LECHIA - WIDZEW
Historia
Zwycięstwo na przekór malkontentom
…latem z drużyny odeszło dwóch bardzo ważnych piłkarzy – Roman Wójcicki i Włodzimierz Smolarek. Obaj byli kluczowymi postaciami widzewskiego zespołu oraz podstawowymi zawodnikami reprezentacji Polski.
Drużynę Widzewa prowadził wtedy trener Bronisław Waligóra, który musiał na nowo „poukładać” zespół na boisku, ale wielu fanów RTS-u nie kryło obaw przed startem nowego sezonu.
Ich czarnowidztwo potwierdziła inauguracja rozgrywek 1996/1987, w której łodzianie na własnym stadionie tylko zremisowali z przeciętną Stalą Mielec. W drugiej kolejce pojechali do Lublina, gdzie jednak wygrali 1:0 z Motorem (bramka Wiesława Wragi), a w kolejnej serii gier pokonali u siebie 2:1 chorzowski Ruch po golach Jerzego Leszczyka (na zdjęciu powyżej z lewej strony, przy piłce) i Kazimierza Putka.
Widzew zaczął wygrywać, ale malkontenci nadal mówili swoje, argumentując zarzuty jakością rywali RTS-u. Ich zdaniem dopiero mecze z Lechem, Górnikiem, Legia i GKS-em Katowice miały pokazać prawdziwą wartość zespołu czerwono-biało-czerwonych.
Kolejnym ligowym przeciwnikiem Widzewiaków miała być na wyjeździe gdańska Lechia. Podopieczni trenera Waligóry rozegrali dobry mecz, ale ostatecznie pokonali gospodarzy tylko 1:0 po golu Leszczyka.
Jerzy Leszczyk miał wtedy jeden z najlepszych okresów podczas swojego pobytu w Widzewie. Ten ambitny piłkarz, którego w już w okresie juniorskim skreślił jeden z trenerów w Bogatyni, okazał się zawodnikiem z potencjałem po przyjściu do RTS-u.
Zaliczył bardzo dobre wejście do drużyny jesienią 1983 roku, gdy m.in. strzelił dwa gole w derbach z ŁKS-em. Trzy lata później rozpoczynał już swój czwarty sezon w widzewskich barwach i regularnie trafiał do bramek rywali na początku sezonu.
„Kiedy pada deszczyk, wtedy dobrze gra Leszczyk” – taki wierszyk wymyślili kibice Widzewa na temat jednego z ich ulubionych piłkarzy. Ta stadionowa poezja znalazła swoje potwierdzenie również w Gdańsku. „Było to dobre widowisko, odbywające się przy padających deszczu i przy zapadających ciemnościach” – napisano w relacji z tego spotkania w „Dzienniku Łódzkim”.
„A oni grają i zwyciężają” – napisano w „DŁ” po wygranej w Gdańsku. Widzew na przekór niedowiarkom wygrywał i punktował. Również w następnej kolejce, gdy u siebie pokonał 2:1 mocnego Lecha, a bramkę na wagę zwycięstwa zdobył… Leszczyk.
Przebudowany zespół RTS-u zaczął więc sezon 1986/1987 od remisu i czterech zwycięstw. Wydawało się, że Widzewiaków będzie stać na kolejny dobry sezon i pucharowe miejsce w tabeli. Niestety, dalsza część wspomnianych rozgrywek ekstraklasy już tak dobra dla łodzian nie była, ale to historia na zupełnie inną opowieść.
Na koniec warto wspomnieć, że przypomniane zwycięstwo 1:0 w Gdańsku po golu Leszczyka jest do dzisiaj jedynym wyjazdowym zwycięstwem łodzian z tym rywalem w ekstraklasie. Wprawdzie w sezonie 1995/1996 Widzew wygrał w stolicy Pomorza aż 7:1, ale rywalem był sztuczny twór pod nazwą Lechia/Olimpia Gdańsk, który jak szybko powstał, tak szybko zniknął z piłkarskiej mapy.
Bilans meczów Widzew Łódź – Lechia Gdańsk:
Ekstraklasa: 17 (5-6-6) 13-15*
I liga: 12 (3-5-4) 15-15
Puchar Polski: 3 (1-1-1) 5-3
Ogółem: 32 (9-12-11) 33-33
*podano po kolei liczbę meczów, zwycięstw - remisów - porażek i bilans bramek.