Wypowiedzi po meczu Widzew Łódź - Podbeskidzie Bielsko-Biała
Ładowanie...

Wywiady i konferencje

I Drużyna

I Liga

22 May 2022 16:05

Wypowiedzi po meczu Widzew Łódź - Podbeskidzie Bielsko-Biała

Po pieczętującym awans czterokrotnego mistrza Polski do PKO BP Ekstraklasy spotkaniu głos zabrali szkoleniowcy obu ekip i piłkarze łódzkiego Widzewa.

Janusz Niedźwiedź (trener Widzewa Łódź):

Wiele osób miało wpływ na to, jak to wszystko się potoczyło. Jak to w piłce, czasem trzeba było cierpieć. Były piękne chwile. Wymarzyłem sobie to, żeby ten awans przypieczętować na naszym stadionie przy 18 tysiącach kibiców. Żebyśmy mogli razem świętować. Chcieliśmy to też zrobić tydzień temu, ale nie udało się.

Dzisiaj to zrobiliśmy. Zapracowaliśmy na to. To nie tak, że coś nam się udało - zapracowaliśmy na to. Gratuluję dzisiaj wszystkim. Kibice stanęli na wysokości zadania, byli dzisiaj po prostu niesamowici - dziękuję im w imieniu drużyny. Ta koszulka, którą mamy, ta z napisem „You’ll Never Walk Alone” to też dla kibiców, bo to nasz dwunasty zawodnik.

Dziękuję mojej rodzinie, mojej narzeczonej, która bierze nasze obowiązki na siebie, a ja mogę się realizować. Dziękuję piłkarzom, sztabowi - oni też pracowali bardzo ciężko. Dzisiaj możemy mieć satysfakcję, że mamy ten upragniony awans. Wszyscy mówili, że Widzew zasługuje na Ekstraklasę. Teraz możemy powiedzieć, że nie tylko zasługuje, ale także na to zapracował. Teraz świętujemy do białego rana.

Mirosław Smyła (trener Podbeskidzia Bielsko-Biała):

Przy takim święcie, mówienie o szczegółach z meczu, uwypuklanie plusów i minusów trochę się mija z celem, bo wiem, że Widzew chce tylko świętować. Po pierwsze gratuluje Widzewowi; atmosfera meczu była niesamowita. Ten czerwony kolor chyba będzie mi się śnił po nocach, bo pięknie to wyglądało. Kibic, który od początku do końca wspiera swój klub, to coś naprawdę ważnego.

Próbowaliśmy troszeczkę pokrzyżować plany Widzewa, choćby sportowo. Początek meczu wydawał się dobry w naszym wykonaniu, ale po kilku minutach Widzew strzelił gola. Ciężko później było się podnieść, a w drugiej połowie było podobnie. Układał nam się mecz, mogliśmy wykorzystać swoje sytuacje, jednak widać było emocje i odpowiedzialność zawodników Widzewa. Myślę, że to było prawdziwe widowisko piłkarskie. Poziom pierwszoligowej piłki bardzo się podniósł i tak to ma wyglądać. A Widzewowi gratuluję. Dzisiaj świętujcie do białego rana.

Mariusz Rachubiński (pierwszy po reaktywacji kapitan Widzewa Łódź):

To dla mnie też ogromna radość, bo to tutaj się wychowywałem - jako zawodnik w pierwszej lidze, kapitan Widzewa po reaktywacji. Widzew to klub, który mam w sercu i cieszę się, że wszyscy ci ludzie, którzy kochają drużynę z alei Piłsudskiego dostają to co dla nas najważniejsze, czyli PKO BP Ekstraklasę.

Dla mnie to wspólne uniesienie pucharu z drużyną jest symbolicznym wynagrodzeniem tego, że mogłem tu kiedyś coś po sobie zostawić i jakoś pomóc naszej drużynie wrócić na należne jej miejsce. Czekaliśmy bardzo długo, ale udało się wrócić i jesteś znowu w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Karol Danielak:

Marzenia się spełniają! Mieliśmy ostatnio ciężkie mecze, była presja i wiedzieliśmy, że jeden z tych meczów musimy wygrać. Udało się. To wielka radość. Ten sukces jest dla kibiców, oni na to długo czekali, a my im to dzisiaj daliśmy i ogromnie się wszyscy cieszymy. To też sukces z dedykacją dla wszystkich naszych rodzin. Miewaliśmy ciężkie chwile, ale pokazaliśmy charakter.

Bartłomiej Pawłowski:

Przede wszystkim cieszę się, że udało nam się odwrócić los tego meczu. Dla mnie najważniejszy moment tego spotkania to początek drugiej połowy, gdy straciliśmy szybko bramkę, ale na szczęście Dominik wziął to na siebie i strzelił zwycięskiego gola. Jest to jeden z tych meczów, który zapamiętam do końca życia. Ten awans znaczy bardzo wiele nie tylko dla nas, ale dla kibiców i całej łódzkiej społeczności. Stadion Widzewa jest wyjątkowy, bo panuje tutaj energia, która daje pozytywnego kopa, do tego by zmieniać oblicze meczu. Nie ma drugiego takiego miejsca w Polsce.

Henrich Ravas:

Przyszedłem do tego klubu w marcu, zagrałem w dziesięciu spotkaniach, kiedy drużyna była już po bardzo wymagającej części sezonu. Dzisiaj potrzebowaliśmy ostatniego kroku w stronę awansu i udało nam się go wykonać. Ostatnie mecze były trudne, lecz teraz każdy jest szczęśliwy. Ciężko opisać mi to wszystko i pozbierać myśli.

Nie czuję się bohaterem. Pozostali bramkarze bardzo przyczynili się swoją grą do tego awansu i niezwykle wspierali mnie w końcówce sezonu. Dzisiaj drużyna pokazała charakter. Każdy przyczynił się do tego sukcesu. Z pewnością jest to najlepszy moment w całej mojej karierze piłkarskiej. Dla takich chwil gra się w piłkę - 18000 widzów, świetna atmosfera. Teraz świętujemy i nie możemy się już doczekać następnego sezonu.

Martin Kreuzriegler:

To jest taki moment, który przeżywa się czasem raz w życiu - sukces, o który walczyliśmy, osiągnięty wśród tak wielu fanów zgromadzonych na stadionie to dla mnie coś niezwykłego. Ten ostatni mecz oczywiście zaczął się dla nas bardzo dobrze - w sumie zupełnie inaczej niż nasze ostatnie spotkania, a to był bardzo pozytywny sygnał, że dziś możemy być naprawdę szczęśliwi po końcowym gwizdku sędziego. Każdy na boisku dawał dziś z siebie wszystko i to dzięki tej ambicji i waleczności nie podłamaliśmy się bramką na 1:1. Na koniec, to co najważniejsze to fakt, że jesteśmy w PKO BP Ekstraklasie i nic innego się nie liczy. Możemy być dziś z siebie dumni.

Dominik Kun:

Tego uczucia snie da się opisać słowami. Jestem przeszczęśliwy, cieszyliśmy się z kibicami, sam nie wiem co mam powiedzieć. Bardzo wyczekana bramka. Nie miałem w tej rundzie gola, asysty chyba też, lecz w najważniejszym momencie udało się tutaj przypieczętować awans. Jestem przeszczęśliwy, wniebowzięty, sam nie wiem, jak to opisać.

Mecz był trudny, Podbeskidzie w drugiej połowie trochę nas zdominowało, ale wycierpieliśmy, wybroniliśmy i byliśmy drużyną. Zawodnicy, którzy weszli z ławki mega pomogli, a Ci co byli na boisku dali z siebie wszystko. Zagraliśmy super mecz, nie odpuszczaliśmy i jesteśmy przeszczęśliwi.