Global categories
Bartłomiej Niedziela: Wracam i będę walczyć
Marcin Olczyk: W końcówce rundy na dobre wypadłeś z kadry meczowej z powodu urazu. Czy problemy zdrowotne masz już za sobą?
Bartłomiej Niedziela: Tak faktycznie było. Przytrafiła mi się kontuzja zaczepu mięśnia czworogłowego. Przerwa w grze trwała niestety dłużej niż pierwotnie myślałem i z zakładanych dwóch, trzech tygodni przeciągnęła się do prawie sześciu. W związku z tym w końcowej części zmagań nie byłem w ogóle brany pod uwagę do gry. Wyleczyłem się jednak do końca i w okresie roztrenowania ćwiczyłem już na pełnych obrotach. Wszystko jest teraz w porządku, dlatego z niecierpliwością czekam na wznowienie treningów. Głód piłki jest, zwłaszcza że minioną rundą niestety nie miałem możliwości się zmęczyć.
Zimą zaczynasz w związku z tym z czystą kartą? Chcesz walczyć o miejsce w Widzewie i o awans z drużyną?
- Jak najbardziej. Stawiam się 15 stycznia na treningu w pełni przygotowany do ciężkiej pracy i podejmuję walkę. Miniona runda była w moim wykonaniu słaba, chyba najgorsza, jaką przeżyłem, a na domiar złego przytrafił się ten uraz. Jestem tym mocno wkurzony, nie tak miało być. Mam coś do udowodnienia - nie tylko ludziom, którzy postawili już na mnie krzyżyk, ale przede wszystkim sobie. Nie składam broni i chcę pokazać się z jak najlepszej strony. Jak tylko zdrowie pozwoli, będę walczyć o miejsce w pierwszej jedenastce.
Dużo jesienią nie grałeś, ale też trenerzy nie bali się puszczać cię do boju w trudnych momentach. Cały czas możesz chyba Widzewowi sporo zaoferować, zwłaszcza że jesteś bardzo doświadczonym zawodnikiem?
- Znam swoją wartość. Trochę też już w piłkę gram. Mam na koncie występy w klubach, które walczyły o awans - w Chojniczance czy Górniku Łęczna, gdzie ta sztuka nam się udała. Dlatego wierzę, że i w Widzewie się przydam. Występować mogę na każdej pozycji, na której będzie mnie widział trener. Jeśli zyskam zaufanie, będę starał się za nie odpłacić najlepszą możliwą postawą. Oby tylko jak najwięcej grać.
Faktycznie w minionej rundzie pojawiałeś się na różnych pozycjach na boisku. Nie ma to dla ciebie żadnej różnicy?
- Nie. Pewnie ma tu znaczenie moje doświadczenie. Czy trener będzie mnie wystawiać na boku obrony, czy w pomocy - na boku lub środku, będę chciał jak najlepiej wywiązać się z moich zadań. Nie obawiam się żadnej pozycji. Mamy mocny skład, ale ja od siebie dużo wymagam i postawiłem sobie za cel indywidualny wywalczenie miejsca w składzie. Drużynowy cel jest oczywiście jasny i wszystkim znany.
Dwa punkty straty do Sokoła KONSPORT Aleksandrów Łódzki nie będą dla was wiosną problemem w realizacji tego celu nadrzędnego, czyli wywalczeniu awansu?
- Przed sezonem byliśmy stawiani w roli faworyta i to się nie zmienia. Liga zweryfikowała jednak w jakiś sposób zapowiedzi. Rywale do meczów z nami zawsze podchodzili dużo mocniej zmotywowani niż do walki z innymi zespołami, ale my się z tym liczymy i jesteśmy już o tę rundę mądrzejsi. Wiosną nie możemy już po prostu tracić punktów. Po dobrym przepracowaniu okresu przygotowawczego nie powinniśmy mieć problemu z żadnym rywalem. Nikogo się nie obawiamy, a już na pewno nie Sokoła, z którym byliśmy w stanie wygrać na wyjeździe 2:0. Wiemy jednak, że awansu nie wygrywa się meczami z najlepszymi, a właśnie z najsłabszymi teoretycznie drużynami. Nie możemy już sobie pozwolić na takie wyniki, jak remis w Wikielcu, który dla każdego z nas był bolesny.
Czy trzecia liga czymś cię zaskoczyła?
- Na tym szczeblu rozgrywkowym jest naprawdę wielu dobrych zawodników, zwłaszcza młodych, dobrze rokujących, którzy muszą przebić się przez ten poziom, ograć na nim, żeby ruszyć wyżej. Fizycznie i wydolnościowo te drużyny nie odbiegają jakoś mocno od ekip z wyższych lig. Biegają przez pełne 90 minut. Potrafią odpowiednio się zmobilizować. Walka, zaangażowanie i wybieganie - te czynniki charakteryzują trzecią ligę. Poza tym nie zawsze najważniejsza jest tu gra w piłkę. Czasem kluczowe jest po prostu przeszkadzanie, co było widać w wielu naszych meczach. Większość z tych zespołów trzymało się jakoś do pierwszej bramki.
Jak oceniasz treningi pod wodzą trenera Smudy i jego sztabu szkoleniowego?
- Trudno powiedzieć, żebyśmy w trakcie rundy robili na zajęciach coś nietypowego czy zaskakującego. Było to, co wszyscy lubią najbardziej, czyli treningi przede wszystkim z piłką. Nie miałem okazji przejść przez okres przygotowawczy z trenerem Smudą, ale myślę, że zwłaszcza ci doświadczeni zawodnicy mają na tyle wytrenowane i przygotowane organizmy, że nie mają się czego obawiać. Podoba mi się na pewno dyscyplina na treningach. To ważne, żeby każdy był skoncentrowany na pracy, bo potem przenosi się to na mecze i gra zaczyna wyglądać dużo lepiej. Dużo się o tym mówi, ale naprawdę liczymy, że po dobrze przepracowanym okresie przygotowawczym będziemy w stanie wywalczyć awans.