Global categories
Wypowiedzi po meczu Widzew Łódź - Bruk-Bet Termalica
Marcin Broniszewski (trener Widzewa):
Jesteśmy rozczarowani, bo chcieliśmy ten mecz wygrać. Mieliśmy do tego okazje, bo zespół stworzył kilka stuprocentowych sytuacji, ale piłka nie wpadła do bramki. Było to typowo piłkarskie spotkanie z małymi "szachami" na boisku, bo drużyna z Niecieczy była bardzo dobrze zorganizowana w ataku pozycyjnymi i w obronie, w związku z czym dzisiaj trochę tych "szachów" było. Akcje, które tworzyliśmy, dały kibicom trochę emocji, bo ich obecność na stadionie dodała chłopakom dużo otuchy i wbrew temu, co w ostatnich dniach sądzono, że będzie to drużynę paraliżowało, to absolutnie tak nie było. Jak kibice głośniej wyrazili swoje oczekiwania, to piłkarzy jeszcze bardziej to zmotywowało. Zespół jest bardzo dobrze przygotowany motorycznie i nie ma deficytów w kondycji fizycznej. Piotrek Samiec-Talar dziwnie wszedł w spotkanie, ale po reprymendzie ode mnie w ostatnim momencie meczu zachował się bardzo dobrze.
Mariusz Lewandowski (trener Bruk-Bet Termaliki):
W pierwszej połowie graliśmy bardzo wolno i przy wyprowadzaniu piłki narażaliśmy się na pressing ze strony Widzewa. Niecelnymi zagraniami napędzaliśmy grę rywali, chociaż ten pressing był dobrze zorganizowany. Przede wszystkim nasze "ósemki" grały zbyt statycznie i nie było tych otwarć akcji, które trenujemy. W drugiej połowie zrobiliśmy spore korekty w naszej grze i wyglądało to już naprawdę dobrze. Przycisnęliśmy Widzew, mieliśmy swoje sytuacje i strzeliliśmy gola na 1:1. Mogliśmy też podwyższyć na 2:1, ale w jednej sytuacji Piotrek Wlazło nie trafił. Mogliśmy też stracić bramkę na 1:2.
Marek Hanousek:
W pierwszej połowie graliśmy dość szybko i kombinacyjnie. Nastawiliśmy się na kontratak. W drugiej natomiast byliśmy już trochę zmęczeni, przez co nie byliśmy już tak groźni. Rywale stosowali wysoki pressing i mieliśmy z tym problem. Bardzo chciałem strzelić bramkę na tym stadionie. Panowała fantastyczna atmosfera, a przecież było tylko 25 procent możliwej pojemności. Na pewno będę szukał tutaj gola i mam nadzieję, że zrobię to w następnym spotkaniu.
Mateusz Michalski:
Na pewno ten mecz wyglądał lepiej niż poprzednie pod względem zaangażowania i liczby stworzonych sytuacji. Trochę szkoda, że w drugiej połowie cofnęliśmy się i oddaliśmy plac do gry Termalice, bo w pierwszej stworzyliśmy bardzo dużo sytuacji, utrzymywaliśmy się przy piłce, oni mieli problem z kreacją akcji i tak naprawdę wydaje mi się, że bazowali głównie na stałych fragmentach gry. Szkoda tych zmarnowanych sytuacji pod bramką rywali i piłki, która mogła zamknąć ten mecz - na 2:1 Marcina Robaka. Gdybyśmy wiedzieli jak to się stało, że dziś zagraliśmy z większą pasją, to gralibyśmy tak od pierwszego meczu sezonu. Chwała dla chłopaków i dla sztabu za kawał ciężkiej pracy, jaką wykonaliśmy w tym tygodniu i dzięki której wiedzieliśmy, jakie mocne strony ma drużyna Termaliki. Dołożymy wszelkich starań, by w każdym z pozostałych meczów powalczyć o trzy punkty.
Daniel Tanżyna:
Czasami tak jest, że sędzia większość stykowych sytuacji w meczu odgwizduje na korzyść rywala. W moim przypadku arbiter powiedział, że uderzyłem napastnika łokciem. Osobiście się z tym nie zgadzam, bo on też mnie potraktował łokciem w tym przypadku. To jest walka. Szkoda, bo to czwarta żółta kartka i nie pomogę chłopakom na wyjeździe w Gdyni.
Patryk Mucha:
Kibice swoim dopingiem nas nieśli. Napędzaliśmy się z każdą akcją i szkoda, że nie wpadła jeszcze kolejna bramka, bo druga połowa wyglądałaby inaczej. W drugiej części mieliśmy swoje okazje, mimo tego, że obraz gry zupełnie się zmienił. Zespół z Niecieczy przejął kontrolę i mieliśmy problemy z wyjściem spod pressingu. Pod koniec meczu poczułem ból w mięśniu czworogłowym. Nie chciałem więc ryzykować żadnym urazem. Myślę, że nic takiego się nie stało.
Adam Radwański (Bruk-Bet Termalica):
To było bardzo dobre dośrodkowanie, pozostało mi tylko to wykończyć, bo byłem bardzo blisko bramki. Udało mi się i jestem z tego bardzo zadowolony. Mimo wszystko nie przyjechaliśmy tu po remis, a po zwycięstwo, bo w każdym meczu gramy o trzy punkty. Zagraliśmy dwie różne połowy. Pierwsza to nie byliśmy my. Nie konstruowaliśmy akcji tak, jakbyśmy chcieli. Na drugą połowę wyszliśmy zupełnie inaczej nastawieni i myślę, że to było widać. W przerwie meczu nie zastanawialiśmy się na kontrowersjami, bo takie decyzje podejmował sędzia i nie było co o tym myśleć - chcieliśmy wyjść skoncentrowani na drugą połowę i walczyć o zwycięstwo. Myślę, że Widzew dobrze zagrał w pierwszej połowie, wysoko się ustawił i dobrze im to wychodziło.