Czerwono-biało-czerwone od samego początku chciały zdominować rywalki i w pierwszych minutach ta sztuka wychodziła im bardzo dobrze. Widzewianki grały czujnie w destrukcji i większość rzutów były w stanie zamienić na punkty. Ekipa z Bochni starała się przeszkodzić gospodyniom, ale rzadko kiedy udawało jej się stworzyć zagrożenie pod koszem łódzkiej drużyny. Pierwsza kwarta zakończyła się wyraźnym prowadzeniem AZS-u Umedu Widzew Łódź 22:12.

W kolejnej części stopniowo do głosu zaczynały dochodzić przyjezdne. Widzewskie koszykarki zaczynały mieć pewne kłopoty z wykańczaniem niektórych akcji, ale wciąż zachowywały bezpieczną przewagę nad rywalkami. Bardzo dobrze prezentowały się szczególnie Anna Kudelska oraz Wiktoria Stępień, które często popisywały się indywidualnymi akcjami zakończonymi dokładnymi rzutami. Ta druga zdobyła nawet pięć punktów dla swojego zespołu w ciągu kilku szybkich kontrataków.

Po zmianie stron bochnianki były bardzo bliskie wyrównania, bowiem wykazywały się większą konsekwencją i przede wszystkim były bardziej zdecydowane na oddawanie rzutów za trzy oczka. Widzewianki, w tamtym fragmencie gry, stawiały na akcje składające się z wymiany dużej ilości szybkich podań, jednak najczęściej były one kończone niecelnymi rzutami.

W ostatniej fazie spotkania obie ekipy punktowały praktycznie na zmianę, jednak wciąż to podopieczne trenera Niewiadomskiego prowadziły. Przyjezdne nie dawały jednak za wygraną i podobnie jak widzewianki walczyły o każdą piłkę. Końcówkę czwartkowej rywalizacji łodzianki musiały dograć bez Wiktorii Stępień, która została wykluczona za zbyt dużą ilość fauli. Czerwono-biało-czerwone zachowały jednak zimną krew i mimo braku jednej ze swoich najważniejszych zawodniczek, zdołały doprowadzić do końcowego triumfu.

AZS Umed Widzew Łódź - Contimax MOSiR Bochnia 70:66 (22:12, 13:16, 18:19, 17:19)

Skład widzewianek i punkty: Anna Kudelska 24, Wiktoria Stępień 24, Natalia Gzinka 8, Wiktoria Rzeźnik 7, Jagoda Bandoch 6 oraz Maria Grudzień 1, Wiktoria Ozga, Dominika Szczygieł, Magda Rapucha.