To Widzew zakończył serię europejskich sukcesów Boba Paisleya
Ładowanie...

Global categories

05 April 2020 18:04

To Widzew zakończył serię europejskich sukcesów Boba Paisleya

Bob Paisley. Może dla większości kibiców Widzewa, a pewnie również pozostałych fanów piłki nożnej w Polsce, to nazwisko mówi niewiele, ale w dziejach angielskiego futbolu zajmuje eksponowane miejsce.

"Boot Room" - to jedno z kultowych i zarazem kluczowych haseł w historii klubu Liverpool FC. Było to miejsce regularnych spotkań trenerów sztabu szkoleniowego The Reds, które utworzył Bill Shankly - pierwszy z legendarnych menadżerów drużyny z Anfield Road. Gdy Shankly w 1959 roku przejął zespół LFC, Bob Paisley był już byłym piłkarzem tego zespołu, ale nadal pracował w klubie. Najpierw jako fizjoterapeuta, potem w roli trenera-asystenta Shankly'ego.

Gdy ten żegnał się ze stanowiskiem menadżera The Reds w 1974 roku, mając na koncie m.in. trzy mistrzostwa Anglii oraz Puchar UEFA, na swojego następcę wybrał właśnie Paisleya. Tak zaczął się najlepszy okres w historii Liverpoolu, którego początkiem końca były... ćwierćfinałowe mecze z Widzewem w Pucharze Mistrzów wiosną 1983 roku.

Ciekawie wygląda porównanie dokonań widzewiaków z osiągnięciami ekipy Liverpoolu w okresie pracy Paisleya w tym klubie. W sezonie 1975-76 ten menadżer zdobył z The Reds pierwsze mistrzostwo i Superpuchar Anglii oraz wygrał w Europie Puchar UEFA. Widzew w tym czasie kończył na 5. miejscu swój pierwszy sezon w ekstraklasie po powrocie do niej po 27 latach przerwy. Rok później łodzianie sięgnęli po pierwsze wicemistrzostwo Polski, a piłkarze Paisleya znowu zostali mistrzami Anglii, a przede wszystkim zdobyli po raz pierwszy europejski Puchar Mistrzów. Potem dorzucili jeszcze Superpuchar Europy.

*Gdy Widzew przystępował do rywalizacji z Liverpoolem, The Reds mieli już na koncie trzy Puchary Mistrzów i dwa Puchary UEFA

Sezon 1977-78 to dla Widzewa sportowy kryzys (10. miejsce w lidze) okraszony jedynie udanym debiutem w Europie i wyeliminowaniem Manchesteru City w Pucharze UEFA. W tym czasie Liverpool kontynuował wspaniałą serię i drugi raz z rzędu wygrał Puchar Mistrzów. Kolejne sezony (1978-79 i 1979-80) to budowanie pozycji przez widzewiaków na krajowym podwórku (dwa wicemistrzostwa). W tym czasie ekipa z Anfield Road zdobyła dwa mistrzostwa kraju, ale w Europie dwukrotnie odpadła w pierwszej rundzie PM. Najpierw z rodzimym rywalem z Nottingham Forest (0:2, 0:0), a następnie z mistrzami Związku Radzieckiego - Dynamo Tbilisi (2:1, 0:3).

Jak się okazało, była to chwilowa zadyszka The Reds w europejskich pucharach. W sezonie 1980-81 Bob Paisley wrócił ze swoją drużyną w wielkim stylu i wygrał Puchar Mistrzów po raz trzeci, eliminując w półfinale Bayern Monachium, a w finale wygrywając 1:0 z Realem Madryt. W tym czasie Europa znowu usłyszała o Widzewie, który w Pucharze UEFA wyeliminował Manchester United oraz Juventus, a na koniec sezonu po raz pierwszy w historii został mistrzem Polski.

Sezon 1981-82 był dla obu klubów niemal bliźniaczy. Widzew i Liverpool wygrały krajowe ligi. Anglicy dorzucili jeszcze Puchar Ligi. Za to startami w europejskich pucharach kibice obu drużyn byli rozczarowani. Łodzianie już w pierwszej rundzie Pucharu Mistrzów dostali surową lekcję od belgijskiego Anderlechtu (1:4 i 1:2). Drużyna Paisleya wprawdzie dotarła do wiosennej fazy rozgrywek, ale w ćwierćfinale odpadła z mistrzami Bułgarii (1:0 i 0:2 po dogrywce) w dość kontrowersyjnych okolicznościach, jeśli chodzi o rolę sędziego w rewanżowym spotkaniu.

*Obrońca Mark Lawrenson był jednym z filarów drużyny Liverpoolu z lat 80. ubiegłego wieku

Dlatego The Reds sezon 1982-83 rozpoczęli z mocnym postanowieniem odzyskania prymatu na Starym Kontynencie. Gdy widzewiacy grali najpierw z Hibernians Paola, a potem z wiedeńskim Rapidem, mistrzowie Anglii wyeliminowali najpierw irlandzki Dundalk (4:1 i 1:0), a następnie fiński HJK Helsinki (0:1 i 5:0). Niespodziewana porażka w pierwszym meczu z Finami powinna być dla nich kolejnym ostrzeżeniem, ale po rozgromieniu rywala 5:0 w rewanżu, tamto spotkanie poszło w niepamięć.

Teraz drużyna Boba Paisleya miała powalczyć o czwarty w historii awans do półfinału Pucharu Mistrzów właśnie z Widzewem. - Zawodników Widzewa faktycznie nie znaliśmy, ale mieliśmy dużo szacunku dla polskiej piłki, która była wówczas na topie. Oczywiście trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że byliśmy wtedy fantastyczną drużyną - mówił po latach Ian Rush, słynny walijski napastnik Liverpoolu, w książce "Wielki Widzew".

Oczywiście ta wspaniała drużyna LFC z takimi piłkarzami jak Phil Neal, Alan Hansen, Graeme Souness, Kenny Dalglish, czy wspomniany Rush, miała też swoje słabe punkty. Był nim zdaniem trenera Władysława Żmudy bramkarz Bruce Grobbelaar, który według obserwacji opiekuna łodzian grał niepewnie i często popełniał błędy.

I to potwierdziło się w pierwszym spotkaniu w Łodzi. Najpierw Grobbelaat popełnił błąd przy dośrodkowaniu, nie złapał piłki i Mirosław Tłokiński celnym strzałem dał prowadzenie widzewiakom. Golkiper Liverpoolu nie popisał się też przy rewelacyjnym strzale Wiesława Wragi głową prawie z linii pola karnego. Owszem, było to niespodziewane uderzenie, ale Grobbelaar w całej sytuacji zachował się niemrawo jak na bramkarza tej klasy.

*Ławka rezerwowych Liverpoolu podczas pierwszego meczu w Łodzi. Joe Fagan, asystent, a potem następca Boba Paisleya, pokrzykuje na piłkarzy The Reds

To były oczywiście zmartwienia mistrzów Anglii, a nie widzewiaków, którzy na rewanżowe spotkanie na Anfield Road jechali z zapasem dwóch bramek. The Reds znaleźli się pod ścianą, ale byli pewni, że u siebie sobie spokojnie poradzą z mistrzami Polski. Zaatakowali od pierwszej minuty i gdy wkrótce objęli prowadzenie po strzale Neala z rzutu karnego zaczęli myśleć niczym wytrawny bokser, który ma już rywala na linach i zaraz zada decydujący cios. Wspominał o tym m.in. Souness, jeden z kluczowych zawodników drużyny Boba Paisleya. To on popełnił błąd, od którego zaczęła się akcja zakończona rajdem Włodzimierza Smolarka i rzutem karnym dla łodzian. Tłokiński strzelił na 1:1 i Liverpool musiał teraz pokonać Widzew 4:1.

Tymczasem po przerwie to RTS strzelił na 2:1 po akcji Marka Filipczaka i trafieniu Smolarka do pustej bramki. W końcówce The Reds zdobyli dwie bramki i wprawdzie wygrali 3:2, ale drugi sezon z rzędu odpadli w ćwierćfinale Pucharu Mistrzów z drużyną ze wschodniej, wtedy komunistycznej Europy. Jednak tym razem nie mogli mieć pretensji do sędziego. Po prostu Widzew okazał się lepszy od wielkiego Liverpoolu Boba Paisleya, dla którego był to pożegnalny sezon pracy z tym zespołem. Jeszcze na odejście wywalczył z nim szóste mistrzostwo Anglii, ale wspaniała seria europejskich sukcesów legendarnego dziś menadżera drużyny z Anfield została zakończona właśnie przez Widzew.

Bob Paisley pracował w Liverpoolu przez 44 lata. Zastąpił go Joe Fagan, kolejny trener ze słynnego "Boot Roomu". Paisely przeszedł na emeryturę. Zmarł w lutym 1996 roku. Sześć lat później został uhonorowany miejscem w Galerii Sław Angielskiego Futbolu.