Wypowiedzi po meczu Widzew Łódź - Radomiak Radom
Ładowanie...

WIDZEW - RADOMIAK

06 November 2022 18:11

Wypowiedzi po meczu Widzew Łódź - Radomiak Radom

Piłkarze Widzewa Łódź przegrali dziś drugi mecz z rzędu. Podopieczni trenera Janusza Niedźwiedzia ulegli w Sercu Łodzi Radomiakowi Radom 1:3. Co po tym spotkaniu mówili trenerzy obu drużyn i zawodnicy gospodarzy?

Mariusz Lewandowski (trener Radomiaka):

„Bardzo ważne trzy punkty na trudnym terenie, przy pełnym stadionie. Fajnie się gra w takiej atmosferze, zwłaszcza że mieliśmy też wsparcie naszych kibiców i to nam pomogło. Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu bardzo dobra, graliśmy mądrze w obronie, wyprowadzaliśmy kontrataki, a do tego byliśmy skuteczni. W przerwie uczulaliśmy zawodników, że ważny będzie początek drugiej części. Tydzień temu to my byliśmy w takiej sytuacji, przegrywaliśmy 0:2, więc wiedzieliśmy, co może się zdarzyć.

 

Sporo było dośrodkowań, które przechodziły przez naszą linię obrony. Po jednym z nich straciliśmy bramkę, potem Widzew miał kolejne okazje, ale mieliśmy trochę szczęścia w tym spotkaniu. Zespół pokazał duży charakter, w końcówce strzelił na 3:1. To nie był dla nas łatwy mecz. Po nim mamy trochę problemów, jeżeli chodzi o kartki czy kontuzje, jednak jesteśmy do tego przyzwyczajeni, bo w tym sezonie sytuacja nas nie rozpieszcza”.

 

Janusz Niedźwiedź:

"Bardzo często mówimy, że każdy mecz ma swoją historię. Ten miał inną niż z Miedzią czy Górnikiem. Nie jesteśmy zadowoleni z tego, że źle weszliśmy w to spotkanie, a stracona bramka spowodowała, że Radomiak się cofnął. Dopiero koło dziesiątej minuty zaczęliśmy wchodzić na nasze tory, być groźni. Mogliśmy wyrównać, a gdy byliśmy w naszym najlepszym momencie, strailiśmy gola na 0:2. Zaczęliśmy widzieć niepokój w drużynie, graliśmy za bardzo bojaźliwie. Nie powinniśmy chodzić z naszych torów.

 

W przerwie dokonaliśmy jednej zmiany, wszedł Dominik Kun, żeby ruszyć wahadło. Dobrze weszliśmy w drugą połowę, dokładnie w taki sposób chcieliśmy. Strzeliliśmy gola na 1:2, ale później zabrakło nam większej liczby bramek. Do tej pory zastanawiam się, jak żadna z tych sytuacji nie wpadła. Mieliśmy ich sporo, więcej niż z Miedzią czy Górnikiem. Takie mecze uczą nas pokory, że nawet mimo takiej dominacji, musimy obejść się smakiem i nie mamy nawet jednego punktu.

 

W końcówce straciliśmy gola na 1:3, nie możemy tak tracić piłki, musimy być bardziej odpowiedzialni. Sędzia doliczył jednak czternaście minut, więc nawet mimo tego mogliśmy się pokusić przynajmniej o strzelenie na 2:3. Z jednej strony jesteśmy źli, że przegraliśmy, ale z drugiej - trzeba popatrzeć na kontynuację naszej pracy. Jeżeli tak będziemy grali i wykażemy się skutecznością, to wierzę, że będziemy punktować. Zostało nam sześć dni, w Kielcach będziemy chcieli dobrze zakończyć tę rundę".

 

Patryk Stępiński:

"Straciliśmy bramkę w drugiej minucie, która spowodowała, że Radomiak narzucił określony sposób grania i czekał nisko na kontrataki. Nie możemy popełniać takich błędów, bo przeciwnik dwa razy od połowy biegł sam na sam, a z akcji nie stworzył sobie właściwie nic. My nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji i znowu jest tak, jak na początku sezonu – dominujemy, a koniec końców nie mamy punktów. Nie ma finalizacji, a są indywidualne błędy. W drugiej połowie był taki moment, że było czuć, że wynik jest na styku, tworzyliśmy sytuacje, ale bramka na 3:1 zakończyła ten mecz.

Opóźnianie gry, kiedy ma się wynik, jest elementem piłki nożnej, więc nie możemy na takie rzeczy zwracać uwagi. Teraz zostało nam ostatnie spotkanie w tej rundzie, musimy się dobrze mentalnie nastawić i nadchodzący tydzień przepracować tak, by przezimować na jak najwyższym miejscu. Peleton goni i jest ścisk punktowy, więc nie możemy sobie pozwolić na to, by mecz z Koroną nie zakończył się po naszej myśli".

 

Jordi Sanchez Ribas:

"Od razu wystartowaliśmy do meczu ze stratą gola. Przez resztę pierwszej połowy próbowałem z kolegami z zespołu zdobyć bramkę. Obrońcy rywali starali się mi cały czas przeszkadzać, między innymi mnie często kopali, ale sędzia niczego się nie dopatrzył w ich grze.

Razem z całym zespołem dobrze zaczęliśmy drugą połowę. Szybko zdobyliśmy bramkę i próbowaliśmy strzelić kolejne, ale taki jest futbol. Czasami wygrywasz, a czasami przegrywasz. Po strzeleniu gola sam miałem jeszcze dwie okazje. Jedną po strzale głową, drugą po dośrodkowaniu, ale bramkarz był szybszy.

Chcę kontrolować swoje emocje na boisku, ale czasami jest to niemożliwe. Jak dzisiaj, gdy niemal każde zagranie bramkarza Radomiaka przy wyprowadzaniu piłki było mocno denerwujące. Moim zdaniem zabrał swoją grą około 10 minut meczu. I to mnie frustrowało".