Jak robotnicza brać kibicowała widzewiakom
Ładowanie...

Global categories

07 October 2020 19:10

Jak robotnicza brać kibicowała widzewiakom

"(...) w parku 3 Maja koniecznie trzeba odgrodzić boisko choćby sznurem od publiczności, która przechodzi poza linie i utrudnia sędziemu w prowadzeniu zawodów. Przydałoby się trochę ławek dla publiczności".

Tak w 1922 roku, niedługo po reaktywacji klubu, w łódzkiej prasie po raz pierwszy napisano o kibicach piłkarskiej drużyny Widzewa, którzy przybyli do parku 3 Maja na mecz z rezerwami ŁKS-u. Byli to zupełnie inni sympatycy RTS-u, jeśli chodzi o sposób i styl dopingowania, od tych, którzy dzisiaj zasiadają na trybunach stadionu przy alei Piłsudskiego.

Nic dziwnego, bo były to zupełnie inne, przedwojenne czasy, a kibice Robotniczego Towarzystwa Sportowego przez całe lata 20. ubiegłego wieku musieli błąkać się po całej Łodzi, wynajmując boiska i place od innych zrzeszeń sportowych. Park 3 Maja czy boisko przy ulicy Wodnej to tylko niektóre miejsca, w których rozgrywali mecze w roli gospodarza.

Mimo braku swojego własnego stadionu piłkarze przedwojennego Widzewa szybko zyskali liczne grono zwolenników, o czym świadczy kolejna prasowa relacja z 1922 roku, którą przypomniano w książce "Widzew Łódź. Dzieje Międzywojenne" autorstwa braci Tomasza i Włodzimierza Gawrońskich. Tak w "Kurierze Wieczornym" opisano wydarzenia z meczu z Siłą: "Spotkania Widzewa cieszą się zawsze liczną frekwencją publiczności (...) i po zremisowanym 2:2 publiczności zgromadziło się ok. 1000 osób, przeważnie ze sfer robotniczych, co jest wyłącznie zasługą RTS Widzew".

Wtedy w rozgrywkach o mistrzostwo Polski przychodziło średnio 3 tysiące kibiców na mecz, więc taka frekwencja podczas towarzyskiego spotkania Widzewa na boisku przy ul. Wodnej świadczyła o tym, że RTS od początku wznowienia swojej działalności miał licznych i wiernych fanów. W lokalnej prasie określono ich mianem "robotnicza brać", co było ewidentnym wskazaniem na to, skąd wywodzi się większość kibiców piłkarskiej drużyny Widzewa.

Zdjęcie nr 2: Lata 30. Lekkoatletyczne zawody na stadionie RTS-u przy ul. Rokicińskiej. Na drugim planie kibice Widzewa w wieku od lat kilku do kilkudziesięciu...

W kolejnych latach międzywojennej Polski o kibicach RTS-u pisano często, ale nie zawsze były to pozytywne laurki wystawiane przez łódzkich dziennikarzy bywających na meczach Widzewa. Na przykład w 1923 roku podczas meczu ze Szturmem rozegranego w mistrzostwach łódzkiej klasy B widzewska widownia urządziła "kocią muzykę" pod adresem sędziów, dodatkowo wzbogaconą o "nienadające się do druku epitety". Przedwojenni sympatycy Widzewa od początku byli nieufni wobec "kaloszy", czyli arbitrów prowadzących spotkania z udziałem robotniczej drużyny.

Należy jednak pamiętać, że w tamtych czasach piłkarska publika w całej Polsce dopiero "uczyła się" oglądania futbolu na żywo oraz umiejętnego "czytania" gry zawodników oraz pracy sędziów. Stąd brały się liczne nieporozumienia i często przesadzone reakcje kibiców pod adresem piłkarzy drużyny przeciwnej czy prowadzącego zawody arbitra.

Warto też wspomnieć o opublikowanych na początku 1933 roku statystykach frekwencji na meczach łódzkich drużyn. Według tych zestawień Widzew pod względem liczby kibiców był czwartym klubem w mieście. Liczniejszą publicznością mogły się pochwalić tylko Hakoah, ŁTSG i ŁKS.

Więcej o przedwojennych kibicach Widzewa możecie przeczytać w książce ”Widzew Łódź. Dzieje Międzywojenne”. Dzieło braci Tomasza i Włodzimierza Gawrońskich, z którego informacje wykorzystano w tym tekście, jest do kupienia w oficjalnym sklepie Widzewa Łódź (SPRAWDŹ).

***

Miesiąc październik w ramach jubileuszu 110-lecia Widzewa jest dedykowany kibicom czerwono-biało-czerwonych. Na oficjalnej stronie klubu oraz na antenie radia Widzew.FM będą prezentowane teksty i audycje dotyczące historii kibiców Widzewa.