Global categories
Sebastian Zieleniecki: Szkoda, że stało się to w takim momencie
Widzew Łódź wygrał w sobotę 3:0, zdobywając kolejne cenne punkty ligowe, ale stracił dwóch ważnych piłkarzy - Sebastiana Zielenieckiego i Marcina Pieńkowskiego. Obu przytrafiły się urazy, które na jakiś czas wyłączą ich z gry. "Zielu" przyznaje, że już na początku meczu poczuł ból, ale interwencja sztabu medycznego sprawiła, że ten zniknął. Problem wrócił jednak w niedzielę, więc podstawowy obrońca pierwszej drużyny poddany został badaniom, które wykazały naciągnięcie więzadła pobocznego kolana.
- Szkoda, że przydarzyło się to właśnie w takim momencie. Ostatnio czułem się coraz lepiej, nabrałem pewności siebie, a przed nami ważne mecze w walce o awans. Mam nadzieję, że już w przyszłym tygodniu wrócę do treningów i będę do dyspozycji sztabu szkoleniowego przed meczem z GKS-em Wikielec. O zespół jestem jednak spokojny. Mimo mojej nieobecności w Bielsku na pewno sobie poradzi - zaznacza Zieleniecki, który wystąpił we wszystkich w tym sezonie meczach ligowych od pierwszej do ostatniej minuty.
Widzewiacy mają za sobą trudne dni. W trzech ostatnich meczach zdobyli zaledwie cztery punkty. Przed pokonaniem Drwęcy musieli uznać wyższość Ursusa Warszawa i podzielić się punktami z Kaczkanem Huraganem Morąg. Przełamanie w starciu z ekipą z Nowego Miasta Lubawskiego sprawiło jednak, że w obliczu straty punktów przez najgroźniejszych rywali to Widzew ma teraz sprawę awansu we własnych rękach i w kolejnych meczach bronić będzie premiowanej awansem pozycji lidera.
- Kibice mieli prawo czuć niezadowolenie po naszych ostatnich meczach. My też mieliśmy świadomość, że ich zawodzimy. Dlatego zwycięstwo z Drwęcą na pewno wszystkich ucieszyło. Nie popadamy jednak w hurraoptymizm, twardo stąpamy po ziemi. Zdajemy sobie sprawę, że czeka nas jeszcze sporo pracy. Przed nami decydująca część sezonu. Nie zamierzamy już nawet na chwilę oddać pierwszego miejsca w tabeli - podkreśla zawodnik.
Mimo zaledwie 23 lat na karku, Sebastian Zieleniecki jest jednym z kluczowych piłkarzy Widzewa. Nie tylko dowodzi całą formacją defensywną drużyny, ale też od kilku miesięcy pełni funkcję kapitana zespołu. Początki w tej roli były dla niego trudne, ale ciężar odpowiedzialności motywuje go do jeszcze cięższej pracy i większego zaangażowania. Zwłaszcza że stawka jest wysoka, a oczekiwania na każdym kroku olbrzymie. Kapitan jednak nie "pęka".
- To było dla mnie coś zupełnie nowego. Potrzebowałem czasu, żeby się z tym oswoić, ale jestem dumny z tego, że powierzona została mi tak zaszczytna funkcja. Cały czas zbieram cenne doświadczenie. Ciągle się uczę i wyciągam wnioski, które - mam nadzieję - będą procentować. Dobro drużyny jest dla mnie najważniejsze i staram się robić wszystko, żeby jej pomóc w każdy możliwy sposób. Nie jest to zawsze łatwe, ale nie boję się odpowiedzialności - przyznaje.