Global categories
Wokół meczu z LKS Gałkówek
Pierwsza "dwucyfrówka"!
W najnowszej historii odrodzonego Widzewa jeszcze tak wysoki wynik w oficjalnym meczu nie padł. W poprzednim sezonie zdarzały się wygrane dużą różnicą bramek - jak choćby 6:0 w ubiegłej edycji okręgowego Pucharu Polski, czy kilka wiktorii pięciobramkowych - ale wynik dwucyfrowy udało się osiągnąć po raz pierwszy. Dzięki dobrej formie strzeleckiej w spotkaniu z LKS Gałkówek piłkarze Marcina Płuski przeszli do historii.
Sabiłło rozwiązał worek z bramkami
Pozyskany latem napastnik Widzewa zaliczył już debiut w barwach łódzkiego klubu, ale worek z bramkami rozwiązał w meczu z LKS Gałkówek. Jak już zaczął strzelać, to seryjnie. Klasyczny hat-trick - pomimo wejścia dopiero w drugiej połowie - musi robić wrażenie. Sabiłło postawił "kropkę nad i" niemal w minutę - do strzelenia dziewiątej i dziesiątej bramki dla RTS potrzebował właśnie kilkudziesięciu sekund. Pierwsze trafienie w oficjalnym meczu Widzewa zaliczył też Mateusz Michalski, który podwyższył wynik na 2:0 ładnym strzałem w długi róg bramki LKS. Co ciekawe, strzeleckiego debiutanta w przerwie zmienił inny, wspominany już Kamil Sabiłło.
Szesnastu w "osiemnastce"
Do Gałkówka mieli pojechać zawodnicy, którzy do tej pory występowali w mniejszym wymiarze czasowym. Dlatego też trener Marcin Płuska nie zdecydował się na włącznie do kadry meczowej pełnego, osiemnastoosobowego składu. W klubowy autokar wsiadło szesnastu, a w samym meczu okręgowego Pucharu Polski zagrało tylko czternastu z nich. Trener Płuska nie chciał bowiem zabierać minut piłkarzom, którzy ostatnio otrzymywali ich mniej.
Klimatyczny stadion
Mecz został rozegrany na Stadionie Leśnym w Gałkówku, nazywanym przez niektórych "Operą Leśną". Nie bez powodu, bowiem stadion przygotowującego się do startu w Klasie B klubu faktycznie jest położony w sąsiedztwie lasu. Piłkarze Widzewa nie mieli jednak powodów do narzekań - murawa, jak na poziom rozgrywkowy, na którym znajdują się środowi rywale RTS, była przygotowana bardzo dobrze. Sam stadion posiadał również oświetlenie, budynek klubowy, a na mecz przyszła spora liczba miejscowych kibiców. Nie taka B-Klasa straszna, jak ją malują?
Kolejne czyste konto Widzewa
Po raz pierwszy w barwach odrodzonego Widzewa między słupkami wystąpił Mateusz Wlazłowski. Młody golkiper czerwono-biało-czerwonych nie chciał być gorszy od notującego fenomenalną serię Michała Chorosia i również zachował czyste konto. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że w ciągu całego meczu nie musiał wybronić ani jednego strzału gospodarzy. - W pierwszej połowie nie miałem za dużo pracy, ale ogólnie w całym meczu coś tam mi wpadło w ręce. Niezależnie od tego musiałem być ciągle skoncentrowany, bo czasem piłki były rozgrywane również przeze mnie - skomentował swoją pracę łódzki golkiper. W tym sezonie widzewscy bramkarze jeszcze nie musieli wyciągać piłki z siatki.