WIDZEW - RADOMIAK
Historia
Klopsy bramkarza, pudło snajpera i błędy arbitra
Dokładnie od początku rundy wiosennej 2006 roku w II lidze, w której czerwono-biało-czerwoni występowali w tamtym sezonie, a ich celem był powrót do krajowej elity.
Wprawdzie wcześniej zanotowali serię czterech zwycięstw do zera, ale swoją grą nie zachwycili. Tymczasem domowe spotkanie z Radomiakiem rozegrane 22 kwietnia 2006 roku rozpoczęli ofensywnie i efektownie, obejmując prowadzenie w 21. minucie po golu Kamila Kuzery.
Goście z Radomia nie należeli wtedy do ligowej czołówki, ale na stadionie przy al. Piłsudskiego 138 zagrali otwarty i ofensywny futbol, co było dobre dla widowiska. Najpierw błyskawicznie wyrównali po tym, jak poważny błąd popełnił bramkarz Widzewa. Bartosz Fabiniak tak niefortunnie próbował łapać piłkę przy dośrodkowaniu, że ta trafiła pod nogi zdobywcy bramki dla Radomiaka.
Dziesięć minut później Widzewiacy ponownie objęli prowadzenie po ładnym strzale najlepszego na boisku Bartosza Iwana, ale wkrótce Fabiniak znowu "pomógł" rywalom. Tym razem źle obliczył lot piłki i przegrał pojedynek o nią w powietrzu z… niższym o kilkanaście centymetrów Maxwellem Kalu. Były napastnik łodzian okazał się sprytniejszy i trafił do siatki gospodarzy.
Jakby tego było mało, na chwilę przed przerwą drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę ujrzał wspomniany wcześniej Kuzera. Widzewiacy wyszli więc na drugą połowę w liczebnym osłabieniu, ale to oni nadawali ton grze i powinni wtedy wygrać.
Na dwanaście minut przed końcem Sławomir Szeliga wywalczył karnego, którego jednak nie wykorzystał Bartłomiej Grzelak (na zdjęciu). Było nie było, wtedy najlepszy strzelec w zespole RTS-u.
- Mam żal do sędziego, który w przerwie podszedł do mnie i powiedział, że ja nastawiam kibiców przeciwko niemu. Takie rzeczy nie mogą się zdarzać wśród ludzi na poziomie. To było absolutnie nie na miejscu - mówił po meczu trochę zażenowany Stefan Majewski, ówczesny trener Widzewa.
Dodajmy, że zdaniem przedstawicieli mediów podczas spotkania z Radomiakiem na wypełnionych kibicami widzewskich trybunach panowała wspaniała atmosfera, a prowadzący zawody sędzia Robert Setla był… słabiutki, ponieważ popełnił kilkadziesiąt (!) mniejszych lub większych błędów w czasie gry. Nic dziwnego, że jego decyzje często wywoływały salwy śmiechu na stadionie.
Bilans meczów Widzew Łódź - Radomiak Radom:
Ekstraklasa: 6 (2-0-4) 8-12*
I liga: 14 (5-5-4) 22-18
II liga: 6 (2-3-1) 10-8
Ogółem: 26 (9-8-9) 40-38
* podano po kolei liczbę meczów, zwycięstw - remisów - porażek i bilans bramek.