Global categories
Szalony rok Filipa Bechta
Filip Becht 6 listopada 2020 roku w meczu 11. kolejki Fortuna 1 Ligi z Miedzią w Legnicy zdobył swojego debiutanckiego gola w pierwszej drużynie. 19-letni obrońca w 83. minucie dał gościom nadzieję na zdobycie pełnej puli, płaskim strzałem pokonując Jędrzeja Grobelnego. Dziesięć minut później było już 1:1, ale trafienie nastoletniego wychowanka klubu z al. Piłsudskiego pozwoliło drużynie Enkeleida Dobiego wrócić do Łodzi z ważnym punktem.
Warto pamiętać, że dokładnie rok wcześniej Becht, niespełna dwa miesiące po świętowaniu 18. urodzin, zagrał w meczu rezerw w półfinale fazy okręgowej regionalnego Pucharu Polski. Widzew II pokonał wówczas KS Kutno 3:2, awansując na szczebel wojewódzki rozgrywek. W tym czasie w łódzkiej klasie okręgowej rezerwiści rywalizowali z takimi zespołami jak UKS SMS Łódź czy Zawisza Rzgów. W lidze grało też PTC Pabianice, w którym stawiał pierwsze piłkarskie kroki.
Wkrótce życie piłkarskie Bechta miało nabrać niesamowitego rozpędu, który doprowadził utalentowanego obrońcę do regularnej gry i debiutanckiej bramki na zapleczu ekstraklasy, czyli w polskiego piłkarskiego raju dla najlepszych.
Pierwszy sygnał dający nadzieję, że rok 2020 może być da Filipa Bechta wyjątkowy nadszedł 21 stycznia. Wtedy, razem z Mateuszem Malcem miał pojawić się na treningu pierwszej drużyny. Tego samego dnia obaj młodzi zawodnicy dowiedzieli się, że pojadą z pierwszym zespołem na zimowy obóz przygotowawczy do Cetniewa. Tam zadebiutowali w meczu sparingowym „jedynki”. - Bardzo się cieszę, że mogłem sprawdzić swoje umiejętności na tle pierwszo- i drugoligowych rywali. Obóz bardzo mi się podobał i mam świadomość, że wykonaliśmy w jego czasie duże ciężkiej i ważnej pracy - powiedział po meczach kontrolnych z Gryfem Wejherowo i Olimpią Grudziądz.
W przeciwieństwie do Malca, Becht nie pojechał jednak na kolejny obóz, tym razem do Turcji, i wrócił do pracy z rezerwami. Trener Marcin Kaczmarek jednak o nim nie zapomniał i gdy pojawił się problem z obsadą lewej obrony, sięgnął po nastolatka włączając go do kadry pierwszego zespołu. Poważnie zrobiło się 3 czerwca, gdy został uprawniony do gry w drugiej lidze. Na debiut czekać musiał jeszcze kilka tygodni, ale wreszcie, 15 lipca, na swoim stadionie, na oczach kilku tysięcy kibiców, wszedł na murawę w doliczonym czasie gry wygranego 3:0 meczu ze Stalą Stalowa Wola.
- Warto było pracować na ten moment. Życzę każdemu, żeby mógł zadebiutować w tej drużynie, bo to fantastyczne uczucie - podkreślił 18-letni wówczas zawodnik. - Debiut jest dla mnie ważnym doświadczeniem. Jestem w klubie od 11. roku życia, więc trochę czasu już tu spędziłem - dodał, podkreślając przywiązanie do barw klubowych.
Latem pracował już pod okiem trenera Enkeleida Dobiego jako pełnoprawny członek pierwszej drużyny. W nowym sezonie wystąpił w ośmiu oficjalnych meczach Widzewa, siedem razy w Fortuna 1 Lidze i raz w Fortuna Pucharze Polski - siedmiokrotnie wybiegając na plac gry w podstawowym składzie, w tym w ciężkim gatunkowo meczu derbowym. Z ławki wszedł raz, w ostatni piątek w meczu z Miedzią i zaznaczył swoją obecność na boisku ważną bramką.
- Zabrakło trochę szczęścia, bo kolejny raz po stałym fragmencie gry tracimy bramkę w końcówce meczu. Na pewno to boli. Cieszę się z debiutanckiej bramki w seniorach, ale pozostaje niedosyt, jeśli chodzi o wynik. Koronawirus przerwał nam tryb przygotowań. Nie mogliśmy wspólnie ćwiczyć i trenować. To było widać na boisku. Gra był rwana, szarpana, na co wpływały duża liczba fauli i niedokładności. To nie był łatwy mecz - powiedział widzewski bohater meczu z Miedzią, zwracając uwagę przede wszystkim na sytuację całej drużyny, a swoją historyczną bramkę spychając na dalszy plan. Bo to właśnie powodzenie zespołu jest dla niego najważniejsze, na co z pełnym zaangażowaniem pracuje na każdym treningu. Dokąd ta praca doprowadzi go za kolejny rok?