Zakochany w Łodzi i Widzewie
Ładowanie...

Global categories

29 March 2020 17:03

Zakochany w Łodzi i Widzewie

Nie każdy piłkarz potrafi tak od razu, "z marszu" dobrze wejść do nowej drużyny. Nie tylko na boisku, ale również poza nim. Takim zawodnikiem był Marek Pięta, jeden z napastników słynnej drużyny Widzewa z lat 70. i 80. ubiegłego wieku.

Zanim trafił do zespołu RTS-u, przez 11 lat trenował i grał w piłkę w rodzinnym Wałbrzychu, w miejscowym Górniku. Jednak gdy w 1978 roku przeszedł do Widzewa, to pozostał już w Łodzi na całe życie, jedynie z małą przerwą na grę w niemieckim Hanowerze. - Znalazłem tu wielu przyjaciół. Dobrze w tym czasie grałem w piłkę, więc dużo łatwiej było się przyzwyczaić do życia w tym mieście. Pojawiały się takie chwile gdy myślałem, że po zakończeniu kariery wrócę do Wałbrzycha. Jednak szybko to upadło. Żona wybiła mi z głowy ten pomysł. I tak stałem się łodzianinem pełną gębą - opowiadał po latach w wywiadzie dla "Dziennika Łódzkiego".

Gdy jako 24-latek trafił do Widzewa, szybko zadbał o wkupne. Już w trzeciej kolejce sezonu 1978/1979 widzewiacy zawitali na jego rodzinny Dolny Śląsk, gdzie zagrali we Wrocławiu z bardzo mocnym wtedy Śląskiem. I odnieśli zwycięstwo 1:0 właśnie po golu Marka Pięty, który potem zaprosił całą drużynę Widzewa na dyskotekę. Ponoć tylko dwóch piłkarzy z ówczesnej ekipy RTS-u odpuściło zabawę. Reszta bawiła się wyśmienicie i Pięta był już swój.

Kilka tygodni później widzewiacy mieli w roli gospodarza zagrać derby z ŁKS-em na stadionie rywala i ponownie to Pięta zrobił przewagę, strzelając w 45. minucie jedynego gola w tym spotkaniu. - Każdy z nas miał jakąś cenną piłkarską cechę, w której był najlepszy. Włodek Smolarek najlepiej dryblował, a Marek Pięta był najszybszy. To była taka "igiełka". Warto mu było rzucać piłkę na dobieg i na kontrę - wspominał na łamach "Przeglądu Sportowego" Mirosław Tłokiński, były piłkarz Wielkiego Widzewa.

Na pewno najlepszym okresem gry w Widzewie była dla Pięty jesień 1980 roku, gdy pod wodzą trenera Jacka Machcińskiego łodzianie zaczynali marsz po pierwszy tytuł mistrzów Polski, a w Pucharze UEFA rozgrywali słynne mecze z Manchesterem United, Juventusem oraz Ipswich Town. W lidze Marek Pięta strzelił wtedy 5 goli, ale w europejskich pucharach wypracował połowę bilansu bramek widzewiaków. Do historii przeszły jego dwa trafienia w meczach z Juve oraz to na wagę wygranej 1:0 z Ipswich, które w tamtym sezonie ostatecznie zdobyło Puchar UEFA.

Wiosną 1981 roku oraz w kolejnym sezonie, ostatnim w barwach RTS-u, Pięta już tak często nie strzelał, bo też coraz rzadziej pojawiał się na boisku z powodu kontuzji, które go nękały. To właśnie przez nie zdaniem ekspertów i dziennikarzy nie rozwinął w pełni piłkarskiego talentu. W tej sprawie nie potrafiły nawet pomóc ówczesne uznane autorytety medyczne w świecie piłki, jak Belg Mertens czy Austriak Jelinek, do których Marek Pięta jeździł na leczenie.

Gdy w 1982 roku pojawiła się okazja do wyjazdu za granicę i grę w niemieckim Hannover 96, Pięta długo się nie zastanawiał. Jednak po kilku latach wrócił do Polski, mimo że były to czasy, gdy wielu rodaków w takim momencie zostałoby na Zachodzie. - Chodziło o zarobki. Różnica między Polską a zagranicznym klubem jeśli chodzi o finanse była ogromna. Dlatego tylko na chwilę opuściłem Łódź. Jednak potem z radością do niej wracałem - mówił Pięta we wspomnianej rozmowie dla "Dziennika Łódzkiego".

Po powrocie do kraju zawiesił buty na kołku, ale z piłkarskiego świata nie zniknął. Po przemianach 1989 roku Marek Pięta okazał się jednym z prekursorów w polskim futbolu, jeśli chodzi o dbanie o interesy i prawa zawodników. To on był inicjatorem i przez lata szefem Polskiego Związku Piłkarzy. Nie zapomniał też o Widzewie, bo był jednym ze współzałożycieli i prezesem Stowarzyszenia Byłych Piłkarzy Widzewa Łódź im. Ludwika Sobolewskiego. Jakby tego było mało, to w trudnym dla klubu czasie w 2015 roku był jedną z tych osób, które aktywnie zaangażowały się w reaktywację Widzewa i miała duży wkład w to, że drużyna odrodziła się i rozpoczęła grę od IV ligi.

Mimo, że od jakiegoś czasu zmagał się z chorobą nowotworową, do końca działał aktywnie zawodowo. Zmarł 11 listopada 2016 roku, w wieku 62 lat. Dzisiaj przypada data urodzin Marka Pięty, dlatego postanowiliśmy przypomnieć kibicom Widzewa postać tego zasłużonego dla klubu i całej wdziewskiej społeczności piłkarza.

*Zdjęcia pochodzą z archiwum klubu oraz z archwium Muzeum Widzewa.