Talent Marka Zuziaka rozbłyśnie w Widzewie?
Ładowanie...

Global categories

08 February 2018 13:02

Talent Marka Zuziaka rozbłyśnie w Widzewie?

łody słowacki pomocnik trafił do Łodzi z polecenia Roberta Demjana. Ponad dekadę starszy kolega nie ma wątpliwości, że Zuziak może zostać ważnym ogniwem Widzewa.

Marcin Olczyk: Jak to się stało, że znalazłeś się w Widzewie?

Marek Zuziak: Największa w tym zasługa Roberta Demjana, który zorganizował mi testy w drużynie. Cieszę się, że się udało. Jestem bardzo szczęśliwy, że trafiłem do Widzewa.

Zdążyliście dobrze się poznać w Iskrze? Pół roku wspólnej gry wystarczyło, żeby złapać dobry kontakt?

MZ: Poznaliśmy się faktycznie w Borcicach i przez te kilka miesięcy dobrze się dogadywaliśmy.

To wystarczyło, żeby polecić Marka Widzewowi?

Robert Demjan: Po podpisaniu kontraktu byłem w stałym kontakcie z działaczami i przy którejś okazji wspomniałem, że jest w Iskrze fajny chłopak. Marek to młody zawodnik, więc gdy pojawiła się okazja, by mógł pokazać się zagranicą, nie wahałem się wspomnieć o nim w Widzewie. Nic mnie to nie kosztowało, a mogłem pomóc. Marek chyba od początku sprawiał dobre wrażenie. Wierzę, że będzie strzelał dla nas bramki i zostanie ważną częścią drużyny.

W tak krótkim czasie Marek potrafił zaimponować ci piłkarsko?

RD: Gdybym nie miał przekonania, że to dobry piłkarz, nie polecałbym go Widzewowi. Przypominam, że Marek grał w Żylinie, w różnych kategoriach wiekowych, a także w młodzieżowej reprezentacji Słowacji, więc musi umieć grać w piłkę. Warto dać mu szansę. Trenerzy chyba podzielają to zdanie, bo chcieli zatrzymać go w drużynie.

Robert Demjan

Marek, jak wyglądał twój kontakt z pierwszą drużyną MSK Żylina?

MZ: Całkiem szybko zostałem włączony do treningów z seniorami. Dla młodego chłopaka to na pewno wielka sprawa. Z pierwszym zespołem spędzałem właściwie cały czas, nie występowałem tylko w meczach, ale regularnie grałem w tym czasie w drugiej drużynie.

Co dał ci pobyt w Żylinie?

MZ: To był bardzo cenny dla mnie czas. Praca wykonana na zajęciach z pierwszą drużyną pomogła mi wykonać skok między piłką młodzieżową a dorosłą. A był to spory przeskok. Dużo się w ten sposób nauczyłem. Dzięki temu miałem jeszcze większą motywację do rozwoju.

A powołanie do reprezentacji Słowacji U17?

MZ: To była krótka przygoda, która w sensie piłkarskim nie różniła się jakoś mocno od pobytu w Żylinie. Cieszyłem się jednak, że mogę się pokazać w kadrze.

Cały czas jesteś młodym piłkarzem. Liczysz, że reprezentacja Słowacji kiedyś się o ciebie upomni?

MZ: Łatwo na pewno nie będzie, bo do kadry biorą tylko najlepszych, ale zrobię, co w mojej mocy, żeby zwrócić na siebie uwagę i dostać szansę.

Czy Polska to dobre miejsce, żeby się wypromować i zainteresować swoją osobą selekcjonera?

MZ: Na pewno lepiej posłuży mi gra w Polsce niż w słowackiej trzeciej lidze.

RD: Nie wiadomo, co może być za 2-3 lata. Jeśli drużyna będzie awansować, a ma takie aspiracje i potencjał, a Marek odpowiednio się rozwinie, to ktoś na Słowacji sobie o nim przypomni. 

Trudno było ci podjąć decyzję o zmianie klubu i przeprowadzce do Polski?

MZ: Nie. Od razu wiedziałem, że chcę przyjść do Widzewa. Wystarczył mi krótki przegląd internetu, by nabrać pewności, że to dobre dla mnie miejsce.

Robert, nie musiałeś długo namawiać kolegi do transferu?

RD: Marek od razu zdecydował, że chce spróbować. Zobaczył, jakich kibiców ma Widzew i momentalnie był gotowy do wyjazdu. Powiedziałem mu tylko, że jest taki klub i może odbyć w nim testy. A, i zasugerowałem mu jeszcze, żeby zobaczył na wideo, co się dzieje na meczach Widzewa. Nic więcej nie musiałem robić. Nie miałem przy tym wątpliwości, że dla niego to będzie krok do przodu.

Mimo sporej różnicy wieku nadajecie na tych samych falach?

RD: Na pewno będziemy trzymać się razem, jako dwaj goście ze Słowacji. Rozumiemy się bardzo dobrze i to nam pomoże odnaleźć się w nowych okolicznościach.

MZ: Od Roberta mogę się dużo nauczyć. Cieszę się, że zagranicą mogę na niego liczyć. Od samego początku dużo mi pomaga.

Jak odnajdujesz się w nowej drużynie?

MZ: Wszystko jest porządku. Dobrze się czuję w grupie. Dzięki pozytywnej atmosferze mogę spokojnie skupić się na ciężkiej pracy.

Słowacka "kolonia" nie ma problemów z integracją z resztą zespołu?

RD: Nic z tych rzeczy. Mamy bardzo dobrą drużynę i jestem pewien, że będziemy w stanie stworzyć zespół na boisku i poza nim. Początki na pewno są zachęcające.

Na jakiej pozycji na boisku występujesz najchętniej?

MZ: Zdecydowanie na skrzydłach.

RD: Marek może grać na obu stronach pomocy, ale potrafi odnaleźć się również w obronie. Na Słowacji z konieczności zdarzało mu się występować w defensywie. W razie problemu nie boi się zmian pozycji, co jest kolejnym z jego atutów. Wydaje mi się, że trener Widzewa ceni uniwersalnych zawodników. Marek może się przydać w różnych sytuacjach i okolicznościach.

Jak zapatrujesz się na pracę z Franciszkiem Smudą?

MZ: Trener mówił mi już sporo o oczekiwaniach względem mojej gry. Jestem pewien, że mogę się sporo od niego nauczyć.

RD: Trener wskazuje Markowi jego błędy i wyjaśnia, jak ich unikać. Od początku robi wszystko, by Marek szedł do przodu.

A ciebie Franciszek Smuda może jeszcze czegoś nauczyć?

RD: Oczywiście. Człowiek uczy się całe życie! Od każdego trenera można i powinno się coś "wynieść". Mam nadzieję, że i tym razem uda mi się zebrać kolejne doświadczenie.

Dla Roberta presja oczekiwań to nie pierwszyzna. A ty Marek się jej nie obawiasz?

MZ: Nie grałem nigdy dla takiej publiczności, jaka jest na Widzewie, ale jestem pewien, że gorący doping kilkunastu tysięcy kibiców dodatkowo mnie zmotywuje. Bardzo się cieszę, że będę miał okazję grać dla takich fanów. Jestem pewien, że nie będzie to dla mnie problem, a raczej szansa na rozwój w wyjątkowych okolicznościach.

Wiesz jakie oczekiwania mają kibice Widzewa?

MZ: Widziałem filmy z dopingu i wiem czego się spodziewać. Tym bardziej nie mogę się doczekać pierwszego meczu na łódzkim stadionie. To będzie na pewno niesamowite przeżycie. Dam z siebie wszystko i wierzę, że pomoże mi to zyskać sympatię kibiców.

Ostatnio grałeś w słowackiej trzeciej lidze. Jak to się stało, że wielki talent, którym interesował się wielokrotny mistrz kraju, znalazł się na peryferiach futbolu?

RD: Marek zdecydował się na transfer, bo dostał dobrą ofertę. Właściciel Iskry to człowiek zakochany w piłce nożnej i łatwo przekonuje piłkarzy do siebie. Wiem coś o tym. W pewnym sensie mógł to być krok w tył, ale teraz Marek wykonuje bardzo istotny krok do przodu.

Skąd bierze się swoisty fenomen waszego poprzedniego klubu, który - choć gra tak nisko - potrafił skusić do gry byłego króla strzelców polskiej ekstraklasy i młodzieżowego reprezentanta kraju?

RD: Iskra to mały klub, ale jej właściciel ma ambitne plany i chce wygrywać. To bardzo ciekawy człowiek, piłkarski fanatyk z dobrym podejściem do drużyny i zawodników.

MZ: Byłem ciekaw, co może się wydarzyć. Rozmowy faktycznie okazały się bardzo pomyślne, dlatego zdecydowałem się na taki kierunek z nadzieją, że nie powiedziałem jeszcze w piłce ostatniego słowa.

Nie mieliście w związku z ambicjami prezesa klubu problemów z odejściem?

RD: Marek jest młody i cały czas może się rozwijać. Sternik Iskry doskonale to rozumie, dlatego nie robił mu przeszkód z przejściem do Widzewa. Sam przyznał, że szkoda, żeby dalej grał w trzeciej lidze, w sytuacji, gdy jego talent może pełniej rozbłysnąć gdzie indziej. Z moim odejściem też nie było żadnego problemu. Prezes nie trzyma nikogo na siłę. Jest człowiekiem, z którym da się bez problemu dogadać.