Global categories
Trudne życie faworyta
Każde wiosenne spotkanie ligowe było dla Widzewa na swój sposób inne. Najpierw pierwszy mecz wyjazdowy i rywalizacja z silnym przeciwnikiem - ponadto mecz z personalnymi podtekstami i premierowy występ zupełnie odmienionego zespołu. Tydzień później widzewiacy mierzyć musieli się nie tylko z piłkarzami ostatniego zespołu w tabeli, ale też z oczekiwaniami 18 tysięcy kibiców i obiektem absolutnie nowym, po jednym treningu. W meczu z Pelikanem piłkarze RTS wreszcie byli gospodarzem mającym już na koncie występ na swoim obiekcie. Zdjęty z nich był również ciężar meczu otwarcia. W efekcie pokonali mocnego ligowca w takim samym stosunku, co tydzień wcześniej czerwoną latarnię rozgrywek. Czy to wystarczający argument, by mówić o postępie?
Widzew Przemysława Cecherza każdego z dotychczasowych rywali był w stanie "napocząć" w pierwszej połowie. Dobijał zaś już po przerwie, choć dwukrotnie dopiero w doliczonym czasie gry. Trudno jednak nie docenić zdolności do strzelania bramek po 90 minutach gry w przypadku drużyny, której kibice przez większość drugich połów jesienią drżeć musieli o wynik. We wszystkich 17 zeszłorocznych meczach na trzecioligowym froncie łodzianie stracili 6 goli, znajdując w tym czasie drogę do bramki rywali tylko dwukrotnie.
Wiosną dwa gole w samej końcówce widzewiacy zdobyli już w trzech pierwszych meczach, a zamiast niepokoju o wynik kibice czuli spory niedosyt z powodu niewykorzystanych sytuacji. Warto wspomnieć w tym miejscu o liderze tabeli, który w ostatnim kwadransie meczów jesiennych zdobył łącznie siedem bramek, z których aż cztery decydowały o piekielnie ważnych zdobyczach punktowych. Nie były to więc gole na dobicie rywala czy ustalenie wyniku w meczu pod kontrolą, tylko trafienia, który pozwalały uciekać spod topora. Czy ktoś jednak przez całą zimę rozpamiętywał o stylu, czy raczej skupiał się na tym, że ŁKS miał dwanaście punktów przewagi i był zdecydowanym faworytem do awansu?
Widzew w kilku aspektach jest do bólu regularny. Co mecz zdobywa po dwie bramki, marnując przy tym sporo dogodnych okazji. Ponadto nie traci goli z gry. Podtrzymanie tych reguł, niezależnie od stylu, powinno sprawić, że losy awansu do II ligi rozstrzygną się dopiero na sam koniec rywalizacji. I tego powinniśmy sobie wszyscy życzyć. Potencjał do dalszego rozwoju jest spory: 9 meczów na stadionie, który z każdym kolejnym meczem, będzie coraz większym atutem gospodarzy, wspomniane już i wytykane bez przerwy niewykorzystane sytuacje oraz nieporównywalnie większy niż jesienią potencjał sportowy drużyny, w tym zmiennicy potrafiący zrobić na boisku różnicę.
Magia Widzewa wykracza daleko poza aspekt sportowy, ale droga na szczyt wymaga czasu i ciężkiej pracy na każdym polu. Entuzjazm spowodowany powrotem do domu to olbrzymi potencjał. Niesie on jednak za sobą ryzyko oczekiwań nieprzystających do rzeczywistości. Dlatego potrzeba nam wszystkim cierpliwości i wyrozumiałości. Pamiętajmy jednak, że każde zwycięstwo Widzewa jest powodem do dumy. A w 2017 roku Widzew jest tylko zwycięski. I tego się trzymamy. Do zobaczenia w Elblągu!