Tomasz Łapiński i jego "Szmata"
Ładowanie...

Global categories

11 March 2019 12:03

Tomasz Łapiński i jego "Szmata"

Wieloletni kapitan Widzewa napisał piłkarską powieść, w której wydarzenia zmyślone mieszają się z prawdziwymi. We wtorek w EMPiK-u łódzka premiera "Szmaty".

Oprócz książki, Tomasz Łapiński napisał też scenariusz i wyreżyserował filmową zapowiedź "Szmaty". W książce głównymi wątkami są korupcja, hazard i zdrady. Fabuła powieści jest zmyślona, ale...

We wtorek w EMPiK-u w Manufakturze będzie można spotkać Łapińskiego. Spotkanie autorskie z byłym kapitanem Widzewa rozpocznie się o godz. 18.

 

Wydawnictwo SQN tak opisuje książkę Łapińskiego: "Nic nie jest oczywiste, gdy piłkarska fikcja miesza się z polską rzeczywistością… Czy wiesz, jak to jest, gdy próbujesz prowadzić proste, szczęśliwe życie, a cały świat stara ci się to za wszelką cenę uniemożliwić? Roman Dzwonecki, zawodnik występującego w Superlidze Centrum, zmaga się z tym problemem od wielu lat. Bo w piłkarskiej szatni, w której co drugi zawodnik jest zamieszany w korupcję, trener nie ma żadnej kontroli nad piłkarzami, a hazard, alkohol i seks bez zobowiązań są na porządku dziennym, ciężko pozostać normalnym.

Jak zareagujesz, kiedy twoje życie nagle zmieni kierunek o 180 stopni? Zamierzasz się poddać czy będziesz walczyć do samego końca? A może zrobisz z siebie szmatę?"

Fragment książki:

"Kiedy wydarzyła się ta historia, byłem już doświadczonym zawodnikiem, rozegrałem kilkaset spotkań w superlidze, nosiłem kapitańską opaskę. Gadułą wciąż nie zostałem i często zarzucano mi w prasie, że ktoś tak małomówny nie nadaje się na przywódcę zespołu, że mam autorytet, ale nie umiem go wykorzystać. Co to niby za szef, pisano, którego nie widać na boisku, który nie kieruje drużyną w czasie meczu?

Ale o tym, jak wygląda mecz, często wcale nie decyduje lider, przywódca. Wszystkim się wydaje, że charyzmatyczny kapitan to połowa sukcesu. Bzdura. Charyzmę możesz wsadzić sobie w dupę, jeśli nie masz wytrzymałości, by wrócić po stracie piłki, jeśli brakuje ci szybkości, by dogonić przeciwnika. Charyzmą nikogo nie przepchniesz, a nawet nie popełnisz nią taktycznego faulu. Charyzmą możesz błyszczeć w szatni, na konferencji prasowej, ale jeśli nie podeprzesz jej fizycznym przygotowaniem, nic nie będzie warta. Wiedziałem o tym, więc swój autorytet wśród chłopaków zbudowałem nie gadką w szatni, ale na boisku, tym, co robiłem w czasie meczów.

Zdradź, w jaki sposób myślisz, a powiem ci, jakim piłkarzem możesz być. Pokaż mi, jak biegasz, powiem ci, jakim piłkarzem możesz być. Pokaż mi, jak szybko reagujesz, a powiem ci, jakim piłkarzem jesteś… Tu i teraz, dziś, jutro już taki możesz nie być. Ułamek sekundy szybsza reakcja, pięć centymetrów dłuższy wślizg, korzystniejsze ustawienie, dokładniejsze przyjęcie piłki, nawet kilka kroków więcej decyduje o zwycięstwie lub porażce. Ale z drugiej strony, jeśli będziesz myślał powoli, błędnie oceniał sytuację, to nie pomogą ci choćby najdoskonalsze warunki fizyczne.

Mówią, że piłka nożna to prosty sport, dwie bramki, piłka i tak dalej. Chyba tylko do oglądania po kilku głębszych, one zazwyczaj upraszczają widok.

Wszyscy myślą, że nasz legendarny trener Kazimierz Górski mówił o piłce mądre rzeczy. Ja jestem przekonany, że nie chciało mu się tłumaczyć zawiłości dyscypliny laikom, bo wiedział, że szkoda na to czasu. Piłka jest okrągła, a bramki są dwie… i odpierdolcie się. I tak nic nie zrozumiecie. Zależności fizyczno-mentalne, psychologiczno-komunikacyjne na każdym kroku, liczba zmiennych, wszechstronne, wzajemnie się wykluczające wymagania fizyczne: za dużo wytrzymałości – szybkość spada… Niezły burdel, czy to w sferze fizycznej, czy psychicznej. Po co strzępić język na darmo?

Ktoś powie, że w takim zespołowym sporcie jak piłka nożna o sukcesie i tak decyduje zazwyczaj średnia cech motorycznych i inteligencji zespołu. Masz wysoką przeciętną – wygrywasz. Z tym że na boisku nie ma żadnych gwarancji. Widziałem wielu magików, którzy myśleli, że z kalkulatorem i tabelą danych w ręku znaleźli sposób na pewny sukces. Po kilku miesiącach budzili się ze snu, w lidze niżej.

W ostatnim sezonie mieliśmy silny zespół, ale nikt w zasadzie nie wiedział, dlaczego graliśmy tak dobrze. Transferów wielkich nie było, klub borykał się z problemami finansowymi, pensji nie płacili nam od pół roku, nie mówiąc już o premiach. Raptem zaczęliśmy jednak wygrywać mecz za meczem. Zespół uwierzył w swoje możliwości, przez jesień przelecieliśmy jak burza, liderując w tabeli, na wiosnę kilka razy się potknęliśmy, ale i tak punktów wystarczyło, by na trzy kolejki przed końcem ligi prowadzić w tabeli z trzypunktową przewagą nad Zorzą Poznań. Prezes Książę też był zaskoczony zwycięstwami i z niedowierzaniem patrzył na rosnący dług względem drużyny."