Wierzę w ten projekt - rozmowa z Mariuszem Zawodzińskim
Ładowanie...

Global categories

15 January 2016 18:01

Wierzę w ten projekt - rozmowa z Mariuszem Zawodzińskim

Jednym z ostatnich nabytków Widzewa jest Mariusz Zawodziński. Ofensywny pomocnik jest najlepszym przykładem na to, że klub zatrudnia piłkarzy gwarantujących jakość w dłuższej perspektywie.

Łukasz Kolecki: Jak Mariusz Zawodziński trafił do Widzewa?

Mariusz Zawodziński: Muszę powiedzieć, że trochę pozmieniało się w moim życiu prywatnym. Mam już dwuletnią córeczkę, a dwa tygodnie temu przyszedł na świat mój syn. Dlatego szukałem miejsca, w którym mogę zostać na dłużej i ustabilizować swoją sytuację życiową oraz formę sportową. Miałem oferty z drugiej ligi, ale to byłyby same dalekie wyjazdy, jak Kołobrzeg czy Wejherowo. Doszedłem do wniosku, że Widzew będzie dla mnie najlepszym rozwiązaniem. Już teraz mogę powiedzieć, że się nie pomyliłem. Jestem naprawdę bardzo pozytywnie zaskoczony profesjonalnym podejściem trenerów czy ludzi z klubu. Pojawiają się głosy, że dla niektórych zawodników transfer do Widzewa to sportowa degradacja. Absolutnie mija się to z prawdą - skoro tak, po co byśmy tu przychodzili?

W Legionovii byłeś krótko. Co zadecydowało o twoim odejściu?

- Do zespołu ściągał mnie trener Bartoszek. Wiadomo jak to jest, po pewnym czasie trener się zmienił. Natomiast ja grałem regularnie do końca rundy, po czym dowiedziałem się od nowego trenera, że będą szukać kogoś na moją pozycję. Być może było to związane z tym, że miałem kontrakt do czerwca. Doszedłem do wniosku, że nie chcę tracić czasu. Mogłem zostać w klubie i pobierać regularnie wypłatę, ale mam swój honor i chcę przede wszystkim grać.

Czy prawdą jest, że miałeś ofertę ze Zjednoczonych Bełchatów?

- Tak, rozmowy były zaawansowane, ale Widzew działał bardzo szybko i sprawnie.

Nie uciekniemy od tematu miasta, z którego pochodzisz.

- Pochodzę z Bełchatowa i wiem, jak to może być przez kibiców odebrane. W Łodzi będę chciał zasłużyć sobie na szacunek kibiców po prostu dobrą grą. W GKS-ie Bełchatów spędziłem jakiś czas i ze mnie zrezygnowano. Zebrałem doświadczenie w innych klubach, a teraz przychodzę do Widzewa z Legionovii. Piłka nożna to moja pasja, ale też i praca. W ten sposób zarabiam na utrzymanie rodziny i staram się podchodzić do tego profesjonalnie.

Masz naprawdę duże doświadczenie na boiskach II i III ligi.

- Podpisałem kontrakt w przekonaniu, że chcę iść z Widzewem jak najwyżej. Wspomniałem wcześniej, że planuję zakotwiczyć w jednym miejscu. Gramy w tym momencie o awans do III ligi, ale kiedy rozglądam się na treningu, to naprawdę wierzę w ten projekt. W moim przekonaniu jest wielu zawodników, którzy mogliby spokojnie grać w II lidze. Jest też odpowiedni balans w drużynie, bo z jednej strony mamy kilku naprawdę dobrych młodych chłopaków, a z drugiej Adriana Budkę, Przemka Rodaka czy Princewilla Okachiego, którzy wnoszą doświadczenie. Potrzeba tylko czasu, by to wszystko się zazębiło.

Mamy wiele nowych twarzy w drużynie, ale chyba nie czujesz się zagubiony?

- Pewnie. Znam „Kowala”, bo spotykaliśmy się na etapie rywalizacji w juniorach. Oczywiście graliśmy razem z Kamilem Tlagą, wcześniej miałem okazję grać z „Czaplą” w Kleszczowie. Znamy się także z Bondarą i Bończakiem. Powolutku wchodzę w ten zespół. Mamy dużo czasu, będziemy pracować nad tym, by na wiosnę wszystko dobrze wyglądało. W rundzie rewanżowej mamy jeden cel i jestem pewien, że jesteśmy w stanie go zrealizować.

Przeprowadzasz się do Łodzi?

- Zastanawiam się na tym, mam dwójkę małych dzieci, wiec jest to trudny temat. W tym momencie dojeżdżam, nie jest to jakieś bardzo uciążliwe. Natomiast zobaczymy, co będzie, kiedy sezon rozkręci się na dobre. Jeśli tylko poczuję, że dojazdy źle na mnie wpływają, to przeprowadzę się do Łodzi.