Global categories
Wojciech Pawłowski: Atmosferę Serca Łodzi trzeba pokazać światu
Wojciech Pawłowski wzmocnił Widzew w letnim okienku transferowym, zwiększając rywalizację o miejsce w bramce łódzkiego klubu. Swój cel osiągnął po 6. kolejce, kiedy w spotkaniu z liderem - Stalą Rzeszów, wskoczył do jedenastki i nie oddał miejsca w składzie przez kolejne 16 spotkań. Z nim w bramce łódzka defensywa straciła 12 bramek w 16 występach, licząc starcia w Totolotek Pucharze Polski. Obecnie bramkarz przygotowuje się do okresu przygotowawczego, który zawodnicy rozpoczną 13 stycznia.
widzew.com: Ostatnie miesiące były dla ciebie wyjątkowe. Żałujesz trochę, że runda się już skończyła?
Wojciech Pawłowski: Trochę tak. Ostatnimi czasy tak niewiele grałem, że teraz nawet nie zdążyłem się zmęczyć. Mieliśmy fajną passę, sam też czułem się bardzo dobrze, więc szkoda, że trzeba było to przerwać. Ale z drugiej strony, gdybyśmy grali za często, to jeszcze byśmy się Wam znudzili.
Przychodząc do klubu, początkowo musiałeś pogodzić się z rolą rezerwowego. Nie czułeś z tego powodu rozczarowania?
- Ani trochę. To normalna kolej rzeczy. Przychodzi się w nowe miejsce, gdzie jest już jakaś ustalona hierarchia. Oczywistym jest, że chciałem grać. Ale na to trzeba sobie po prostu zasłużyć. Jak ktoś chce coś dostać za darmo, to niech szuka promocji na Pietrynie. Tam czasem są akcje, w ramach których hostessy rozdają próbki produktów. Widzew to profesjonalny klub i panują tu zasady zupełnie oczywiste dla każdego zawodowego piłkarza. Dla mnie najważniejsze było, że trafiłem w miejsce, gdzie mnie chciano, gdzie wiedziałem, że jeśli będę ciężko pracować, to dostanę szansę. Liga nie miała żadnego znaczenia. Szczególnie, gdy mowa o takim klubie jak Widzew.
W końcu udało Ci się wywalczyć miejsce w podstawowej jedenastce i nie oddałeś go do końca rundy. Wypracowałeś też całkiem dobre statystyki. Widzew tracił z tobą na bramce jedynie 0,75 bramki na mecz, a kilka twoich interwencji zapisało się w pamięci kibiców.
- Bardzo się z tego cieszę. Muszę przyznać, że to dość łatwa i przyjemna praca, bo mamy fajnych zawodników w obronie, ale faktycznie, najwyraźniej sprawdzam się jako ostatnia instancja, bo przegrałem tylko dwa razy, z czego tylko raz w lidze. A te liczby stanowczo można jeszcze poprawić. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że Widzew powinien dominować w tej lidze, dokładnie tak, jak w kilku ostatnich meczach rundy jesiennej, kiedy w końcu wyglądało to tak, jak powinno. Druga liga jest w tym roku wyjątkowo mocna, bo są dwie drużyny z Rzeszowa, Gieksa, Górnik Łęczna, który jeszcze trzy lata temu grał w ekstraklasie, ale my jesteśmy na takim etapie, że po prostu musimy się z nimi wszystkimi rozprawić. Nie mogą nam się przytrafiać głupio stracone gole. Zatem cieszymy się, ale zamierzamy osiągnąć jeszcze więcej w rundzie rewanżowej.
Dobra gra zaowocowała przedłużeniem umowy. Myślisz teraz o stabilizacji?
- Myślę tylko i wyłącznie o dobrej grze. Dla mnie już to, że mogłem wejść do bramki i zagrać kilkanaście meczów oznaczało stabilizację. Nowa umowa to dla mnie raczej dowód na to, że projekt pod tytułem "Pawłowski w Widzewie" wypalił. Nie ukrywajmy, klub musiał trochę zaryzykować zatrudniając mnie. Musiał dać szansę bramkarzowi, który od lat nie stał między słupkami, w dodatku takiego, za którym ciągnąć się jakieś dziwne historie z przeszłości. Ale udało się. Dałem coś Widzewowi, a Widzew dał coś mnie. Wspólnie ustaliśmy, że jest to na tyle fajna przygoda, że chcemy ją kontynuować. I prawda jest taka, że nowy kontrakt oznacza, że zostałem doceniony. Po raz pierwszy od wielu lat. Bo to nie jest zwykła umowa. To druga umowa. A więc świadcząca o tym, że tę pierwszą wypełniłem godnie i z korzyścią dla klubu. Fantastyczne uczucie.
Ciężkonie uciec od tego tematu, ale zaskoczyła Cię atmosfera w Sercu Łodzi?
- Nie. Ona jest już słynna na całą Polskę i nie tylko, więc nie może zaskoczyć. Ale prawda jest taka, że przyjeżdżając na Widzew, bardzo łatwo zapomnieć, że to zaledwie druga liga. Już otwarcie robi ogromne wrażenie. Taniec Eleny, Prząśniczka na trąbce, to budzi ciarki. A potem kocioł. Non stop doping. Jest naprawdę potężnie emocjonalnie. Poza tym fajne jest to, że rozbrzmiewają tu piosenki, których nie słyszałem na innych stadionach. Jak choćby ta do muzyki z Flinstonów czy "Jak rozpętałem II Wojnę Światową". Czekam jeszcze tylko na Deszcze Niespokojne (śmiech). Ale to wszystko jest dowodem na to, że Widzew po prostu musi być w ekstraklasie. Nie tylko przez wzgląd na poziom sportowy. My po prostu musimy pokazać to wszystko w telewizji całej Polsce i światu. Nie mogę się doczekać tej chwili.
Przepisy gry w piłkę stanowią o tym, że w składzie może występować tylko jeden bramkarz. W kadrze jest ich natomiast trzech. Jak rywalizacja o miejsce w jedenastce wygląda w Widzewie?
- Oczywiście, może grać tylko jeden, a jest nas trzech. Zawodnicy z pola niby mają prościej, bo na przykład pomocników może grać nawet czterech czy pięciu. Ale za to w kadrze zwykle jest ich kilkunastu. W piłce nożnej każdy ma konkurencję. A jeśli nie ma, to znaczy, że klub nie funkcjonuje za dobrze i nie jest w stanie takiej konkurencji zbudować. Cały rozwój sportowy opiera się na tym, że jest ktoś lepszy, kogo chce się przegonić, i ktoś słabszy, przed kim chce się obronić. Dlatego ja bardzo sobie cenię to ,że mam konkurencję w Widzewie. To nie jest tak, że jak się raz wejdzie do bramki, to już się w niej zostanie. Cały czas muszę walczyć o to, by być choć o ten miligram jakości sportowej lepszy od Patryka czy Kuby. Oni z kolei odczuwają dokładnie to samo wobec mnie i wobec siebie wzajemnie. Ale myślę, że u nas jest zdrowa atmosfera. Każdy robi swoje i dla siebie, ale również wspieramy się, na ile możemy. Bo to trochę paradoksalne, ale żeby być najlepszym, trzeba mieć wsparcie od reszty ekipy. Asystujemy sobie wzajemnie w treningu, rozciągamy się, napędzamy i motywujemy. To jest sport zespołowy. Wielu się wydaje, że piłka jest sportem zespołowym, bo gra w nią jedenastu zawodników. Błąd. Gra cała kadra. I ci, co na ławce, i ci, co na trybunach. Wszyscy razem.
Na razie jednak możesz od tego wszystkiego odpocząć. Jak spędziłeś święta?
- Spokojnie i rodzinnie. Czyli w najlepszy możliwy sposób.