotować się do gry i pomóc drużynie w walce o awans. Widzew musi iść w górę i zależy mi, żeby mieć w tym swój udział.
Czyli rozumiem, że chętnie dopiszesz do swojego CV brakujący tytuł króla strzelców drugiej ligi?
- Skupiam się na tym, żeby drużyna osiągnęła swój cel. Korona króla strzelców to absolutnie drugorzędna sprawa, ale na pewno byłoby to przyjemne zwieńczenie zakończonego awansem sezonu.