Wojciech Śmiech: Skauting ma działać, a nie fajnie wyglądać
Ładowanie...

klub

22 September 2022 14:09

Wojciech Śmiech: Skauting ma działać, a nie fajnie wyglądać

Wojciech Śmiech, nowy koordynator skautingu, udzielił pierwszego wywiadu klubowym mediom. Z Antonim Figlewiczem rozmawiał o odpowiedzialności, znaczeniu skautingu oraz życzeniach związanych z Widzewem.

Antoni Figlewicz: Przed Panem niezwykłe wyzwanie - ekstraklasowy Widzew to miejsce, w którym można napotkać pewno wiele trudności, także, a może w szczególności, czyhających na koordynatora ds. skautingu...

Wojciech Śmiech: To ogromne wyzwanie i kolejny krok w moim rozwoju zawodowym. Jestem bardzo wdzięczny za daną mi szansę, ale rozumiem też, że wiąże się to z ogromną odpowiedzialnością. Pracowałem na rynku piłkarskim po obu stronach barykady - zarówno w agencjach piłkarskich jak i klubie sportowym, bowiem byłem w ostatnim czasie dyrektorem sportowym ŁKS-u Łagów. Myślę, że moja wiedza wzmocni Klub, choć oczywiście wiem, że jeszcze wiele pracy przede mną - w Widzewie już spotkałem osoby, od których mogę się sporo nauczyć. Zobaczymy, ile korzyści będzie mogło to przynieść Widzewowi. Oby jak najwięcej.

 

Doświadczenie w futbolu, o którym już Pan wspomniał, jest największym kapitałem i najbardziej pomoże Panu w pracy w ekipie czerwono-biało-czerwonych?

- Na wszystko potrzeba czasu, a rynek piłkarski jest bardzo specyficzny i w mojej opinii trudny. Miejsc pracy nie jest tu za dużo, chętnych na nie jest wielu, a na samym końcu mamy przecież jeszcze miliony ekspertów w tej dziedzinie, bo kibic wymaga zawsze coraz więcej i trzeba tym oczekiwaniom sprostać. Zawsze przecież pojawi się jakiś głos, że coś można było zrobić lepiej - to też jest fajne, bo pobudza do analizy swojej pracy i rozwoju.

 

Co w takim razie najbardziej "pobudziło" Pana na przestrzeni lat spędzonych w piłkarskim biznesie?

- W mojej karierze najważniejszym momentem było podjęcie pracy w ŁKS-ie Probudex Łagów i zmiana podejścia do futbolu. Muszę w tym miejscu podkreślić bardzo dużą rolę w moim rozwoju trenera Ireneusza Pietrzykowskiego, z którym współpracowałem przez ostatni czas i myślę, że zrobiliśmy wspólnie bardzo dużo. Podziękowania należą się również prezesowi Markowi Brudkowi, który dał mi szansę i duże wsparcie. Skauting nie jest mi obcy i przez 10 lat mojej pracy zawodowej był nieodzowną częścią moich działań. Wiem, że Widzew to wysoka półka, ale wierzę, że moją pracą wniosę do Klubu jak najwięcej - jestem ambitny i ciągle staram się podnosić swoje kompetencje.

 

Ostatnio dyrektor Tomasz Wichniarek w rozmowie z Przeglądem Sportowym tłumaczył jak istotnym w budowie drużyny jest dział skautingu - czujesz, że na skautach ciąży w futbolowym świecie naprawdę spora presja?

- Trudno powiedzieć o presji, to na pewno jest duża odpowiedzialność. Często opinia skauta wypowiadana na temat zawodnika, ocena gracza, decyduje o ewentualnym zatrudnieniu obserwowanego piłkarza. To taka odpowiedzialność zawodowa, która sprawia, że to nie tylko zwykłe oglądanie meczu, ale również decydowanie o losach innych osób i klubu.

 

To jest właśnie to, czym naprawdę jest skauting?

- Często to podkreślam i często o tym mówię - skauting to przede wszystkim inwestycja. Nie ma ładnie wyglądać, nie ma być fajnym działem, musi mieć odpowiednie oparcie w liczbach, czyli zarobkach dla Klubu. Mam nadzieję, że będziemy w stanie pozyskać zawodników, na których uda się w perspektywie czasu zarobić, bo to jest w tym wszystkim ważne. Są ekipy, które funkcjonują bez skautingu, choć moim zdaniem to krótkofalowe podejście. Czasem okienko transferowe uda się lepiej, przy współpracy z agencjami uda się trafić na dobrych zawodników, ale to często bardzo niestała kwestia. Skauting sprawia, że prawdopodobieństwo wpadki jest dużo mniejsze i transfery nie są dziełem przypadku, a efektem pracy wielu osób w całym dziale sportowym.

 

Czy to oznacza, że sprowadzenie gracza, na którego późniejszej sprzedaży uda się zarobić, może być dla Widzewa ważniejsze niż transfer gracza na już, dającego tylko zysk czysto sportowy?

- Kwestie sportowe muszą być zawsze na pierwszym miejscu, wynik pierwszej drużyny jest bardzo ważny. Pamiętajmy, że są różne rodzaje transferów. Jeden to taki, który powinien dać jakość sportową na tu i teraz. Inny to inwestycja w potencjał zawodnika na którego sportowo Klub może poczekać. Idealną sytuację jest znalezienie zawodnika, który połączy obie definicje. To co z mojej perspektywy jest ważne, to wielowymiarowość sprzedaży zawodnika - taki transfer to po pierwsze zastrzyk gotówki, po drugie element dobrego PR-u, a po trzecie efekt działań wielu osób, począwszy od tych, które zawodnika obserwowały od samego początku.

 

Czego życzyłbyś sobie najbardziej w Widzewie? 

- Bardzo chciałbym, żeby drużyna zagrała w europejskich pucharach, najlepiej wcześniej niż później. Rozwijajmy się z każdym sezonem i stawiajmy sobie poprzeczkę coraz wyżej.