Global categories
Zakład Machcińskiego i mecz na śnieżnym lodowisku
Doszło do niego tuż przed pierwszym meczem łódzkiej drużyny z Ipswich Town w III rundzie Pucharu UEFA w listopadzie 1980 roku. W dwóch wcześniejszych rundach tych europejskich rozgrywek widzewiacy sprawili wtedy wielkie niespodzianki eliminując z pucharowej rywalizacji Manchester United i Juventus Turyn.
Po tych meczach część ekspertów z piłkarskich mediów z całej Europy zaczęła wymieniać Widzew jako jednego z faworytów do wygrania edycji 1980-1981 Pucharu UEFA. Tak też widzewiaków postrzegali angielscy dziennikarze, bo przecież trzy lata wcześniej łodzianie w swoim pucharowym debiucie wyeliminowali Manchester City, a teraz drużynę United.
Zdjęcie nr 2: Szkocki napastnik John Wark miał wraz z kolegami chrapkę na zdobycie Pucharu UEFA, co potwierdził w pierwszym meczu z Widzewem
Być może to utwierdziło w przekonaniu trenera Machcińskiego i jego piłkarzy, którzy poczuli się zbyt pewnie przed dwumeczem z Ipswich Town, którego stawką był ćwierćfinał Pucharu UEFA. Początek spotkania na stadionie Portman Road wskazywał na widzewiaków jako faworytów. Mieli kilka wybornych okazji do zdobycia bramek, ale ani Andrzej Możejko, ani Zbigniew Boniek nie zdołali pokonać golkipera Ipswich. Zwłaszcza "Zibi" miał wyśmienitą szansę, gdy strzelił z ostrego kąta do pustej bramki, ale piłka do niej nie wpadła.
Potem zaczęli grać gospodarze, którzy jeszcze przed przerwą strzelili Józefowi Młynarczykowi aż 3 gole. Dwa z nich były autorstwa Johna Warka, szkockiego napastnika, który w niedalekiej przyszłości jeszcze kilka razy dał się we znaki polskim klubom w europejskich pucharach. Trzeciego strzelił jego rodak - Alan Brazil. Widzewiacy na własnej skórze, boleśnie poznawali nazwiska tych piłkarzy oraz potencjał drużyny Ipswich prowadzonej przez utalentowanego trenera Robsona. Po 90 minutach mecz skończył się wynikiem 0:5 co oznaczało, że rewanż w Łodzi będzie dla angielskiej drużyny tylko formalnością.
Jednak wyspiarze jechali do ówczesnej Polski z nastawieniem, jakby to była wyprawa na obcą planetę. Tak wspominał wyjazd do Polski trener Robson: - Jechaliśmy tam z duszą na ramieniu. W BBC mówili, że w Polsce lada dzień wybuchnie wojna domowa albo wkroczą tam wojska radzieckie. Po przyjeździe zastaliśmy ponury kraj, skuty lodem i śniegiem. Przed oczyma stanęły nam opowieści o białych niedźwiedziach - opowiadał szkoleniowiec Ipswich.
Zdjęcie nr 3: Marek Pięta zapisał się w historii Widzewa m.in. golami strzelanymi w pucharach drużynom Juventusu oraz Ipswich
Polarnych misiów Anglicy w Łodzi nie zastali, ale za to czekało na nich zmrożone, zaśnieżone boisko, a na nim mocno przemeblowany "Aferą na Okęciu" zespół Widzewa, w którym z powodu dyskwalifikacji przez PZPN nie mogli zagrać Młynarczyk, Boniek i Władysław Żmuda. Mimo kadrowych osłabień gospodarze od pierwszego gwizdka ruszyli do ataku, ale rywale dobrze radzili sobie na zmrożonym boisku i dali zaskoczyć się tylko raz, gdy w 56. minucie gola strzelił im Marek Pięta, jeden ze specjalistów od pucharowych goli dla RTS-u.
Wygraną 1:0 widzewiacy pożegnali się z rozgrywkami Pucharu UEFA 1980-81, które ostatecznie wygrał zespół... Ipswich Town. który w kolejnych rundach wyeliminował francuski AS Saint-Etienne oraz niemiecki 1.FC Koeln, a w finałowym dwumeczu okazał się lepszy od holenderskiego AZ Alkmaar i sięgnął po jedyne w swojej historii europejskie trofeum.
Widzewiakom pozostała satysfakcja, że pokonali przyszłego zdobywcę Pucharu UEFA. Po raz trzeci w meczu u siebie nie dali się pokonać angielskiej drużynie i po raz trzeci nie stracili bramki w spotkaniu z wyspiarzami. Jak pokaże niedaleka przyszłość, Ipswich nie był ostatnim klubem z Anglii, który miał poważne problemy w meczach z Widzewem, któremu dobrze szła pucharowa "angielska robota".