Global categories
Wracam do domu - rozmowa z Andrzejem Kretkiem
Dariusz Cieślak: To pana kolejny powrót do pracy w Widzewie. Serce znowu zabiło mocniej?
Andrzej Kretek: Dokładnie. To nie jest moja pierwsza przygoda z Widzewem. Bardzo dobrze czuję się w tym środowisku i można powiedzieć, że kolejny raz wracam do domu. W sumie, to za każdym razem wracam w trochę innej roli (śmiech).
Będzie pan kierował pionem sportowym, obejmującym I drużynę, II drużynę i Akademię Widzewa. Czy może jednak powiedzieć pan coś o więcej o szczegółowych zadaniach, jakie postawił przed panem zarząd?
- Tak, zakres zadań jest dość rozległy, ale nie oznacza to, że mam robić wszystko. Moja praca w Widzewie będzie się dobrze uzupełniała z moją działalnością w Wydziale Szkolenia Łódzkiego Związku Piłki Nożnej. Mam niezbędne doświadczenie w tej kwestii i postaram się je wykorzystać w codziennej pracy. Sporo uwagi chcę poświęcić widzewskiej Akademii i doprowadzić z czasem do tego, że klub będzie opierał się na swoich wychowankach.
Przychodzi pan do Widzewa grającego w III lidze, ale mającego ogromne aspiracje. Jak ocenia pan szanse na awans do II ligi w sezonie 2017/2018?
- Zawsze byłem zdania, że trzeba stawiać sobie ambitne cele. Głównym celem klubu będzie awans pierwszej drużyny do II ligi, a mnie - jako człowiekowi odpowiadającemu za pion sportowy - będzie zależało na tym, żeby przy okazji realizacji celu głównego wyszukiwać dla klubu młodych i utalentowanych zawodników z regionu, którzy w przyszłości, jako jego wychowankowie, będą również wzmacniać pierwszą drużynę.
Czyli możemy spodziewać się w naszych drużynach sporej ilości zdolnej młodzieży z naszego regionu?
- Dokładnie tak. Uważam, że mamy fajną i zdolną młodzież, tylko najpierw trzeba ją solidnie przygotować i przeszkolić, by była pod każdym względem gotowa na debiut w pierwszej drużynie. W naszym regionie jest sporo ludzi, którzy chcą współpracować z Widzewem, chcą nam pomóc w wynajdowaniu tych zawodników. Są bardzo utalentowani piłkarze w małych miejscowościach w naszym regionie, którzy po oszlifowaniu mogą naprawdę błyszczeć. Nie możemy sobie pozwalać na to, żeby zabierali nam ich działacze Legii czy Lecha. Chcemy doprowadzić do sytuacji, że sztab pierwszej drużyny przychodzi na trening młodszych grup i wyłapuje kolejnych zawodników, którzy dostaną szansę na wejście do piłki seniorskiej.
W minionym sezonie spośród tych młodszych zawodników w barwach pierwszej drużyny pokazał się tak naprawdę tylko Grzegorz Brochocki. Debiuty Miasopusta i Danaburskiego były raczej symboliczne. Czy w przyszłym sezonie możemy spodziewać się większego pola do popisu dla przysłowiowych "młodych wilków"?
- Tak. Chciałbym, żeby 2-3 młodszych zawodników na stałe trenowało z pierwszą drużyną. Cały ten proces budowania i rozwijania szkolenia młodzieży to zdecydowanie długofalowa strategia. Na wdrożenie niektórych mechanizmów potrzebujemy czasu. Musimy też rozwinąć skauting i na bieżąco monitorować to, co dzieje się na innych boiskach. Mamy założone z zarządem cele i będziemy chcieli je realizować. Pamiętajmy, że nasza historia jest bogata, ale sam klub i jego struktury mają dopiero dwa lata. Jedna grupa już gra w Centralnej Lidze Juniorów, druga cały czas o nią walczy.
Czyli za 2-3 lata, gdy będziemy pukać już do tych najwyższych szczebli rozgrywkowych, będziemy mieć w składzie pierwszej drużyny kilku wychowanków, którzy będą stanowić o sile pierwszej drużyny?
- Dokładnie tak wygląda mój pomysł. W tym kierunku będziemy zmierzać. Będziemy robić selekcje, analizować postępy młodych zawodników. To nie są jakieś nowinki, te same systemy obserwowałem na Wyspach Brytyjskich czy we Francji. U nas też tak to ma wyglądać, bo mamy równie zdolną młodzież jak kraje, które wymieniłem. Trzeba ich tylko przygotować do przejścia z piłki juniorskiej na seniorską, bo z tym mamy aktualnie największe problemy.
Więc za kilka lat możemy spodziewać się kolejnego pokolenia porównywalnego do tzw. dziaciaków Mroczkowskiego, którzy swego czasu sensacyjnie prowadzili nawet w tabeli ekstraklasy?
- Taki mamy cel. W tym kierunku będziemy zmierzać i jestem przekonany, że przyniesie to wymierne efekty.