Global categories
Kamil Zieliński: Mecz z LKS kosztował nas sporo nerwów
Widzew Łódź zremisował w Rosanowie z tamtejszym LKS 0:0. Choć bramki w sobotę nie padły, na brak emocji kibice i zawodnicy narzekać tego dnia jednak nie mogli. Obie ekipy zostawiły na boisku sporo zdrowia, ale do przechylenia szali zwycięstwa na którąkolwiek ze stron to nie wystarczyło. Co ciekawe, łodzianie, mimo że sporą część drugiej połowy grali w aż podwójnym osłabieniu, w samej końcówce mogli pokusić się o bramkę na wagę zwycięstwa.
- To był naprawdę ciężki mecz, ale spodziewaliśmy się tego, że rywal ustawi się defensywnie. Trenowaliśmy atak pozycyjny. Posiadanie piłki było po naszej stronie, ale nie przekładało się to niestety na klarowne sytuacje. Jest nam bardzo przykro, że straciliśmy w Rosanowie te dwa punkty, bo musimy jasno sobie przyznać, że dla nas to przede wszystkim strata punktów, zwłaszcza że mimo gry w dziewiątkę jeszcze w końcówce stworzyliśmy okazje bramkowe. Musimy przemyśleć sobie pewne sprawy i w następnych spotkaniach grać tak, jak należy, czyli tak jak w poprzednich dwóch meczach - przyznał po meczu najlepszy strzelec Widzewa Kamil Zieliński.
W sobotę w Rosanowie kolegom nie mógł pomóc Adrian Budka, jeden z najważniejszych ofensywnych zawodników w zespole. Młody napastnik RTS bardzo mocno odczuł jego nieobecność i brak podań pod bramkę z bocznych sektorów boiska. Jego doświadczony kolega jeszcze przez jakiś czas nie będzie w stanie wrócić na boisko, więc czerwono-biało-czerwoni muszą nauczyć się grać bez niego.
- Adrian jest według mnie najlepszym piłkarzem w naszej lidze i już sama jego obecność na boisku deprymuje przeciwnika. Doświadczenie i jakość piłkarska, które on posiada, dają nam bardzo dużo. Adrian wiele widzi na boisku, na tę ligę jest to piłkarz na pewno kompletny i w sobotę ewidentnie go brakowało. Trochę się znamy, więc on wie jak się poruszam, wie jak mi dograć. Nie możemy się jednak usprawiedliwiać jego brakiem. Nie może być tak, że my bez Adriana Budki nie istniejemy. Musimy radzić sobie również w takich sytuacjach. Wiadomo, że jest on kluczowym zawodnikiem, ale w następnych meczach też trzeba będzie radzić sobie bez niego, a musimy wygrywać, bo ważne punkty nam uciekają - podkreślił nasz rozmówca.
Osamotniony w ataku Zieliński w Rosanowie często sam szukał gry, wracając nawet na swoją połowę, by przejąć futbolówkę. Gdy ta sztuka mu się udała, a kilka razy tak właśnie było, do bramki rywala miał zwykle na tyle daleko, że mimo udanych serii zwodów czy sprintów, większość jego akcji kończyła się jeszcze przed polem karnym gospodarzy przewinieniami rywali. Utalentowany snajper w sobotę wielokrotnie radzić musiał sobie z atakami podwajających, a czasem potrajających krycie go przeciwników.
- Na pewno było tego dnia dużo biegania. Fizycznie czuję się dobrze, ale psychicznie po tym meczu jestem wypompowany. Kosztował on nas dużo nerwów i adrenaliny - niestrzelony karny, dwie czerwone kartki, działo się sporo. Jestem zawiedziony tym, że zgubiliśmy w Rosanowie dwa punkty. Wielkie brawa dla przeciwników, bo się nam mocno postawili. Grali z wielkim sercem i zaangażowaniem. Myślę, że jeżeli chodzi o cechy wolicjonalne to w sobotę wykonali, niestety dla nas, naprawdę dobrą robotę. Patrzymy jednak w przyszłość i mamy nadzieję, że w następnych meczach będziemy wygrywać - podkreślił były zawodnik między innymi Pogoni Szczecin.