Global categories
Trenerskie sławy Wielkiego Widzewa
Większość z nich łączy jedna rzecz. To, że wracali do Widzewa czasami po kilku, a czasami nawet po kilkunastu latach i ponownie prowadzili drużynę w ważnych, a momentami również w bardzo trudnych chwilach dla klubu, ratując zespół z opresji lub święcąc z nim kolejne sukcesy.
Pierwszym ze słynnych trenerów drużyny RTS był niezapomniany Leszek Jezierski (na zdjęciu powyżej drugi od lewej). "Napoleon", jak nazywano tego szkoleniowca, pierwszy raz pojawił się w Widzewie w 1969 roku razem z Ludwikiem Sobolewskim oraz Stefanem Wrońskim. Ten tercet pracował wspólnie przez siedem lat, podczas których Jezierski wprowadził Widzew z IV ligi do krajowej elity (trzy awanse), a w niej pierwszy sezon zakończył na wysokim, piątym miejscu. Działo się to w czerwcu 1976 roku.
Jezierski odszedł wtedy z Widzewa, ale jeszcze raz do niego wrócił. Po 17 latach, na końcówkę sezonu 1992/1993, gdy zgodził się wystąpić w roli "strażaka", spróbować uratować sezon i wywalczyć z drużyną awans do europejskich pucharów. Nie udało się, mimo że widzewiacy pod wodzą "Napoleona" w większości meczów strzelali po 2-3 gole.
Wracając do 1976 roku, wkrótce po Jezierskim na trenerskiej ławce Widzewa pojawił się Paweł Kowalski. Były, wieloletni ligowiec i reprezentant Polski, który potrafił to doświadczenie wykorzystać w roli szkoleniowca. W efekcie, choć przejął zespół już w trakcie sezonu, to wiosną 1977 roku świętował z nim pierwszy wielki sukces w historii klubu - wicemistrzostwo Polski i prawo startu w europejskich pucharach.
Paweł Kowalski jednak nie doczekał się poprowadzenia drużyny w meczach z Manchester City, bo po słabym początku kolejnego sezonu w wykonaniu widzewiaków, zastąpił go Bronisław Waligóra (na zdjęciu powyżej w płaszczu). Do tej postaci jeszcze wrócimy, ale zostańmy na razie przy Kowalskim, który po 13 latach rozłąki wrócił wiosną 1990 roku do Widzewa, i to na dłużej. Podjął się wtedy próby uratowania drużyny przed spadkiem, ale sytuacja widzewiaków w tabeli ekstraklasy była już bardzo trudna i zakończyła się degradacją do II ligi.
Kowalski pozostał jednak w klubie i to była słuszna decyzja, bo w kolejnym sezonie wywalczył z drużyną awans do ekstraklasy, a jako trener beniaminka miał w sezonie 1991/1992 duży wkład w wywalczenie przez Widzew trzeciego miejsca i prawa startu w Pucharze UEFA. Po kilku słabszych meczach zespołu wiosną 1992 roku Pawła Kowalskiego zastąpił Władysław Żmuda, kolejny "powrotny" trener Widzewa z sukcesami, ale najpierw wróćmy do postaci Bronisława Waligóry.
"Szczygieł", jak nazywali go piłkarze, pojawił się w Widzewie w sierpniu 1977 roku i niemal z marszu poprowadził zespół w meczach z Manchester City w Pucharze UEFA (2:2 na wyjeździe i 0:0 u siebie), które zakończyły się sensacyjnym wyeliminowaniem angielskiej drużyny przez widzewiaków. Potem były jeszcze pamiętne spotkania z PSV Eindhoven oraz ligowa jesień 1978, gdy zespół RTS zaczął sezon od remisu i serii 7 zwycięstw. Bez tych wyników Widzew nie świętowałby wywalczenia wiosną 1979 roku drugiego wicemistrzostwa w historii klubu.
Zespołu nie prowadził już wtedy Waligóra, ale ponownie pojawił się na trenerskiej ławce Widzewa w 1985 roku (zastępując Władysława Żmudę) i zanotował z drużyną historyczny triumf w Pucharze Polski, a ponadto zajął z nią w lidze 3. miejsce. Dzięki temu widzewiacy kontynuowali swój serial startów w europejskich pucharach. W kolejnym sezonie (1985/1986) ponownie doprowadził łodzian do trzeciej lokaty w lidze i udziału w pucharach.
Po jesieni 1986 roku znowu odszedł z Widzewa, ale... nie na długo. Ponownie pojawił się przy ówczesnej alei Armii Czerwonej w trakcie rundy jesiennej sezonu 1988/1989, przejmując zespół prowadzony przez Andrzeja Grębosza. Utrzymał zespół w lidze, jednak początek kolejnego sezonu już nie był tak dobry i na początku września 1989 roku, po dotkliwej porażce 1:4 z Zawiszą w Bydgoszczy, zakończył pracę z zespołem Widzewa.
Gdy Bronisław Waligóra po raz pierwszy odszedł z Widzewa w 1978 roku, zastąpił go Stanisław Świerk, który doprowadził zespół do wicemistrzostwa kraju. Jednak i on długo nie zagrzał miejsca w klubie, bo już jesienią 1979 roku jego następcą został zmarły niedawno Jacek Machciński (na zdjęciu powyżej). Była to jedna z najbardziej oryginalnych postaci w historii Widzewa, dla niektórych kontrowersyjna, ale Machciński potrafił poprowadzić zespół RTS do pierwszego mistrzostwa Polski w historii klubu, a po drodze jeszcze wyeliminować słynne ekipy Manchester United i Juventus Turyn w Pucharze UEFA.
Tak, jak niespodziewanie Machciński pokazał się piłkarskiemu światu jako trener Widzewa, tak równie niespodziewanie postanowił po mistrzowskim sezonie opuścić klub. W jego miejsce prezes Ludwik Sobolewski wymyślił Władysława Żmudę i to był kolejny personalny "strzał w dziesiątkę". Żmuda potrafił obronić z zespołem mistrzowski tytuł, a dodatkowo wyeliminować słynny Liverpool FC i dotrzeć do półfinału Pucharu Mistrzów. Na zdjęciu poniżej Żmuda rozmawia z dziennikarzami właśnie po zwycięstwie 2:0 z Liverpoolem w Łodzi.
W dwóch kolejnych sezonach ten szkoleniowiec wywalczył z drużyną dwa wicemistrzostwa kraju i kolejne starty w europejskich rozgrywkach. Z Widzewa odszedł po jesieni 1984 roku, jednak 8 lat później ponownie zasiadł na ławce w roli trenera widzewiaków i doprowadził wtedy beniaminka ekstraklasy do trzeciego miejsca i awansu do Pucharu UEFA, osiągając te sukcesy w ostatniej kolejce sezonu 1991/1992 dzięki wygranej 1:0 z Górnikiem Zabrze.
Rok później to Żmuda sam zakończył pracę z zespołem przed końcem sezonu, gdy zastąpił go wspomniany już Leszek Jezierski. W kolejnych rozgrywkach zespół przejął Władysław Stachurski. Ten nieżyjący już szkoleniowiec przeprowadził małą rewolucję w kadze Widzewa. To za jego czasów do drużyny dołączyli m.in. Daniel Bogusz, Andrzej Woźniak i Mirosław Szymkowiak. Stachurski prowadził Widzew przez większość sezonu 1994/1995, który zakończył się dla łodzian wicemistrzostwem Polski.
W końcówce tamtego sezonu trenerem widzewiaków był już Franciszek Smuda (na zdjęciu powyżej), postać bardzo dobrze znana kibicom RTS-u. Jego pierwszy pobyt w klubie to dwa mistrzostwa Polski, Superpuchar Polski oraz awans do Ligi Mistrzów. "Franz" stał się bożyszczem dla fanów Widzewa, prowadząc zespół w pamiętnych meczach z Legią Warszawa, Broendby i Borussią Dortmund.
Smuda to rekordzista pod względem powrotów na aleję Piłsudskiego, bo później jeszcze cztery razy prowadził drużynę Widzewa (w 2002, 2003, 2004 oraz w latach 2017-2018). Dwa razy skutecznie ratował zespół przed spadkiem z ekstraklasy, a raz mu się to nie udało. Był też trenerem drużyny, która wiosną 2018 roku wywalczyła awans z III do II ligi, choć w ostatnim, decydującym meczu sezonu z Sokołem w Ostródzie, zespół prowadził już Radosław Mroczkowski.
W tej sztafecie na trenerskiej ławce Widzewa nie brakowało też innych uznanych szkoleniowców, jak na przykład: Orest Lenczyk, Marek Dziuba, Stefan Majewski, Paweł Janas, Michał Probierz, Waldemar Fornalik i Czesław Michniewicz.
W najbliższych tygodniach na portalu widzew.com będziemy prezentować sylwetki słynnych trenerów Widzewa, związane z nimi historie oraz anegdoty. Nie zabraknie też interesujących opowieści w przypadku czasami bardzo oryginalnych postaci, które w przeszłości prowadziły piłkarską drużynę Widzewa.
*Fotografie pochodzą z archiwum klubowego oraz archiwum Muzeum Widzewa. Autorem zdjęcia Jacka Machcińskiego jest Marek Kowal.