Global categories
Z niecierpliwością czekam na kolejne szanse - rozmowa z Bartłomiejem Rakowskim
Dariusz Cieślak: Solidnie przepracowany okres przygotowawczy, kontrakt z wymarzonym klubem, debiut w inauguracyjnym meczu ligowym i nagle drobny problem ze zdrowiem sprawia, że opuszczasz pierwszy skład. Boli?
Bartłomiej Rakowski: Przyznaję, że nie tak to sobie wszystko wyobrażałem. Nie spodziewałem się, że po meczu z Sulejówkiem wyskoczę ze składu. Pod koniec tamtego spotkania przy zmianie kierunku biegu kostka lekko mi uciekła i po jakimś czasie zrobił się krwiak. Po tym meczu bardzo chciałem trenować pierwszego dnia pod wodzą trenera Smudy, ale ostatecznie podjęliśmy decyzję, żeby nie ryzykować. Nie chcieliśmy, żeby uraz się pogłębił. Niestety tak się złożyło, że była to decyzja, która pozbawiła mnie miejsca w pierwszej jedenastce.
Marcin Pigiel okazał się bardzo wymagającym konkurentem. Czy ta rywalizacja jakoś wpływa na wasze kontakty? W piłce różnie to bywa.
- Marcin to również młody zawodnik. Obaj zdobywamy dopiero piłkarskie szlify w seniorskiej rywalizacji. Ciężko pracujemy na swoje miejsce w składzie. Rywalizacja trwa cały czas, ale nie ma tu jednak mowy o tym, żeby się gniewać o to, że ktoś gra, a ktoś nie gra. Chodzi przede wszystkim o dobro drużyny. To jest dla nas najważniejsze.
Ostatnio miałeś okazję zagrać w meczu pucharowym. Jak czułeś się na boisku po tej dłuższej przerwie?
- Cieszyłem się z tej szansy. Bardzo chciałem pokazać się z jak najlepszej strony sztabowi szkoleniowemu. Dobrze czułem się na boisku. Treningi są oczywiście bardzo ważne, ale brakowało mi tego ogrania meczowego.
W meczu z KAS wystąpiłeś na lewej obronie, przed tobą na lewej pomocy grał Marcin Pigiel. Jak układała się wasza współpraca?
- Zgadza się, Marcin zagrał wtedy wyjątkowo na lewej pomocy i trzeba przyznać, że całkiem dobrze nam szło. Myślę, że o to chodziło też trenerowi, żeby wypróbować kilka ewentualnych wariantów na przyszłość. Kilka razy przeprowadziliśmy składne akcje. Myślę, że ta współpraca mogła się podobać.
Twoja sytuacja świadczy o tym, że rywalizacja o miejsce w składzie trwa i trwać będzie do końca sezonu. Czasem szczegół może sprawić o zajęciu miejsca na ławce.
- W życiu czasem tak bywa, że nieszczęście jednego jest szczęściem drugiego. Taka jest piłka, niekiedy trzeba pogodzić się z danymi sytuacjami i dalej robić swoje. W moim przypadku pozostaje ciężko pracować i wykorzystywać każdą sytuację, żeby przekonać do siebie trenera. Sezon jest długi i z niecierpliwością czekam na kolejne szanse. Jestem głodny gry.
Jak współpracuje ci się z trenerem Smudą? Od jego przyjścia zespół gra jak z nut. Sześć meczów, sześć zwycięstw, dwadzieścia cztery strzelone bramki i jedna stracona. To robi wrażenie.
- Współpraca z całym sztabem szkoleniowym to naprawdę dobrze przepracowany okres. Zarówno od trenera Smudy, jak i trenera Broniszewskiego możemy się bardzo dużo nauczyć. Myślę, że nasze postępy widać już z meczu na mecz, a jestem przekonany, że będzie to wyglądać jeszcze lepiej.
Za tobą pierwszy wrzesień, w którym nie musiałeś iść na rozpoczęcie roku szkolnego. Jakie masz dalsze plany?
- Planuję zrobić kurs trenerski. Chcę całe swoje życie spędzić przy piłce, ponieważ mówiąc szczerze, w niczym innym się nie widzę. Robię to, co kocham już ponad połowę swojego dotychczasowego życia, więc nie widzę sensu zabierać się za coś innego. To daje mi szczęście i satysfakcję.