106 lat minęło!
Ładowanie...

Global categories

25 November 2016 10:11

106 lat minęło!

25 listopada 2016 roku Widzew Łódź obchodzi swoje 106. urodziny. Warto tego dnia wspomnieć najdonioślejsze chwile w historii klubu i zapytać ludzi z nim związanych, czym dla nich jest Widzew.

- Dla mnie Widzew to cały świat - jasno sprawę przedstawiał śp. Ludwik Sobolewski, wieloletni prezes klubu, wizjoner i twórca Wielkiego Widzewa. Znamienne słowa wypowiedziane przez wyjątkową osobę są idealnym wstępem do historycznych wspominek z okazji 106. rocznicy istnienia klubu.

RTS Widzew Łódź jest drużyną jedyną w swoim rodzaju. W ostatnich latach los jej jednak nie oszczędzał. Przez minione piętnaście lat wydarzyło się bardzo wiele - poczynając od niespotykanego  dwukrotnego (rok po roku) awansu do Ekstraklasy, na spadku z I ligi i wycofaniu z rozgrywek kończąc.

W połowie 2015 roku, gdy Widzew mógł zniknąć z piłkarskiej mapy Polski, zebrało się kilkanaście osób, które chciały podnieść drużynę z kolan. Dzięki nieustępliwości Zarządu i przychylności Polskiego Związku Piłki Nożnej, ale też zapleczu historycznemu i ogromnej liczbie kibiców na całym świecie, udało się rozpocząć odbudowę klubu. Pierwszym trenerem Stowarzyszenia Reaktywacji Tradycji Sportowych został Witold Obarek, który po kilku kolejkach ustąpił miejsca Marcinowi Płusce. Młody szkoleniowiec w znaczny sposób przyczynił się do awansu do III ligi, zanotował też trzydzieści trzy (!) mecze bez porażki, w tym trzynaście kolejnych zwycięstw z rzędu. Ustanowił też najwyższą wygraną (10:0 w okręgowym Pucharze Polski z LKS Gałkówek). W międzyczasie powstał zupełnie nowy, choć w historycznym miejscu, dom dla Widzewa. Wraz z początkiem rudny wiosennej sezonu 2016/2017 RTS będzie grał już na nowym stadionie, a kibice już kilka miesięcy przed meczem zapełniają go w szybkim tempie, sięgając po karnety. #KarnetNaWidzew

O porażkach i upadkach powinno mówić się mało albo wcale, dlatego tylko z kronikarskiego obowiązku wspomnieć należy, że początek lat 90-tych XX wieku to także trudny moment widzewskiego istnienia - spadek do II ligi i problemy finansowe związane z transformacją ustroju politycznego jaka miała miejsce w Polsce. Gorszy okres trwał na szczęście tylko jeden sezon i od tamtego momentu, od sezonu 1990/1991, rozpoczął się czerwono-biało-czerwony marsz po najwyższe laury. W klubie pojawili się nowi inwestorzy - Andrzej Grajewski oraz Andrzej Pawelec. Kolejne kilka sezonów nie zapisało się szczególnie na łamach historii, jednak wydarzenia z sezonów 1995/1996 i 1996/1997 wynagrodziły wszystko. 

Pierwszy z wielkich sezonów to wygrana w cuglach całej ligi. Łodzianie pod wodzą Franciszka Smudy nie zanotowali żadnej (!) porażki we wszystkich 34 meczach ligowych. Dodatkowo pokonali odwiecznego rywala, Legię Warszawa, w wyjazdowym pojedynku 2:1. Mecz ze stołeczną drużyną decydował o mistrzostwie, a o zdobyciu "majstra" decydowały ostatnie minuty. Szalony mecz, szalony wynik - historia napisała się sama.

Po zdobyciu Mistrzostwa Polski przez Widzew Łódź otworzyły się przed nim drzwi do europejskich pucharów. Runda wstępna Ligi Mistrzów to dwumecz z Broendby IF, który wielu kibicom zaserwował pewnie zawał serca. Mecz w Łodzi zakończył się zwycięstwem RTS 2:1, jednak to w rewanżu w całej okazałości ukazał się widzewski charakter. Rewanż w Danii rozpoczął się dla łodzian od straty trzech bramek, co dawało awans gospodarzom. Jednak heroiczna, zawzięta, ale skuteczna pogoń za wynikiem zmieniła oblicze tamtego starcia. Mecz ten zapadnie wszystkim w pamięci z dwóch powodów. Gdy wszyscy spisywali drużynę czerwono-biało-czerwonych na straty, widzewiacy dokonali rzeczy niebywałej, wrócili z dalekiej podróży przeważając szalę zwycięstwa na swoją stronę. Druga sprawa to niezwykle emocjonalny komentarz Tomasza Zimocha, którego nie da opisać się słowami - to trzeba po prostu usłyszeć. Następnym etapem była już faza grupowa Ligi Mistrzów, która ma papierze mogła wyglądać na walkę Dawida z Goliatami z Dortmundu czy Madrytu. - Widzew napsuł nam sporo krwi - wspominał po latach rywalizację z drużyną z al. Piłsudskiego Ottmar Hitzfeld, legendarny trener Borussi Dortmund. Remis z późniejszym triumfatorem Ligi Mistrzów, bramka Marka Citki strzelona z połowy boiska w Madrycie, wygrana w europejskich rozgrywkach w Bukareszcie - o tej pięknej historii można by pisać bardzo wiele - nic dziwnego. Trzeba ją znać i o niej pamiętać! 

Niedługo trzeba było czekać na kolejny sukces - i to w jakich okolicznościach! Rzadkością jest, by historia powtarzała się dwa razy w ciągu niespełna dwunastu miesięcy. W sezonie 1996/1997 tak się jednak stało! Widzew i Legia ponownie walczyły o mistrzostwo. O wygraniu ekstraklasy miał zdecydować przedostatni mecz - ze stołeczną drużyną w Warszawie. Na pięć minut przed końcem spotkania to wojskowa drużyna była o krok od mistrzostwa. Wtedy stało się coś niemożliwego, niesłychanego, a o samym wydarzeniu do dziś powstają reportaże i publikacje.

- To było tak niesamowite uczucie, że głowa mała. Widzewiacy pokazali wtedy, że "widzewski charakter" to nie jest wyświechtany slogan - powiedział w rozmowie z oficjalną stroną klubową Paweł Zarzeczny o meczu z Broendby, jednak te słowa pasują również do warszawsko-łódzkiego pojedynku. Gdy kibice Widzewa wychodzili już ze stadionu ze łzami w oczach, w piłkarzy wstąpiło drugie życie i odrobili straty z nawiązką. Spotkanie zakończyło się spektakularnym wynikiem 3:2 dla RTS, mimo że w 85. minucie goście przegrywali 0:2. Ach, cóż to był za mecz…

Cofając się jeszcze dalej w przeszłość, z największą przyjemnością wracamy do początku lat osiemdziesiątych, kiedy Widzew zdobył swoje pierwsze podwójne mistrzostwo kraju. Sezony 1980/1981 oraz 1981/1982 należały do łodzian. Wtedy Widzew podbił jednak nie tylko Polskę, ale i Europę. Liverpool? Nie ma problemu, pokonamy ich. Juventus Turyn? Wyrwiemy im ten awans. Manchester United? Manchester City? Spróbujcie szczęścia. My się was nie boimy. Widzew z tego okresu bohaterów ma wielu - Zbigniewa Bońka, śp. Włodzimierza Smolarka, Władysława Żmudę, Mirosława Myślińskiego, Wiesława Wragę, śp. Krzysztofa Surlita, śp. Marka Piętę, Józefa Młynarczyka, Andrzeja Możejkę czy Andrzeja Grębosza. Dzięki Nim tu jesteśmy

Założony w 1910 roku Widzew długo czekał na dobre czasy. W końcu potwierdził jednak, że nie jest zwykłym klubem piłkarskim. Co ta wyjątkowa marka znaczy dzisiaj dla przedstawicieli różnych pokoleń z nią związanych? Przy okazji 106. rocznicy powstania klubu zapytaliśmy o to kilka osób z widzewskiego środowiska.

Kacper Pipczyński (stoper juniorów starszych RTS Widzewa Łódź): Widzew jest dla mnie czymś wielkim. Od najmłodszych lat tata zabierał mnie na mecze. Od siódmego roku życia do dzisiaj trenuję w tym klubie. Rok 2016 przyniósł debiut w pierwszej drużynie, to jest to, o czym marzy każdy młody chłopak. Zakładając koszulkę z herbem momentalnie znikają wszystkie problemy. Nie kojarzę jakiegoś specjalnego wydarzenia związanego z datą 25 listopada, jednak dla każdego widzewiaka z krwi i kości powinien być to ważny dzień. Myślę, że nasi założyciele nie spodziewali się aż tak wielkiego sukcesu czerwono-biało-czerwonych. Szkoda, że ostatniego spotkania nie gramy na własnym stadionie, wtedy kibice mogliby okrasić to wydarzenie jakąś ciekawą, historyczną oprawą. Powinniśmy mieć tę datę w sercu.

Jakub Mąkosza (napastnik juniorów starszych RTS Widzewa Łódź): RTS to dla mnie najważniejszy klub ze wszystkich! Tutaj zaczynałem stawiać swoje pierwsze piłkarskie kroki, również tu chciałbym zakończyć swoją karierę. Dobro tego klubu leży mi na sercu i śmiało mogę powiedzieć, że jestem fanatykiem łódzkiego Widzewa. Kojarzę jedno ciekawe wydarzenie, gdy na 105-lecie klubu został zorganizowany bieg ulicą Piotrkowską, w którym wystartowało stu pięciu widzewiaków. Niestety ze względów zdrowotnych nie udało mi się wtedy pobiec. Dzień 25 listopada jest dla mnie bardzo ważnym dniem każdego roku – to wtedy powstał jeden z najbardziej zasłużonych klubów w historii Polski, z ogromnymi tradycjami. Zawsze, gdy patrzę w kalendarz i widzę tę datę, wywołuje ona u mnie uśmiech i dumę. Każdy widzewiak na pewno nie przechodzi obojętnie obok tego dnia. Chodzi tutaj o pamięć i chwilę zadumy nad tą bogatą historią.

Kamil Piskorski (defensywny pomocnik i kapitan juniorów młodszych RTS Widzew Łódź): Widzew jest znaczną częścią mojego życia. Tutaj trenuję i w całości się temu klubowi oddałem. Jestem dumny, że mogę grać z herbem na piersi i robię wszystko, co w mojej mocy, by godnie go reprezentować. Samego wydarzenia związanego z datą rocznicy nie kojarzę, ale pamiętam, że w 2014 roku kilka dni przed rocznicą graliśmy mecz derbowy na naszym starym stadionie. To było bardzo miłe wydarzenie. Data na pewno jest szczęśliwa, wiąże się dla mnie z dużym sentymentem. W tym dniu z chłopakami wspominamy stare, dobre czasy, ale również pochylamy się nad tymi gorszymi momentami. Myślę, że w tym dniu powinniśmy przypomnieć sobie historię i okoliczności powstania Widzewa. Każda rocznica powinna mieć dla nas duże znaczenie, w końcu to początek czegoś wielkiego.

Michał Czaplarski (stoper i kapitan RTS Widzewa Łódź): Widzew to dla mnie coś więcej niż klub – tutaj się wychowałem, mieszkałem niedaleko stadionu, to całe moje młodzieńcze lata życia. Tak na szybko trudno sobie coś konkretnego przypomnieć, jeśli chodzi o datę założenia RTS. Moim pierwszym skojarzeniem jest jednak rok 1996 i występy w Lidze Mistrzów, którą miałem okazję oglądać na żywo dzięki tacie, który załatwił bilety na to wielkie wydarzenie. Dla każdego kibica Widzewa data powstania klubu powinna być świętem i początkiem pięknej piłkarskiej historii.

Marcin Kozłowski (obrońca i wychowanek RTS Widzewa Łódź): Jestem dumny z tego, że jest mi dane grać z tym herbem na piersi! Widzew jest bardzo bliski memu sercu. Od małego byłem wychowywany w czerowno-biało-czerwonej wierze przez tatę czy kolegów z osiedla. Data kojarzy mi się jedynie z powstaniem klubu i mówi ona jedno – powstaje wielki klub, który w późniejszym czasie zdominuje Polskę, ale również da radę w Europie. Gdyby nie ta data i kilku zapaleńców, dziś by nas nie było. Widzew to nie tylko piłka nożna, ale również sens życia. Dzięki powstaniu Klubu mieliśmy okazję przeżywać wiele pięknych chwil. Raz było lepiej, czasem gorzej, ale Widzew zawsze był, jest i będzie w sercach wielu ludzi. To dzięki nim może liczyć na ogromne wsparcie, najlepszym przykładem jest obecny czas, w którym kibice wspierają Reaktywację.

Kamil Tlaga (obrońca RTS Widzew Łódź): Widzew Łódź jest dla mnie klubem, który pozwolił mi poczuć się jak zawodowiec. Mimo niskiego poziomu rozgrywkowego czuję się tutaj jak w ekstraklasie. Od pierwsza dnia, gdy zacząłem tutaj grę, wiedziałem gdzie gram i o jakie cele. Są to niezapomniane chwile, wspomnienia na całe życie. To jest coś niesamowitego - zakładasz koszulkę, nosisz herb na sercu i musisz zawsze dawać z siebie wszystko! Wiele dla mnie znaczy możliwość gry tutaj - Widzew daje mi dużo i ja chciałbym oddać mu to samo. Ze względu na to, że jestem dopiero "raczkującym" Widzewiakiem data poza rocznicą powstania klubu nic mi nie mówi. Dla zagorzałych kibiców powinien to być jeden z ważniejszych dni, w którym warto świętować powstanie najlepszego i jednego z najbardziej rozpoznawalnych klubów w Polsce i Europie, z wielkimi sukcesami na koncie, ambicjami i świetnymi piłkarzami.

Radosław Wasiak (trener juniorów młodszych i kibic RTS Widzewa Łódź): Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie czym jest dla mnie Widzew. Ten klub od zawsze był w moim życiu i to dzięki niemu jestem tym człowiekiem, a nie innym. RTS mnie ukształtował. Uważam, że duży wpływ na to miała fascynacja historią Widzew oraz mój tata, z którym przeprowadziliśmy się do Łodzi. Zamieszkaliśmy na Starym Mieście, więc nie mogłem pójść w inną stronę niż wschodnia strona miasta. Wtedy zaobserwowałem, że o Widzewie mówi cała Polska, gdy wracałem w rodzinne strony to każdy mnie pytał o poczynania czerwono-biało-czerwonych. Mimo że w tamtym okresie Szczecin żył jeszcze dobrze z warszawską Legią, naszym największym przeciwnikiem, czuło się szacunek do naszego klubu. Nauczyłem się od tej drużyny upartości, dążenia do wyznaczonego celu czy walczenia o swoje i do końca. Nie wiem jakie byłoby moje życie bez Widzewa i powiem szczerze nie chcę wiedzieć, bo Widzew to wspaniała historia, wielcy zawodnicy, niepodważalny charakter, ambicja i wiara. Tak szybko sobie czegoś nie przypomnę związanego z datą założenia klubu, jednak to, co najbardziej mi się podobało, to wydanie książki „100 lat Widzewa Łódź”, którą posiadam w swojej kolekcji związanej z Widzewem. Mam też kilka fajnych gadżetów, nawet dwudziestoletnich i dla mnie to bezcenne upominki, które przypominają te wspaniałe chwile. Pięknym gestem było wywieszanie specjalnie przygotowanych flag na 100-lecie klubu, dzięki czemu kibice z całej Polski mogli sobie ją wywiesić za oknem czy na balkonie. W dawnych latach Widzew zrzeszał wiele sekcji sportowych, nie tylko piłkę nożną, stąd data 25 listopada powinna być ważna dla wszystkich miłośników RTS. Taka rozbudowana struktura sekcyjna dawał ogromne możliwości rozwoju kultury fizycznej w naszym mieście i kraju. Na pewno nie możemy zapominać o tej dacie i powinno to być zawsze wielkie święto w Łodzi i nie tylko. Tego dnia co roku powinien odbywać się wielki festyn, w formie święta tak, by każdy młody kibic wiedział, z czym wiąże się ta data. Każdy z fanatyków naszego klubu tego dnia powinien mieć szansę wejścia np. na nasz nowy stadion czy zwiedzenia muzeum klubowego. Myślę, że ktoś, kiedyś wpadnie na jakieś dobry pomysł.

Tomasz Muchiński (były piłkarz i aktualnie trener RTS Widzewa Łódź): Widzew jest czymś, czego się nauczyłem, jest trochę jak szkoła. Wielu wyssało miłość do RTS z mlekiem matki, ja musiałem się tego nauczyć. Na początku nie słyszałem wiele o drużynie ze wschodniej strony Łodzi, dopiero później zaczęły docierać informacje o kolejnych sukcesach. Wtedy zacząłem z tym dorastać i uczyć się widzewskości, aż trafiłem do tego klubu, dzięki czemu miałem okazję współtworzyć sukcesy z lat 90-tych. Widzew to dla mnie wyjątkowe miejsce. 11 listopada to wiem co to za data, ale 25? (śmiech) Ogólną datę powstania klubu jak najbardziej znam, 1910 rok, ale z tym dwudziestym piątym listopada to mnie złapaliście i przyznam szczerze, że nie kojarzyłem tego dokładnego dnia. Tutaj można by pomyśleć o Dniu Widzewiaka, aby promować tą datę, mimo że pora roku nie jest idealna do świętowania – końcówka listopada, zima, słota i jak to się mawia: „szaro, buro i ponuro”. Ze względu na warunki pogodowe trzeba by tylko dobrze pomyśleć jak to wszystko rozwiązać, ale idea jest jak najbardziej na plus! Można to rozwiązać na przykład jakimiś gadżetami okolicznościowymi – dodatek do biletu, szalik czy jakaś przypinka z datą powstania. Skoro mamy święto państwowej flagi to czemu nie zrobić widzewskiej? Z przeszłości nie kojarzę by rocznica była jakoś hucznie świętowana. Data, nie ma co ukrywać, powinna być bardzo ważna.