Global categories
Tydzień nerwów zakończony wielką radością
Gdyby widzewiacy wtedy wygrali chociaż 1:0 z bezpośrednim rywalem do awansu do II ligi, byłoby po emocjach, a piłkarze razem z kibicami mogliby wspólnie fetować sukces. Zamiast tego... - Zagraliśmy dramatycznie, nie stworzyliśmy właściwie żadnej sytuacji. Nie graliśmy w piłkę. Nie chcę tłumaczyć tego presją. Kto nie trzyma ciśnienia ten się nie nadaje do tej dyscypliny. Jak się chce grać w dużym klubie to się trzeba liczyć z tym, że takie są wymagania. I trzeba sobie z tym radzić - mówił wtedy tuż po meczu Marcin Broniszewski, asystent trenera Franciszka Smudy.
Zdjęcie nr 2: Po meczu z Lechią Tomaszów Mazowiecki piłkarze Widzewa i trener Smuda mieli nietęgie miny...
Pierwszy szkoleniowiec zdenerwowany udał się do szatni, bo jego piłkarze tylko zremisowali bezbramkowo z Lechią. A to oznaczało, że kwestia awansu rozstrzygnie się w ostatniej kolejce, w której Widzew miał zagrać na wyjeździe z Sokołem Ostróda. Przy Piłsudskiego 138 zapanowała bardzo nerwowa atmosfera. - Czy czuję się zagrożony zwolnieniem z Widzewa? Ja nie mam z tym problemu. Decyzja należy do zarządu. To szefowie muszą sobie to poukładać. Ja chciałem pomóc i to, co jest w mojej mocy, zrobiłem. Chciałbym, żeby Widzew jeszcze tylko awansował. To najtrudniejsza liga, potem jest już łatwiej - mówił w poniedziałek 11 czerwca 2018 roku Smuda na łamach "Gazety Wyborczej".
To była jedna z jego ostatnich wypowiedzi w roli trenera drużyny Widzewa. Włodarze klubu podjęli ryzykowną decyzję i zwolnili utytułowanego szkoleniowca tuż przed finiszem sezonu. Na jego miejsce pojawił się kolejny dobrze znany kibicom trener - Radosław Mroczkowski. - Sytuacja nie jest łatwa, ale przychodzę do drużyny, która ma wszystko w swoich rękach. To Widzew jest liderem i w sobotę wszystko będzie zależało od nas. Na pewno tak przygotujemy zespół, żeby w sobotę jak najlepiej zaprezentował się na boisku. Wierzę w to razem z całą drużyną - oznajmił Mroczkowski podczas swojej pierwszej wypowiedzi dla klubowych mediów, we wtorek 12 czerwca 2018 roku.
Zdjęcie nr 3: Pierwszy trening widzewiaków pod wodzą Radosława Mroczkowskiego. Do meczu w Ostródzie zostały cztery dni.
Do meczu z Sokołem pozostały wtedy cztery dni, podczas których napięcie rosło z każdą godziną, bo stawka spotkania była bardzo duża. - Widzew wcale nie jest faworytem tego meczu. Widziałem widzewiaków w meczach z Łomżą i Lechią. Grali bez polotu i pomysłu. Ich gra była szarpana. Liczyli jedynie na stałe fragmenty gry. Krótko mówiąc Widzew ma problem - mówił na łamach "Dziennika Łódzkiego" w środę 13 czerwca 2018 r. Sławomir Majak, były piłkarz RTS-u, który w tamtym sezonie jako trener prowadził do kwietnia zespół z Ostródy.
- Coś mi podpowiada, że Widzew z tego wyjdzie zwycięsko. Widzewska defensywa nie straci gola, a łodzianie strzelą nie jednego, a dwa gole - ripostował Majakowi dzień później jego były kolega z drużyny, Daniel Bogusz. Atmosferę podgrzewał również trener Sokoła, Jarosław Kotas, oryginalna postać w środowisku piłkarskim, dodajmy. - Życzę im awansu, ale nie wiem, czy po porażce z nami ten awans zdobędą. Różnie może się to ułożyć. Ten mecz dla chłopaków z Sokoła będzie wielką przygodą - tak Kotas mówił o drużynie Widzewa przyznając jednocześnie, że od dłuższego czasu szykował się na ten mecz.
Zdjęcie nr 4: Daniel Świderski uważnie słucha wskazówek trenera Mroczkowskiego podczas jednego z treningów przed meczem z Sokołem
Trener Mroczkowski dla odmiany starał się tonować nastroje. - Spokojnie z tą presją. Zespół wie co ma zrobić i na pewno pozostaje kwestia zrealizowania tego na boisku. To jest najważniejsze. Nie możemy czekać do ostatniej minuty, tylko całe spotkanie musi być mądrze, świadomie rozegrane - mówił na ostatniej konferencji przed wyjazdem do Ostródy.
Jego założenia nie do końca udało się zrealizować piłkarzom Widzewa, bo to drużyna Sokoła objęła prowadzenie i na przerwę schodziła z wynikiem 1:0. W tym samym czasie Lechia prowadziła już 3:0 z MKS-em Ełk i tylko czekała na wieści z Ostródy. Przez długi czas w Tomaszowie Mazowieckim mieli wesołe miny, bo wprawdzie łodzianie w 47. minucie wyrównali po golu Mateusza Michalskiego z rzutu karnego, ale remis 1:1 nadal premiował Lechię.
Zdjęcie nr 5: "Dżoker" Świderski właśnie zaczyna celebrować strzelonego gola. Jednego z dwóch, które dały awans Widzewowi
Na kwadrans przed końcem spotkania w Tomaszowie mogli już mrozić szampany, ale kilka minut później kibiców Lechii zmroziły wieści z Ostródy. Rezerwowy Daniel Świderski wyśmienicie odegrał rolę boiskowego "dżokera", strzelając dwa gole w ciągu 11 minut. Widzew prowadził już 3:1 i chociaż w ostatniej minucie stracił drugą bramkę, to ostatecznie wygrał i zapewnił sobie awans do II ligi.
Zaczęło się wielkie świętowanie. Najpierw na boisku Sokoła, a potem już w Łodzi, pod stadionem Widzewa. Tym samym data 16 czerwca 2018 zapisała się w najnowszej historii klubu z alei Piłsudskiego. Oby kibicom i piłkarzom czerwono-biało-czerwonych również na koniec obecnego sezonu było dane przeżywać tak radosne chwile.