Trzecie "widzewskie śniadanie" za nami
Ładowanie...

Global categories

14 April 2016 19:04

Trzecie "widzewskie śniadanie" za nami

W restauracji "U Szwajcara" na ul. Tymienieckiego odbyło się kolejne "widzewskie śniadanie", czyli cyklicznie odbywające się spotkanie władz klubu z przedstawicielami mediów. Dyskutowano między innymi o powrocie herbu, problemach z syndykiem i boiskami na obiekcie ChKS, a także o rundzie wiosennej oraz przyszłości klubu.

Głos jako pierwszy zabrał Marcin Ferdzyn, prezes łódzkiego klubu, który podsumował maraton spotkań Widzewa w roli gospodarza. - W ostatnim meczu widziałem to, co chciałbym widzieć zawsze. Chodzi o walkę, która spowodowała, że optymistycznie podchodzę do następnych spotkań. Być może dobrze się stało, że po raz pierwszy w tej rundzie straciliśmy bramkę? Dzięki temu, że udało się w trudnej sytuacji odmienić losy meczu to kolektyw, jaki tworzy się od trzech miesięcy, po meczu z Omegą jeszcze bardziej się ze sobą zgrał. Liczę na to, że seria czterech zwycięstw będzie kontynuowana. Następnym rywalem jest Astoria Szczerców, która - choć jest nisko w tabeli - nie będzie łatwym przeciwnikiem. Takich w tej lidzie nie ma, a powód jest prosty: wszyscy się na nas podwójnie mobilizują. Widzew to marka, więc wszyscy chcą z nią wygrać. Słyszałem też pogłoski o zakładach bukmacherskich. Wiadomo, że kursy na nasze porażki są bardzo wysokie. Podobno ci chłopcy stawiają jakieś kwoty na to, że uda im się z nami wygrać. Może dlatego wychodzą tacy nabuzowani? Oni nie zarabiają wielkich pieniędzy, walczą o nie wychodząc na mecz z nami. W każdym razie fizycznie takie podejście ich wiele kosztuje, co widać chociażby po wynikach odnoszonych przez nich w następnych spotkaniach - powiedział prezes Widzewa.

RTS w pierwszych czterech wiosennych kolejkach zainkasował komplet punktów, tracąc zaledwie jedną bramkę. Pomimo tego pojawiały się głosy niezadowolenia, które podważały styl zwycięstw osiąganych przez Marcina Płuskę i jego piłkarzy. - Sukces rodzi się w bólach. Mam jednak nadzieję, że w tym roku uda się uniknąć wpadki, a nawet jeśli się taka pojawi - nie zniweczy awansu do trzeciej ligi. Zgadzam się, że dotychczasowe mecze nie były przekonujące. Nie byłem zadowolony nawet z meczu ze Rzgowem, w którym wygraliśmy 4:0. Gdybym zobaczył w drugiej połowie to, co w pierwszej - wtedy mógłbym być ukontentowany, ale nie byłem. Nie chodzi o to, że mecz nie zakończył się wynikiem dwucyfrowym, a o to, żeby nasi piłkarze starali się strzelać kolejne bramki przez pełne 90 minut. Żeby nie kalkulowali, myśląc o następnym meczu, bo kadra jest szeroka i każdy może zagrać na poziomie, który nie będzie odbiegał od tego z wyjściowego składu. Właśnie długa ławka rezerwowych była jednym z naszych głównych celów przed tą rundą. W przeciwieństwie do jesieni, kiedy to wchodzący z ławki zmiennik osłabiał drużynę, która i tak była słaba. Wracając jednak do obecnej sytuacji: na pewno nie wszystko wygląda tak, jak powinno wyglądać. Nie chce się zagłębiać w ustawienie zespołu i tak dalej, bo to kwestie szkoleniowe i trener jest za nie odpowiedzialny. Nie chcę się mieszać trenerowi Płusce w to, jak ma ustawiać zespół, bo nie jestem tego typu człowiekiem. Chociaż czasem denerwuję się jak wszyscy kibice. Dobrze, że jestem łysy, bo na pewno jestem siwy - dodał Ferdzyn.

Zimą w Widzewie doszło do niemałej rewolucji, która przyniosła ze sobą aż 15 nowych zawodników. Wszyscy obecni na "widzewskim śniadaniu” byli zgodni, że w dwa miesiące nie da się zbudować drużyny, do której nie będzie żadnych zastrzeżeń. - Na to potrzeba czasu. Drużynę tworzą jednak takie mecze, jak ten ostatnio. Widzę, że to zaczyna coraz lepiej działać. Jestem czujny i wiem, co w szatni się dzieje. Wiem, że piłkarze chcą pracować z obecnym trenerem, jest fajna atmosfera. Na pewno w budowaniu pięknego widowiska nie pomaga boisko. To, na którym rozgrywamy mecze przy ul. Milionowej, w ostatnim meczu było bardzo ciężkie - chwilę wcześniej grali na nim juniorzy. Kiedyś próbowałem grać w piłkę, co prawda na niskim poziomie, ale mogę stwierdzić tyle, że do takiej kopaniny to boisko jest świetne. Jeżeli natomiast ktoś chcę ładnie pograć w piłkę, to rewelacji nie ma. Murawa jest bowiem mocno eksploatowana. Zobaczymy, jak pójdzie naszym piłkarzom w Szczercowie, gdzie ponoć boisko przygotowane jest bardzo dobrze - stwierdził prezes Widzewa.

Władze klubu odniosły się także do kwestii finansowych. - Słyszałem zarzuty, że jesteśmy Bayernem Monachium czwartej ligi, że płacimy za dużo. Nasi piłkarze to ludzie, którzy też musza z czegoś żyć. Chciałbym nawet dać im więcej, chociaż nie można oczywiście przesadzać, jak w wielu klubach ekstraklasowych. Jestem przeciwnikiem tego, by piłkarze zarabiali po kilkaset tysięcy złotych rocznie. Ale nie uważam, by któryś z naszych zawodników był przepłacany. Tym bardziej, że klubowy budżet się spina, a wszystkie pensje i faktury są opłacane na czas. O tym, że nie opowiadamy bajek świadczy m.in. ostatni audyt, który robiła firma zewnętrzna. Myślimy natomiast już o tym, by budować budżet na trzecią ligę. Pracujemy nad tym, by spełnić wszystkie warunki licencyjne tej klasy rozgrywkowej - oznajmił Ferdzyn.

Nad czym przy ewentualnym wniosku licencyjnym działacze Widzewa muszą pracować najmocniej? Czy istnieją jakieś punkty w licencyjnym podręczniku, których nie uda się spełnić? - Większych problemów, jeśli chodzi o wniosek licencyjny, mieć nie będziemy. W przypadku przedłużenia umowy ze Szkołą Mistrzostwa Sportowego będziemy dysponować infrastrukturą, która wystarczy na to, by występować w wyższej klasie rozgrywkowej. Nie spełnimy na pewno jednego z wymogów dotyczącego kibiców gości. Nie ma takiej możliwości, by wydzielić na obiekcie przy ul. Milionowej oddzielne wejście i utworzyć nowy sektor, bo infrastruktura na to nie pozwala. Na szczęście wymóg przyjmowania kibiców gości w trzeciej lidze nie jest obligatoryjny, więc nie będą nam groziły żadne kary. Lechia Tomaszów deklarowała we wniosku licencyjnym, że będzie przyjmować kibiców gości, dlatego po nieprzyjęciu fanów ŁKS-u miała problemy. My z góry zadeklarujemy, że jesienią nie będzie takiej możliwości. Nie wyobrażam sobie przyjazdu na SMS kibiców np. Polonii Warszawa, o sąsiadach zza miedzy nie wspominając - powiedział wiceprezes Widzewa, Rafał Krakus.

 - Ale naszym sąsiadom życzymy powodzenia. Szkoda, że teraz nie zagrają ze Startem Otwock, bo zawsze lepiej osiągać wyniki w rywalizacji sportowej. Jeśli chodzi o kibiców gości, to jest to kwestia kilku miesięcy. Na wiosnę przyszłego roku będziemy grali już na nowym stadionie. Natomiast jeśli nasi koledzy z drugiej strony miasta wywalczą utrzymanie, to wtedy będziemy starali się zrobić wszystko, by na jesieni zagrać na al. Unii, a wiosną - u nas. To byłaby piękna sprawa dla miasta. Mimo że trzecioligowe, to jednak derby. Podobnie będziemy chcieli zrobić w spotkaniu z drugą drużyną Legii - dodał Marcin Ferdzyn.

Wielu kibiców z pewnością dręczyło pytanie o kolejną rewolucję, jaka miałaby nastąpić w przypadku awansu do wyższej klasy rozgrywkowej. Czy takowa będzie miała latem miejsce w Widzewie? - Na pewno kiedy awansujemy do trzeciej ligi, to czterech-pięciu zawodników odpadnie, a w ich miejsce wskoczy czterech nowych z umiejętnościami pierwszoligowymi, a może nawet ekstraklasowymi. Jesteśmy w stanie takich ściągnąć - powiedział obiecująco prezes Ferdzyn.

Sternik Widzewa odniósł się też do planowanej rewolucji w funkcjonowaniu samej drużyny. - Nasi zawodnicy, chociaż prowadzą zdrowy tryb życia, przyjeżdżają tylko na trening. Myślę, że musimy wprowadzić inne standardy. Moi pracownicy bardzo ciężko pracują po dziesięć godzin, natomiast dla piłkarzy to są dwie godziny treningu i powrót do domu. Jeśli obecni zawodnicy chcą być piłkarzami, to muszą bardziej się poświęcać temu, co robią. Pracuje z nich bowiem kilku, a reszta ma wolny czas. W przypadku awansu do trzeciej ligi też będziemy musieli postawić piłkarzom swego rodzaju ultimatum, w którym będą musieli się zdecydować i wybrać pomiędzy pracą, a grą w Widzewie. Natomiast odnośnie tego czasu spędzanego w klubie przez obecnych zawodników - uważam, że to jest go zdecydowanie za mało. Rozmawiałem już z trenerem Płuską, który powiedział, że problemem jest baza. Gdyby takowa istniała, to trener byłby w stanie piłkarzy jakoś skoszarować - zapowiedział Ferdzyn. - Można byłoby na przykład zorganizować jakiś pokój, w którym piłkarze mogliby wraz ze sztabem szkoleniowym analizować mecze. Przydałaby się chociażby klubowa jadalnia, która zapewniłaby nie tylko odpowiednią dietę u zawodników, ale i wspólny czas spędzony przy stole. Przy takiej bazie można wiele tego typu rzeczy zorganizować, natomiast obecnie zawodnicy przyjeżdżają na dwie godziny, zaś po treningu się pakują i nie ma ich w klubie - dodał wiceprezes Krakus.

Poruszono także temat drużyny rezerw, która najprawdopodobniej od przyszłego sezonu będzie występować w rozgrywkach B-Klasy. - TMRF nie może być naszym bezpośrednim zapleczem, zaś my nie chcemy wypożyczać piłkarzy do słabszych drużyn w niższych ligach. Od B-Klasy będziemy musieli więc wystartować z drugą drużyną. To jest problem, z którym będziemy musieli się zmierzyć w następnym sezonie. Jest przecież wielu chłopaków, którzy obecnie walczą o Centralną Ligę Juniorów, ale w przyszłym roku już nie będą w wieku juniorskim i będą musieli się się gdzieś ogrywać. Mam nadzieję, że za kilka lat to nasze rezerwy będą występować w czwartej lidze - powiedział Ferdzyn.

Nie mogło zabraknąć tematu, który w ostatnich dniach elektryzuje najbardziej, bo związanego z legendarnym herbem. Chodzi oczywiście o kwestię związaną z syndykiem, który uniemożliwił grę na obiektach Chojeńskiego Klubu Sportowego młodym widzewiakom. Oprócz tego, że zażądał trzykrotnie większej sumy za wynajem boiska, to jeszcze zabronił na nim juniorom Widzewa grać w emblematach klubowych. Zapowiedział także, że będzie tego rygorystycznie przestrzegał. - Całe to zamieszanie z boiskami jest niekorzystne dla wszystkich stron. To dla mnie niezrozumiała decyzja, bo to masa upadłościowa Widzew SA, a CHKS jest jednym z wierzycieli. Jesteśmy w stanie oczekiwania syndyka spełnić, ale nie chcemy tego robić. Nie chcemy, by pieniądze wpłacane m.in. przez kibiców były przeznaczone na boisko na ChKSie, które nie jest warte ponad 15 tysięcy złotych miesięcznie. Będziemy więc szukali innych rozwiązań dla młodzieży. Przykra sprawa, dziwna decyzja. My płaciliśmy, CHKS był zadowolony ze współpracy z nami, wierzyciele w jakimś sensie też. Czy syndyk chciał nas tym w jakiś sposób ukarać? To nie nam zrobił krzywdę, tylko tym dzieciakom i ich rodzicom. To jest nie fair, bo skrupulatnie płaciliśmy pieniądze zarówno Chojeńskiemu Klubowi Sportowemu, jak i syndykowi - stwierdził prezes czerwono-biało-czerwonych.

Władze klubu na pytanie o to, czy nie obawiają się spotkania z syndykiem w sądzie, zgodnie zaprzeczyli. - Podpisaliśmy umowę z Robotniczym Towarzystwem Sportowym. Przedstawicielami i pełnomocnikami Robotniczego Towarzystwa Sportowego są natomiast Tomasz Barański i Tomasz Gasiński, więc jeśli syndyk chce się z kimś spotkać w sądzie - to właśnie z nimi. Sprawa może się ciągnąc przez cztery-pięć lat, ale my wtedy będziemy w zupełnie innym miejscu. Ludzie, którzy chcieli nam uprzykrzyć życie w związku z herbem, mają związane ręce. Mieliśmy sygnały o osobach, które chciały zrobić nam naprawdę dużej problemy, np. kupić herb i nam go wypożyczyć albo rzucać kilkaset tysięcy złotych na licytacjach i przedłużać sprawę związaną z herbem w nieskończoność - powiedział Rafał Krakus. - Uważam, że zrobiliśmy najlepszy możliwy ruch. Pan Puchalski nie dopełnił pewnych formalności, przejmując w 2004 roku wszystko od Robotniczego Towarzystwa Sportowego. Pomimo, że Władek jest skrupulatny, to akurat w tym miejscu zrobił błąd, który wychwycili nasi prawnicy. Dzięki temu mamy podstawy prawne, a że syndyk się z tym nie zgadza? Ma do tego prawo. Moim zdaniem powinien jednak bardziej się skupić na tym, by najpierw sprzedać działkę na Brzezińskiej. Jeśli ją sprzeda, to będzie jego sukces. Pytanie, czy syndyk chce zamknąć tę całą sprawę? Moim zdaniem nie - powiedział Ferdzyn.

Na koniec znów powrócił temat pierwszej drużyny i najbliższego spotkania. Czy na to spotkanie wróci kapitan Widzewa i jeden z motorów napędowych drużyny Marcina Płuski, Adrian Budka? - Adrian zaczął treningi od wczoraj. Chyba nie zagra z Astorią, chociaż decyzja należy do trenera. Wydaje mi się, że jeszcze nie jest w pełni sił. Być może usiądzie na ławce i wejdzie w końcówce spotkania? Mam nadzieje, ze z Astorią uda się wygrać, a także następny, bardzo ważny mecz z Paradyżem. Wiele osób twierdzi, że najgorsze w tej rundzie dopiero przed nami. Kto wie jednak, czy z tymi lepszymi drużynami nie będzie nam się grało lepiej? Gdyby w dwóch najbliższych spotkaniach udało się zainkasować sześć punktów, to do awansu brakowałoby już naprawdę niewiele. Wszystko wtedy będzie na styku, kibice też optymistyczniej będą patrzeć w przyszłość - zakończył prezes Widzewa, Marcin Ferdzyn.