Global categories
Wojciech Pawłowski: Widzew zasługuje na coś więcej niż II liga
Marcin Kowara: Co skłoniło cię do przyjęcia oferty Widzewa?
Wojciech Pawłowski: Uważam, że Widzew to wielki klub. Jeżeli dostaje się ofertę od takiego zespołu, to nie wypada odmawiać. Widzew zasługuje na coś więcej niż II liga i na pewno chciałbym pomóc mu w tym sezonie w awansie do I ligi.
Czy wpływ na twoją decyzję mieli również wspaniali kibice wspierający klub?
- Oczywiście. Zapełniony po brzegi stadion, fantastyczni kibice - to daje olbrzymiego kopa. Na każdym meczu jest komplet fanów, co jest rzadko spotykane nawet w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce.
Czym był dla ciebie Widzew, zanim dołączyłeś do tego klubu?
- Zawsze traktowałem Widzew jako wielki klub, mający ogromną renomę w polskiej piłce. Znam nieco jego historię. Wiem, że ma na koncie cztery tytuły mistrza Polska, również sukcesy w europejskich pucharach. Jak ktoś w Polsce poda nazwę Widzew to wszyscy wiedzą, o co chodzi.
Miałeś tego lata oferty z innych klubów?
- Miałem kilka opcji, ale brakowało konkretów. Były prowadzone rozmowy, jednak w decydujących momentach nie udawało się dojść do porozumienia. Dostałem nawet ofertę z zagranicy. Doszedłem jednak do wniosku, że to nie jest odpowiedni moment, aby wyjeżdżać z kraju. Potrzebuję nabrać pewności siebie, odbudować się po okresie, w którym nie broniłem regularnie. Jestem pewien, że podpisanie kontraktu z Widzewem wyjdzie mi na dobre.
W ostatnim sezonie pierwszym bramkarzem Widzewa był Patryk Wolański, który jest mocno związany z klubem i miastem. Jak zapatrujesz się na rywalizację z "Wolanem"?
- Uważam, że w każdym klubie powinno być dwóch bramkarzy prezentujących wysoki poziom. Na pewno podnosi to rywalizację i daje motywację do dalszej pracy. Dzięki temu na każdym treningu dajemy z siebie wszystko. Na pewno ta rywalizacja zarówno mi, jak i Patrykowi, wyjdzie na dobre.
Treningi z Widzewem rozpocząłeś już w piątek. Jakie wrażenie wywarli na tobie koledzy z drużyny?
- Koledzy w szatni przyjęli mnie naprawdę świetnie. Z kilkoma z nich znałem się już wcześniej. Szybko więc złapaliśmy wspólny język.
Debiutowałeś w ekstraklasie w barwach Lechii Gdańsk w wieku zaledwie 18 lat. Nie czułeś presji związanej z występami między słupkami w tak młodym wieku?
- To wszystko działo się tak szybko, że tej presji nie zdążyłem nawet doświadczyć. Nie miałem wtedy dużego doświadczenia, ale miałem sporo szczęścia, które w piłce jest niezwykle istotne. Nawet, gdy ciężko pracujesz, masz duże umiejętności, ale w kluczowych momentach zabraknie ci szczęścia, to możesz niczego nie osiągnąć. Na początku mojej przygody z piłką byłem bardzo zdeterminowany i dzięki temu zapracowałem na transfer do Udinese.
Do Udinese dołączyłeś latem 2012 roku, kiedy w barwach tego klubu występowali Antonio Di Natale, Luis Muriel, Allan czy Medhi Benatia. Przebywanie z takimi zawodnikami w szatni, wspólne treningi to chyba niesamowite doświadczenie dla tak młodego gracza?
- W szatni Udinese byli zawodnicy z wielu krajów, z różnych kontynentów. Atmosfera była naprawdę świetna. Mimo że grali tam znakomici piłkarze, można było z nimi normalnie porozmawiać, żaden z nich się nie wywyższał. Każdy również bardzo ciężko pracował. To naprawdę rewelacyjne przeżycie - móc siedzieć w szatni i jeździć na mecze z tak znanymi zawodnikami. Szkoda, że moja przygoda z Udinese nie była zbyt udana, ale na pewno sporo stamtąd wyniosłem. Zebrałem we Włoszech wiele doświadczeń i tego nikt mi już nie zabierze.
Jak bardzo różni się trening bramkarski w Polsce od tego we Włoszech?
- We Włoszech dużo czasu poświęca się na szybkość reakcji bramkarza. W porównaniu z Polską mało jest natomiast pracy nad grą na przedpolu.
Wzorujesz się na jakimś bramkarzu?
- Kiedyś wzorowałem się na Arturze Borucu. Jeśli natomiast chodzi o zagranicznych bramkarzy, uważam, że najlepsi są Marc-Andre ter Stegen, David De Gea oraz Alisson. Ciężko jednak wzorować się na konkretnych golkiperach. Oczywiście oglądając mecz zwracam uwagę na to, jak bramkarz reaguje w danej sytuacji. Każdy golkiper ma jednak swoje wyuczone od dziecka zachowania, pewne nawyki, których ciężko się wyzbyć. Trzeba długich miesięcy, aby nauczyć się czegoś nowego.