Global categories
Wokół meczu z Andrespolią Wiśniowa Góra
Skąpani w słońcu
Niedzielne popołudnie przebiegało pod znakiem bezchmurnego nieba, a więc także mocno świecącego słońca. Do takich warunków szybciej przystosowali się gospodarze, którzy już w trzeciej minucie otworzyli wynik spotkania. Głową bramkarza gości pokonał Kamil Bartos. Po chwili swoje trafienia dołożyli Michał Czaplarski oraz Robert Kowalczyk. Po dziewiętnastu minutach łodzianie prowadzili 3:0, a wynik nie zmienił się aż do ostatniego gwizdka sędziego. Widzew odniósł dwudzieste piąte zwycięstwo w sezonie i tym samym utrzymał pięciopunktowy dystans nad drugim w tabeli KS Paradyż.
Serie podtrzymane
Kolejne zwycięstwo łodzian to jednocześnie kontynuacja kilku pass, które, mamy nadzieję, nie będą mieć końca. Niedzielne spotkanie było 21. meczem z rzędu, w którym piłkarze Widzewa strzelili przynajmniej jedną bramkę. Jednocześnie czerwono-biało-czerwoni wciąż pozostają jedyną niepokonaną drużyną wiosną w lidze. Ostatni raz łodzianie zeszli z boiska pokonani 14 listopada 2015 roku, kiedy to ulegli jako gospodarz Mechanikowi Radomsko. Liczymy na to, że piłkarze trenera Marcina Płuski w pełni zrewanżują się żółto-niebieskim w ostatniej kolejce tego sezonu za porażkę, podtrzymując serię. Aby tak jednak się stało, Widzew musi wpierw zdobyć punkty (a najlepiej wygrać) ze Zjednoczonymi Stryków oraz Borutą Zgierz.
Mogło być wyżej
Końcowy rezultat mógł być znacznie bardziej okazały, ale w dalszej części gry łodzianom brakowało szczęścia, koncentracji i wykończenia. W 23. minucie piłkę do siatki mógł skierować Kamil Tlaga, lecz jego uderzenie wylądowało na słupku. To nie był jednak koniec akcji, ponieważ do futbolówki dopadł Mariusz Zawodziński, który mocnym płaskim kopnięciem znalazł w polu karnym Princewilla Okachiego. "Oki" pokonał Dawida Kulpę, ale przy okazji znalazł się na spalonym.
W doliczonym czasie pierwszej połowy Widzew wywalczył rzut karny po faulu na Zawodzińskim. Do piłki podszedł Adrian Budka, ale w przeciwieństwie do sytuacji przy bramce na 2:0, Kulpa tym razem spisał się bez zarzutu i obronił "jedenastkę". To drugi rzut karny niewykorzystany przez łodzian w tym sezonie. Poprzednio z jedenastu metrów pomylił się... obecny piłkarz Andrespolii, Mariusz Rachubiński - w meczu z LKS w Rosanowie, który zakończył się bezbramkowym remisem.
Choroś znów "na zero"
Golkiper Widzewa rozegrał drugie z rzędu (a trzecie ogólnie) spotkanie w bieżącym sezonie, wybiegając na boisko w podstawowym składzie. Młody bramkarz łodzian nie wpuścił jeszcze gola, śrubując tym samym swoją serię 270 minut bez gola, a trzeba przyznać, że w niedzielę miał więcej pracy niż w poprzednich dwóch meczach ze swoim udziałem. Piłkarze Andrespolii oddali na bramkę strzeżoną przez Michała Chorosia kilka groźnych strzałów - zwłaszcza w pierwszej połowie. - Mam nadzieję, że jeszcze długo nie poznam uczucia wpuszczenia bramki w ligowym meczu - mówił tuż po meczu piłkarz trenera Płuski.
Kontuzja Kacpra Bargieła
Niestety zespół czerwono-biało-czerwonych nie skończył niedzielnego starcia bez strat. W 26. minucie boisko na noszach opuścił podstawowy defensor, Kacper Bargieł. Piłkarz Widzewa ucierpiał w jednym ze starć na lewym skrzydle pod polem karnym gospodarzy. - Przy jednym starcie do piłki poczułem jak strzela mi mięsień przy pośladku - relacjonował po meczu feralną sytuację obrońca łodzian. Więcej szczegółów na temat urazu Bargieła będzie znanych we wtorek, kiedy to zawodnik uda się na USG. Nie czekając na diagnozę, już teraz życzymy Kacprowi, aby kontuzja okazała się jak najmniej poważna, a także mamy nadzieję na jego szybki powrót na boisko w koszulce Widzewa.
Widzewskie akcenty u przeciwnika
W zespole prowadzonym przez Witolda Kurzawę są zawodnicy, którzy jeszcze w rundzie jesiennej reprezentowali barwy łódzkiego klubu. Wspomnieliśmy już wcześniej o Rachubińskim, natomiast razem z nim do Łodzi przyjechał także Michał Pietras - zawodnik, który w rundzie jesiennej zagrał we wszystkich spotkaniach czerwono-biało-czerwonych. Tylko drugi z wymienionych pojawił się w niedzielę na placu gry. Pietras rozegrał 65 minut, po czym został zmieniony przez Rafała Kuchciaka. Rachubiński wprawdzie pojawił się na stadionie przy ul. Milionowej, ale z racji swojej kontuzji kolana wspierał swoich obecnych kolegów z drużyny jedynie z ławki rezerwowych.