Juan Ibiza: Takie wsparcie jest elektryzujące
Ładowanie...

Juan Ibiza

Wywiady i konferencje

I Drużyna

29 July 2024 20:07

Juan Ibiza: Takie wsparcie jest elektryzujące

W nowym sezonie ekstraklasowych zmagań wracamy do serii wywiadów z piłkarzami Widzewa Łódź. Pierwszym przepytanym po letniej przerwie został obrońca Juan Ibiza, który opowiedział nam między innymi o swoim pochodzeniu, rodzinie, planach na przyszłość oraz znaczeniu zwrotu "folleti".

Niniejsza rozmowa jest kolejną odsłoną cyklu ekskluzywnych wywiadów z Widzewiakami! Chcesz poznać ich lepiej? Kliknij w poniższe odnośniki!

 

Fran Alvarez: Drużyna musi mieć ambicję [PRZECZYTAJ WYWIAD]

Imad Rondić: Cały czas się rozwijamy [PRZECZYTAJ WYWIAD]

Antoni Klimek: Chcę pokazać jeszcze więcej [PRZECZYTAJ WYWIAD]

 

Mateusz Jabłoński: Rozmawiamy dzień po prezentacji drużyny. Jak podobało ci się to wydarzenie i co sądzisz o nowych koszulkach meczowych?

Juan Ibiza: Prezentacja była niesamowita. Pierwszy raz w życiu byłem na tego typu wydarzeniu o takiej skali i z taką atmosferą. Kibice Widzewa są wspaniali. Dla każdego piłkarza poczucie takiego wsparcia ze strony fanów jest elektryzujące. Jeśli chodzi o nowe trykoty, to są piękne. Czerwone zawsze są szczególne, bo są widzewskie, ale ta tegoroczna koszulka wyjątkowo przypadła mi do gustu. Strój wyjazdowy także mi się podoba, choć jego kolor jest nieco zaskakujący. Rok temu był typowo złoty, teraz to trochę inny odcień, jednak ciągle uważam, że jest bardzo ładny. Szczególnie w aranżacji z czarnymi detalami.

 

Wspomniałeś o fanach, więc muszę o to zapytać. Granie w piłkę przy pełnym stadionie lub w sytuacji, gdy na mecz wyjazdowy jedzie za wami 20 tysięcy ludzi, musi robić wrażenie.

- Czasami rozmawiam o tym z moim ojcem, który także kocha piłkę. Uważam, że taką atmosferę jak w starciu z Ruchem możesz poczuć tylko na finale Ligi Mistrzów albo w innym naprawdę ważnym spotkaniu. A to był zwykły mecz Ekstraklasy! Takie dni to spełnienie marzeń. Brakuje mi słów, aby to opisać. Nasi kibice są zdecydowanie najlepsi w Polsce, a pełny stadion co mecz tylko to potwierdza.

 

Niektórzy mówią, że otoczka PKO Bank Polski Ekstraklasy przewyższa jej poziom sportowy.

- Ekstraklasa jest mniej popularna od czołowych lig, ale moim zdaniem dorównuje im pod względem medialnym i kibicowskim. Każdy mecz jest transmitowany w Canal+, a w prasie i internecie pojawia się dużo komentarzy. Liga cały czas się rozwija, widać to na przestrzeni ostatnich kilku lat.

 

Widzew_Lech (41)

 

To sprawia, że czujesz większą presję niż na drugim poziomie rozgrywkowym w Hiszpanii?

- Trudno to w ogóle porównywać, bo wokół polskiej ligi dzieje się zdecydowanie więcej niż wokół zaplecza LaLigi. Ja jednak nie postrzegam tego jako presji, bardziej jako okazję do cieszenia się piłką. Gdy wychodzisz na boisko i widzisz pełen stadion zagrzewający cię do walki, to jest to dla ciebie dodatkowa motywacja. Pod tym względem Ekstraklasa zdecydowanie przewyższa drugą ligę hiszpańską.

 

A jak ogólnie oceniasz poziom sportowy naszej ligi?

- Już będąc w Hiszpanii byłem świadomy, że to solidne rozgrywki, ale każdy podkreślał, że aspekt fizyczny jest kluczowy. Gdy zacząłem grać w Polsce, to zauważyłem, że jest tu naprawdę wielu jakościowych piłkarzy. Przede wszystkim Ekstraklasa jest wyrównana. Każdy może wygrać z każdym, a między liderem i ostatnią drużyną nie ma przepaści. Faktycznie jest to fizyczna liga, jednak każdy zespół ma u siebie przynajmniej kilku naprawdę świetnych graczy.

 

Których z nich szczególnie byś wyróżnił?

- W Widzewie mamy Frana, który według mnie jest jednym z najlepszych zawodników w lidze. Sebastian Kerk miał dużo pecha w zeszłym sezonie, ale jego piłkarska jakość jest niesamowita. Dobrym napastnikem jest też Marc Gual, przeciwko któremu grałem wiele razy. Również Jesus Imaz z Jagiellonii i Nahuel Leiva ze Śląska, Lukas Podolski z Górnika. Mikael Ishak z Lecha to kolejny przykład. Może nie jest najszybszym graczem ligi, lecz ma jakość, szczególnie w przyjęciu i operowaniu piłką. Trudno się gra przeciwko niemu, choć ogólnie jako zespół z Lechem zaprezentowaliśmy się bardzo dobrze. Moim zdaniem pierwsza połowa przeciwko nim i pierwsza połowa w meczu z Górnikiem były najlepsze w zeszłym sezonie.

 

Spotkanie z Górnikiem było jednym z najlepszych wiosną, w którą weszliście czwartą porażką z rzędu, potem przyszła seria dobrych meczów, a pod koniec znów zdarzył się spadek formy. Jak zatem ocenisz tę rundę jako całokształt?

- Zasadniczo to był dobry sezon, zajęliśmy niezłe miejsce w tabeli. Nie da się wygrywać w każdej kolejce. Przez cały rok zdarzają się wzloty i upadki i naszym celem powinno być ustabilizowanie formy, bo bywało, że po serii trzech zwycięstw zaraz przychodziła seria trzech porażek. Trzeba dążyć do bycia zespołem stabilnym i do tego, aby nawet w momencie kryzysu nadal zdobywać punkty.

 

IMG_2855-Poprawione-Szum

 

Masz jakieś osobiste cele na ten sezon?

- Cały czas muszę się rozwijać i pomagać zespołowi. Chcę grać jak najwięcej i być w dobrej formie fizycznej, bo w zeszłym sezonie przytrafiło mi się kilka urazów. Teraz czuję się świetnie. Nie wiem, z czego to wynikało, po prostu czasem w piłce tak się zdarza. Dużo pracuję z fizjoterapeutami i mam nadzieję, że w tym roku nic nie będzie mi doskwierało, choć tego oczywiście nie da się przewidzieć. Poza tym chciałbym zachować jak najwięcej czystych kont i strzelić kilka goli, jeśli będzie to możliwe.

 

W jakim aspekcie w zeszłym sezonie rozwinąłeś się najbardziej?

- Myślę, że dobrze zaadaptowałem się do zespołu. Mój debiut przypadł na domowy mecz z Cracovią i sądzę, że zaprezentowałem się w nim z dobrej strony. Od pierwszego dnia miałem wsparcie od całej drużyny i sztabu, wszyscy chcieli, żebym poczuł się jak w domu. Gdy jesteś w takim środowisku, adaptacja przebiega łatwiej. Jestem też lepszy pod względem umiejętności czysto defensywnych, bo w grze jest bardzo dużo "przejść" i musiałem się do tego przyzwyczaić.

 

Jaki mecz w zeszłym sezonie uznałbyś za swój najlepszy?

- Dobrze wspominam swoje pierwsze spotkanie. Nie wiem, czy to był mój najlepszy występ, ale przed nim przez ponad dwa miesiące nie trenowałem z żadną drużyną. Sezon w Ibizie skończyłem w maju, a do Widzewa dołączyłem dopiero we wrześniu. Poza tym musiałem zmienić ligę, kolegów i wszystko inne. Dużo rzeczy się nawarstwiło, ale już od pierwszego gwizdka czułem się komfortowo i dlatego to właśnie ten mecz bym wyróżnił.

 

Wspomniałeś o tym, że do Widzewa trafiłeś już pod koniec okienka. Miałeś jakieś inne oferty z Polski?

- Interesowały się mną kluby z Hiszpanii, Polski i innych części świata, ale z Ekstraklasy to były bardziej zapytania niż konkretne oferty.

 

Jak czujesz się w Łodzi? Jak twojej rodzinie podoba się to miasto?

- Po pierwsze, Łódź jest atrakcyjnym miastem. Jest duże, więc masz wiele opcji do wyboru. Chcesz iść na zakupy? Masz wiele sklepów. Chcesz jechać do Warszawy, którą także lubię? Jest blisko. Chcesz zjeść? Jest dużo świetnych restauracji. Nie mamy powodu do narzekania. No może poza pogodą… ale miasto jest świetne! Z przyjemnością spędzam czas w restauracjach i kawiarniach, gdzie cieszymy się jedzeniem i próbujemy nowych dań. Lubię łódzką gastronomię, choć nie miałem za bardzo okazji do spróbowania polskiej kuchni. Jadłem tylko pierogi i niektóre zupy, ale niewiele. Razem z moją żoną kochamy sushi, a w centrum jest świetny lokal, gdzie często chodzimy. Z kolei mój syn Leo uwielbia pizzę. Na OFF Piotrkowska jest jedna restauracja, gdzie serwują dobre jedzenie, a kucharz pokazuje, jak przygotowuje to danie. Jednym z moich ulubionych sposobów na spędzanie wolnego czasu jest też przesiadywanie z rodziną w kawiarniach. Nie wiem, czy to kwestia Polski, czy tylko Łodzi, ale kawa jest tu znakomita.

 

IMG_0013

 

Jak często podczas takich wyjść trafiasz na kibiców proszących o autograf lub wspólne zdjęcie?

- To się zdarza, ale to zawsze miłe spotkania. Fani mają do nas wielki szacunek i pytają, czy mogą podejść, czy wspólne zdjęcie byłoby możliwe. Nie przekraczają granic, odnoszą się do nas z szacunkiem. Szczerze to doceniam.

 

Wspomniałeś o swojej żonie. Gdy Fran opowiadał na łamach tego cyklu o swojej partnerce, to mówił, że nie może ona podjąć pracy w Polsce, bo z zawodu jest pielęgniarką. Jak sytuacja wygląda u was?

- Na razie w ogóle nie szuka zatrudnienia, bo musi opiekować się naszym półtorarocznym synem. Jest bardzo ruchliwy, więc już przy nim mamy dużo pracy. W trakcie tygodnia spędzamy dużo czasu razem, ale są też mecze wyjazdowe i przedsezonowe zgrupowania trwające czasem nawet dziesięć dni, tak jak przed startem sezonu. Gdyby jeszcze ona pracowała, pogodzenie tego wszystkiego byłoby niemożliwe.

 

Kibice mieli okazję zobaczyć cię razem z synem na murawie Serca Łodzi. Polubił ten stadion?

- Często mówię mojej żonie, że on w przyszłości będzie szefem fanów Widzewa. Kocha przychodzić na stadion, zawsze jest w koszulce Klubu. Dodatkowo cały czas chodzi po mieszkaniu i podśpiewuje Taniec Eleny. Widzew zyskał nowego fana!

 

Wcześniej wspomniałeś o Warszawie. Jak podoba ci się to miasto? Miałeś okazję zobaczyć też jakieś inne miejsca w Polsce?

- Warszawa jest świetnym miastem z wieloma dobrymi restauracjami i atrakcjami dla dzieci. Czasem, gdy mam dwa-trzy dni wolnego, jedziemy tam, bo naprawdę stolica ma wiele ciekawych rzeczy do zaoferowania. Odwiedziłem także Kraków - przepięknie, szczególnie na Starym Mieście. Najbardziej podobało mi się jednak w Gdańsku. Byłem tam w zeszłym tygodniu i to miasto zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Raz pojawiłem się też w Poznaniu na badaniach, ale wtedy nie miałem okazji do zwiedzania.

 

Z kim najbliżej trzymasz się w szatni?

- Atmosfera w szatni jest świetna. Mam dobre relacje z każdym, ale najwięcej czasu spędzam z Franem i Fabio oraz wcześniej oczywiście z Jordim. Są dla mnie jak bracia, część mojej rodziny w Polsce. Przyjaźnię się też z Imadem, Mateuszem Żyrą i Lirimem Kastratim.

 

Finał Mistrzostw Europy oglądałeś razem z Franem?

- Wtedy byłem w Gdańsku, więc finał oglądałem w hotelu razem z moim synem. Zamówiliśmy pizzę i włączyliśmy mecz, a Hiszpania podniosła trofeum. Perfekcyjny dzień.

 

Widzew_153

 

Jak podobało ci się tamto spotkanie i ogólna postawa La Furia Roja na tym turnieju?

- Hiszpania wyglądała bardzo dobrze. Ten turniej jednak nieco odróżniał się od innych, bo drużyna nie tylko dominowała w posiadaniu piłki, ale była też niezwykle groźna w ataku. Nico Williams i Lamine Yamal zrobili różnicę, dobre występy zaliczyli Olmo oraz Rodri. Hiszpanie byli zabójczy w ofensywie i to zadecydowało. Bez wątpienia najlepsza drużyna na turnieju, choć Niemcy także zaprezentowali się z dobrej strony.

 

Yamal może być następcą Messiego?

- Messi był tylko jeden. Każdy piłkarz jest inny. Yamalowi wróżę wielką karierę, jestem pewien, że będzie przynajmniej w czołówce najlepszych zawodników na świecie. Messi jest jednak niedościgniony.

 

Zgadzasz się z opiniami, że Rodri lub Carvajal zasługują na przynajmniej podium Złotej Piłki?

- Obrońcy i pomocnicy są zazwyczaj pomijani w takich plebiscytach, zawsze mają trudniej. Sądzę jednak, że powinni być brani pod uwagę przy tej nagrodzie. Carvajal wygrał Euro i Ligę Mistrzów, Rodri strzelał ważne gole i triumfował w Premier League oraz na Mistrzostwach Europy. Zresztą pomijając drużynowe sukcesy, to moim zdaniem Carvajal jest obecnie najlepszym prawym obrońcą na świecie, podobnie jak Rodri jest najlepszą "szóstką". Trudno oczywiście przewidzieć, co się zdarzy, bo Mbappe i Bellingham na pewno również będą kandydatami.

 

De La Fuente przewyższył oczekiwania wobec niego? W Polsce wcześniej był trenerem raczej nieznanym, szczególnie porównując go do Luisa Enrique.

- Wykonał kawał dobrej roboty. Nie chodzi tylko o sposób gry, ale także o to, jaką pewnością siebie emanowali zawodnicy. To powinno być celem każdego trenera. Hiszpanie niczego się nie bali i to jest zasługa selekcjonera. Dokonał wielkiej rzeczy. To prawda, że część ludzi go nie doceniała, ale on pracował dla federacji od lat i dlatego był bardzo dobrze przygotowany. Rozumiał filozofię.

 

Mamy wspaniałą Hiszpanię, niewiele gorszych Niemców, ale ogólnie chyba zgodzisz się, że dla przeciętnego kibica ten turniej nie był zbyt atrakcyjny.

- Ludzie przed takimi turniejami mają wielkie oczekiwania, chcą wielu goli i liczą na to, że faworyci będą wygrywali wszystkie mecze w spektakularny sposób. W dzisiejszych czasach jest to jednak niemożliwe, bo poziom bardzo się wyrównał. Różnica między Włochami a Albanią nie jest już tak wielka jak kiedyś. Z każdym rokiem te granice coraz bardziej się zacierają. Wszystkie zespoły są dobrze przygotowane fizycznie i mają jakościowych graczy. Aczkolwiek zgodzę się, że kibic może odczuwać coraz mniej przyjemności.

 

IMG_3721

 

Florentino Perez próbował temu zaradzić poprzez wprowadzenie Superligi. Popierałeś ten pomysł?

- Nie wsłuchiwałem się aż tak dokładnie w szczegóły tego planu, ale zupełnie nie podoba mi się, że miały być to rozgrywki zamknięte. Spójrz na taką Gironę, która zagrała niebywały sezon - dlaczego oni mieliby nie brać w tym udziału? System, w którym cztery najlepsze drużyny awansują do europejskich pucharów, jest sprawiedliwy. Dlaczego, gdyby hipotetycznie Real skończył ligę na dwunastym miejscu, miałby on grać na poziomie międzynarodowym w kolejnym sezonie? Zdecydowanie wolę obecny stan rzeczy. Dodatkowo wprowadzenie takich rozgrywek dla bogatych klubów spowodowałaby pogłębienie nierówności między nimi a gorszymi zespołami.

 

Bliżej ci do Realu czy Barcelony?

- Muszę przeprosić kibiców Barcy, ale wolę Real. Jako dziecko zawsze im kibicowałem. Dziś kibicuję jednak przede wszystkim futbolowi. Gdy oglądałem Barcelonę z Messim, Xavim, Neymarem i Iniestą, chciałem ich wygranej, bo grali niesamowicie. Ogólnie jednak preferuję zespół Królewskich.

 

Jakie ligi oprócz LaLiga oglądasz najchętniej?

- Kocham oglądać Premier League. W tej lidze do 85. minuty może być 1:1, a potem mecz kończy się 3:3. Szalone rozgrywki, w których w minutę wszystko może się zmienić. Poza tym jest w niej wielu jakościowych piłkarzy. Przykładowo Virgil van Dijk jest moją inspiracją. Dobrze się ustawia, a do tego jest szybki i świetnie gra głową. To najbardziej kompletny stoper ze współcześnie grających. We wcześniejszych latach bardzo ceniłem Ramosa i Pique. Ten drugi jest najbardziej utalentowanym obrońcą, jakiego widziałem.

 

Masz wielu znajomych na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Hiszpanii?

- Właściwie to w każdym klubie kogoś znam. W Akademii Villarrealu spędziłem dwanaście lat, a jej wychowankowie często przebijali się naprawdę wysoko. Jednym z moich najbliższych przyjaciół jest Dani Raba, który właśnie wywalczył awans do LaLiga z Leganes. W Akademii dużo grałem z Alfonso Pedrazą, a ze znanym z Premier League Pau Torresem przez lata tworzyłem duet stoperów. Byłem też w jednej drużynie z Rodrim, który dziś jest gwiazdą Manchesteru City.

 

Jak wspominasz czas w akademii tak znanego klubu?

- Jeden z najlepszych okresów w życiu. Miałem jedenaście lat, gdy do niej trafiłem, a opuściłem ją mając 22 czy 23 lata. Spędziłem tam całą młodość, a Villarreal stał się częścią mnie. Dorosłem tam jako piłkarz i jako człowiek. Gdy wracam do tych wspomnień zarówno z boiska, jak i spoza niego, na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Dodatkowo wtedy powstał mój pseudonim - Juan Ibiza. W Akademii było kilkunastu Juanów, więc trzeba było się jakoś wyróżnić. Ludzie zaczęli mówić na mnie Ibiza i po paru latach tak się do tego przyzwyczajono, że gdybym na koszulce miał napisane Juan Fernandez, nikt nie wiedziałby, kim jestem.

 

Mieliście w tamtych latach styczność z Franem? Czy tak naprawdę zapoznaliście się dopiero w Widzewie?

- Poznaliśmy się już wtedy, choć Fran jest trzy lata młodszy ode mnie. W pewnym momencie, w moim ostatnim roku w Villarrealu, trafił do rezerw i zaczęliśmy grać razem. Poza tym obaj przez lata mieszkaliśmy w Akademii, byliśmy daleko od swoich domów i to nas zbliżyło. Potem nie widzieliśmy się kilka lat, ale znów trafiliśmy na siebie tutaj, w Łodzi. Fran świetnie mnie przyjął i teraz spędzamy dużo czasu wspólnie.

 

Ibiza to chyba najważniejsze miejsce w twoim życiu?

- To moje ulubione miejsce na świecie. Urodziłem się tam i spędziłem pierwsze lata życia, na wyspie nadal żyją moi rodzice i siostra. Moi rodzice od 37-38 lat mieszkają na Ibizie po tym, jak przeprowadzili się z Argentyny. To wyjątkowe miejsce, ale aby to zrozumieć, trzeba samemu się tam wybrać. Ludzie mówią o atmosferze i pięknie wyspy, lecz naprawdę poczujesz to dopiero na własnej skórze.

 

Opowiedz coś więcej o swoich argentyńskich korzeniach.

- Zdecydowana większość mojej rodziny pochodzi z Mar del Plata, ale mam też krewnych w Buenos Aires oraz Neuquen i Cipolletti. Mar del Plata jest położona blisko Buenos Aires - to ładne turystyczne miasto z urodziwą plażą. Mój ojciec urodził się w Buenos Aires, ale wychowywał się w Mar del Plata, gdzie urodziła się zresztą moja mama.

 

Jak często odwiedzasz ten kraj?

- Ostatni raz byłem chyba piętnaście lat temu. Jako dziecko spędzałem tam każde Boże Narodzenie, ale wraz ze wzrostem znaczenia piłki w moim życiu mój kalendarz stawał się coraz bardziej napięty. Na większe wakacje mogłem pozwolić sobie tylko latem, a w Argentynie wtedy jest zima. Dlatego, gdy mam trzy tygodnie wakacji, wolę spędzić je na Ibizie. Częściej zdarza się, że to argentyńska część rodziny przylatuje do Europy, aby się z nami zobaczyć.

 

IMG_3051

 

Czas na ostatni wątek piłkarski. W UD Ibiza grałeś z Polakiem, Mateuszem Boguszem, który teraz imponuje formą w MLS. Jak go wspominasz? Konsultowałeś z nim swój transfer do Widzewa?

- Bogusz jest niesamowitym piłkarzem. Gdy pierwszy go zobaczyłem, od razu pomyślałem sobie, że ma niezwykłą jakość. Jest też obdarzony bardzo dobrym uderzeniem. Prezentował się znakomicie, ale zerwanie więzadeł wyeliminowało go z gry na kilka miesięcy. Po powrocie zdołał jednak wrócić na wysoki poziom. Niezwykle go cenię. Co do transferu - nie rozmawiałem z nim, bo wszystko działo się tak szybko, że nawet nie miałem okazji tego zrobić. Wszystko rozstrzygnęło się w 3-4 dni. Odezwałem się do niego dopiero po podpisaniu kontraktu, a on mówił mi o tym, jak żyje się w Polsce. Zawsze dobrze się o niej wypowiadał.

 

Jaka jest geneza określenia "folleti"? To pytanie nurtuje chyba każdego, kto śledzi cię w mediach społecznościowych lub oglądał materiały z obozu w Opalenicy.

- Oczywiście wzięło się to z Akademii Villarrealu. Tam było wielu szalonych ludzi. Po hiszpańsku znaczy to coś w stylu słowa "przystojniak". Używaliśmy go tak często, że dziś nawet zapytany o nastrój odpowiadam "folleti" i każdy wie, że wszystko jest w porządku.

 

Jakie są twoje pasje pozapiłkarskie?

- Kocham podróżować i odkrywać nowe restauracje. W ciągu tygodnia jem oczywiście zgodnie z jadłospisem przygotowywanym dla nas przez Klub, ale gdy mam dzień wolny, chętnie wybiorę się z rodziną do jakiejś restauracji lub nowego miasta. W tym roku odwiedziłem Londyn i uważam, że to jedno z najlepszych miast na świecie. Czasem z żoną oglądamy też jakieś filmy, ale zwykle po całym dniu zabaw z Leo nawet na to nie mamy siły. Z ulubionych tytułów mógłbym jednak wyróżnić "Dom z papieru" i "Peaky Blinders".

 

Jeśli nie byłbyś piłkarzem, to kim?

- Zacząłem studia psychologiczne, ale po pierwszym roku je przerwałem. Interesuje mnie też fizjoterapia. Może to byłyby jakieś opcje. Ewentualnie coś związanego z piłką, może trener. Trudno powiedzieć, bo całe życie się tym zajmuję i nigdy nie rozważałem innych scenariuszy.

 

Myślałeś o powrocie na uniwersytet po zakończeniu kariery?

- Możliwe, bo ostatnio moja żona zaczęła te studia. Pracuje już jako terapeutka i nauczycielka, ale cały czas chce się rozwijać i stąd taka decyzja. Przeglądałem trochę jej podręczników oraz wykładów, przez co znowu zacząłem się nad tym zastanawiać.

 

Masz już jakieś wstępne plany na emeryturę?

- Na pewno wrócę do Hiszpanii i nadal chcę być związany z futbolem, ale jeszcze nie wiem, w jaki sposób. Chyba już niekoniecznie jako trener, prędzej jako agent. Chciałbym mieć również swoją własną klinikę fizjoterapii. Nie jako pracownik, ale właściciel. Zobaczymy, bo myśli mam dużo.

 

Czas na ostatnie pytanie, które chyba powinienem zadać po polsku. Jak radzisz sobie z naszym językiem?

- Jest wymagający, ale próbuję krok po kroku. Znam kilka słów, choć nie jestem w stanie prowadzić rozmowy, bo szyk zdania jest bardzo trudny. Opanowanie języka jest jednak jednym z moich celów. Uda się!