GÓRNIK - WIDZEW
Ekstraklasa
Historia
Szybka strzelanina pod obserwacją Włochów
Kwadrans wcześniej rozpoczął się na nim mecz Ekstraklasy z udziałem drużyn miejscowego Górnika z Widzewem Łódź. Zegar pokazywał dopiero 14. minutę spotkania i wynik… 2:2!
A jeszcze kilka minut przed rozpoczęciem gry Jerzy Kasalik, wtedy trener łódzkiego zespołu, mówił dziennikarzom: - Chcę zdobyć punkt i nie chcę, by nasz bramkarz wyciągał piłkę z siatki. W tym sezonie nie było jeszcze meczu, w którym zagralibyśmy „na zero”.
Życzenia szkoleniowca bardzo szybko zweryfikowali piłkarze Górnika. Już po pierwszych pięciu minutach prowadzili 2:0 i było jasne, że Zbigniew Robakiewicz i tym razem nie zachowa czystego konta w bramce Widzewa.
Jednak wkrótce i golkiperowi zabrzan nie było do śmiechu. Dosłownie minutę po stracie drugiej bramki łodzianie strzelili kontaktowego gola. Juliano zagrał do Piotra Włodarczyka, a ten ładnym lobem przerzucił piłkę nad wychodzącym z bramki Piotrem Lechem. Osiem minut później był już remis 2:2, gdy Sławomir Nazaruk skutecznie wykończył podanie i akcję Michała Stasiaka.
To zapowiadało jeszcze większą „strzelaninę” w pozostałej części meczu, ale potem piłkarze obu drużyn nieco się uspokoili. Dopiero po upływie godziny gry po raz drugi tego dnia do bramki Górnika trafił Włodarczyk i łodzianie stanęli przed szansą odniesienia zwycięstwa w Zabrzu.
Ich nadzieje rozwiał jednak na sześć minut przed końcem rezerwowy zawodnik gospodarzy – Dymitar Makriew. Bułgar skutecznie dobił piłkę po swoim strzale, a z gola na 3:3 cieszyli się nie tylko miejscowi kibice, ale również dwaj Włosi bacznie obserwujący to spotkanie.
- Tak dziwnego meczu to chyba jeszcze nie widziałem – powiedział tuż po jego zakończeniu jeden z przybyszów z Italii. Byli to wysłannicy Interu Mediolan, z którego wtedy wypożyczeni byli do Górnika dwaj piłkarze – Macedończyk Aco Stojkov i wspomniany Makriew.
Obaj wielkiej kariery w polskiej lidze i w ogóle w zawodowej piłce nie zrobili. W meczu z Widzewem spisali się dobrze, bo pierwszy zaliczył asystę przy golu na 1:0, a drugi zdobył bramkę na 3:3.
Widzewiacy wracali do domu z remisem na koncie, co zadowalało trenera Kasalika, ale w ostatecznym rozrachunku ten punkt łodzianom nic nie dał, bo na koniec sezonu 2003/2004 spadli z Ekstraklasy.
Co ciekawe, był to jak dotąd jedyny ligowy mecz z Górnikiem w Zabrzu, w którym drużyna Widzewa Łódź potrafiła strzelić gospodarzom przynajmniej 3 gole. Ciekawe, jak będzie w najbliższy piątek, gdy czerwono-biało-czerwoni zmierzą się z zabrzanami po raz pierwszy od 2014 roku.
Bilans meczów Widzew Łódź – Górnik Zabrze:
Ekstraklasa: 68 (27-19-22) 84-81*
I liga: 2 (2-0-0) 4-0
Puchar Polski: 5 (1-0-4) 4-8
Ogółem: 75 (30-19-26) 92-89
*podano po kolei liczbę meczów, zwycięstw - remisów - porażek i bilans bramek.