Global categories
Wyglądał jak z podstawówki, a zdobywał Puchar Europy
Sammy Lee to jedna z ikon Liverpoolu, filigranowy pomocnik mierzący zaledwie 1,70 metra wzrostu, który potrafił strzelać piękne bramki z dystansu. Swoją posturą wyróżniał się pośród dryblasów panujących na murawach First Division, ale braki we wzroście nadrabiał piekielnie silnym strzałem i boiskowym sprytem.
Lee nie miał łatwych początków na Anfield, mimo że był wychowankiem klubu z miasta Beatlesów. Większość kibiców dziwiła się, że klub pozyskał do pierwszego składu zawodnika, który posturą przypominał ucznia szkoły podstawowej. I w dodatku wyglądającego na niezbyt wysportowanego. Debiut w drużynie przypadł mu na spotkanie z Leicester City, a na boisko wpuścił go legendarny Bob Paisley. Pomocnik odwdzięczył się trenerowi golem na 3:2. Tak zaczęła się droga pomocnika do wielkości. W barwach Liverpoolu Lee zdobył 4 tytuły mistrza Anglii, cztery Puchary Anglii i najważniejsze klubowe trofea na Starym kontynencie, czyli dwa Puchary Europy.
Lee razem z resztą swoich kolegów z drużyny na pewno nie wspomina miło wypraw do krajów bloku wschodniego. Najpierw w w sezonie 1981/82 Anglicy musieli uznać wyższość CSKA Sofia, a rok później ekipę, w skład której wchodzili tacy zawodnicy jak: Kenny Dalglish, Graeme Sounesse, Ian Rush, czy właśnie Sammy Lee, wyrzucił z pucharów Widzew Łódź.
Lee w Pucharze Mistrzów z sezonu 1982/83 rozegrał wszystkie mecze od deski do deski. Pełne 90 minut notował w dwumeczach z Dundalk FC, HJK Helsinki i właśnie z Widzewem. Druga bramka dla łodzian padła po akcji, w której filigranowy pomocnik rozegrał sprytnie piłkę piętą na środku boiska, ale przy przerzucie Sounessa cały koncept rozczytał Andrzej Grębosz, który rozpoczął kontrę zakończoną legendarnym golem Wiesława Wragi. Lee razem z resztą The Reds w rewanżu pokonał mistrzów Polski, ale niekorzystny bilans bramek spowodował, że Anglicy musieli pogodzić się z odpadnięciem z prestiżowych rozgrywek. Z triumfu mogli cieszyć się rok później, po zwycięstwie w finale nad AS Romą.
Co ciekawe, Lee ma na koncie dwumecz z inną polską drużyną, Lechem Poznań, z którym Liverpool mierzył się w Pucharze Zdobywców Pucharów. Anglicy wyciągnęli wnioski z porażki z widzewiakami i pokonali poznaniaków 1:0 i 4:0 w pierwszej rundzie rozgrywek.
Lee po zakończeniu kariery zawodniczej zajął się pracą trenerską. W trakcie swoich 30 lat pracy był asystentem takich szkoleniowców, jak Sven-Goran Eriksson, Gerard Houllier, Rafael Benitez, czy "Big Sam" Allardyce. Sammy po zwolnieniu tego ostatniego w 2018 roku z Evertonu pozostaje bez pracy, jednak odgraża się, że nie przechodzi na trenerską emeryturę. Coś nam podpowiada, że ten doświadczony trener będzie miał okazję przekazać wskazówki kolejnemu pokoleniu zawodników.