Global categories
Awans wywalczony na… jeziorze
Ten mecz zapowiadano jako spotkanie na szczycie tabeli I ligi, bo oba kluby należały do ścisłej czołówki zaplecza ekstraklasy. Oba też były przed tym meczem niepokonane na swoich stadionach w ligowym sezonie 2009/2010. Widzew to miano zachował wtedy do końca rozgrywek, a Sandecja nie. Właśnie za sprawą łodzian.
Jednak zanim doszło do meczu, ten mógł się nie odbyć z powodu fatalnych warunków atmosferycznych panujących w Nowym Sączu. Od rana padał tam intensywny deszcz i w momencie rozpoczęcia spotkania boisko na stadionie Sandecji bardziej przypominało jezioro niż trawiastą murawę do gry w piłkę.
Ostatecznie sędzia zgodził się rozegrać spotkanie, które miało być transmitowane na antenie TVP Sport. Mimo relacji TV oraz nie najlepszej pogody, w daleką wyprawę na Sądecczyznę wybrało się 600 kibiców Widzewa, którzy z trybun wspierali swoich piłkarzy. Ogółem tamten mecz przyciągnął na stadion aż 7000 widzów.
Okazało się, że obejrzeli oni ciekawe, ale jednostronne widowisko. Mimo że Widzewiacy przystąpili do gry bez swojego najlepszego strzelca Marcina Robaka, to na boisku totalnie zdominowali niepokonanych dotąd gospodarzy. Już po 30. minutach łodzianie prowadzili 2:0 po dwóch kapitalnych strzałach głową Litwina Darvydasa Sernasa (na zdjęciu).
W międzyczasie doszło do groźnej sytuacji - w 12. minucie pomocnik Widzewa Łukasz Grzeszczyk zderzył się z Senegalczykiem Niane z Sandecji. Po interwencji lekarzy wrócił do gry, ale wytrzymał jeszcze tylko osiem minut. Widzewiak w 20. minucie opuścił boisko, a następnie został odwieziony do szpitala z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu.
Mniej więcej w tym samym czasie doszło też do zadymy na trybunach, gdzie miejscowi kibice starli się z ochroną. Mecz został przerwany na kilka minut i dopiero rozmowa z kibicami obecnego prezesa Sandecji, a wtedy jej napastnika - Arkadiusza Aleksandra, uspokoiła sytuację.
Na boisku nadal dominował Widzew. Podopieczni trenera Pawła Janasa jeszcze przed przerwą podwyższyli na 3:0 (Piotr Grzelczak). Wprawdzie osiem minut po przerwie Dariusz Gawęcki strzelił gola dla Sandecji, ale to było wszystko, na co tego dnia było stać gospodarzy. W 63. minucie pięknym strzałem z woleja Krzysztof Ostrowski zdobył czwartą bramkę dla Widzewa Łódź, a dwie kolejne w ostatnim kwadransie dorzucili ponownie Grzelczak oraz Przemysław Oziębała.
I tak oto "telewizyjny" mecz na szczycie ówczesnej I ligi zakończył się przekonującym triumfem 6:1 łodzian, którzy nie tylko zapewnili sobie tym zwycięstwem awans do ekstraklasy, ale również mistrzostwo ligi. Zapisali się też w historii Klubu, bo do dzisiaj jest to jedno z najwyższych ligowych zwycięstw Widzewa na wyjeździe na szczeblu rozgrywek centralnych.
- Mecz mógł się podobać i był dla kibiców atrakcyjny, bo Sandecja chciała grać w piłkę, a z takimi zespołami Widzew potrafi stworzyć widowisko. Napastnicy Piotr Grzelczak i Darvydas Sernas zagrali bardzo fajne spotkanie, pokazując, że bez Marcina Robaka też jesteśmy silni. Świętowania sukcesu na razie nie będzie. W nocy wracamy do Łodzi, a potem czekają nas jeszcze cztery mecze - mówił po meczu trener Paweł Janas.
Można powiedzieć, że jego podopieczni - mimo awansu - nie odpuścili końcówki sezonu. Najpierw u siebie pokonali 3:2 MKS Kluczbork i 2:1 Pogoń Szczecin. Potem wprawdzie była porażka 0:1 ze Zniczem w Pruszkowie, ale na zakończenie rozgrywek Widzewiacy pokonali 3:0 Górnika Zabrze, potwierdzając swoją dominację w I lidze sezonu 2009/2010.
Bilans meczów Widzew Łódź - Sandecja Nowy Sącz:
I liga: 5 (3-0-2) 9-7*
Puchar Polski 1 (0-1-0) 2-2
Ogółem: 6 (3-1-2) 11-9
*podano po kolei liczbę meczów, zwycięstw - remisów - porażek i bilans bramek.
Fot. Maciej Kukuła