Global categories
Rafał Wolsztyński: Zamieniłbym bramkę na zwycięstwo
Wszystko dlatego, że jego bramka, choć ważna, dała drużynie walczącej o awans do I ligi zaledwie remis. Jeden punkt to wynik, który nie satysfakcjonuje nikogo w widzewskim obozie, w tym 24-letniego napastnika, mimo że w dobrym stylu, cennym trafieniem, przywitał się on z kibicami swojej drużyny.
- Cieszę się oczywiście, że strzeliłem bramkę, ale lepiej by było, gdybym nie wpisał się na listę strzelców, a Widzew by wygrał. Tak się jednak nie stało. Musimy uszanować ten remis, zwłaszcza że rywal miał tego dnia dwa rzuty karne. Patryk jednego z nich obronił, co na pewno była dla nas bardzo ważne. Teraz musimy być gotowi na walkę o trzy punkty w następnym meczu - przyznał po końcowym gwizdku Rafał Wolsztyński.
Młody snajper długo czekał na widzewski debiut. W okresie przygotowawczym zmagał się z problemami zdrowotnymi, przez które stracił pierwsze w tym roku mecze o punkty. Przed starciem z Resovią dopiero pierwszy raz znalazł się w kadrze na oficjalny mecz Widzewa, a w drugiej połowie spotkania w Rzeszowie wreszcie mógł pojawić się na boisku i na dobre wejść do gry. Niedługo po wejściu na plac zdobył też swoją premierową w nowych barwach bramkę, która miała dla niego wielkie znaczenie, również w wymiarze… rodzinnym.
- Z drużyną trenowałem w pełni dopiero trzy ostatnie dni. Wcześniej leczyłem lekki uraz, dlatego jestem zadowolony, że trener w ogóle dał mi szansę. Odpłaciłem się bramką, bo wiadomo, że napastnika rozlicza się przede wszystkim z tego. Gola dedykuję mojej córeczce, która kilka dni temu obchodziła swoje pierwsze urodziny. Dostałem 45 minut i będę mocno walczyć o kolejne. Czuję się dobrze, w stu procentach gotowy do gry. Chcę pomagać drużynie, mam nadzieję, że będę to robił kolejnymi bramkami - zaznaczył piłkarz, który przez większość piłkarskiej kariery związany był z ekstraklasowym Górnikiem Zabrze.
Nowy napastnik Widzewa zdaje sobie sprawę, że ma nad czym pracować. - Było kilka sytuacji, w których mogłem być bardziej pazerny na bramkę. Piłka spadała w różnych miejscach. Tym razem się nie udało, ale mam nadzieję, że w kolejnych spotkaniach dopisze mi szczęście - przyznał krytycznie Wolsztyński. - Z gry powinienem dać drużynie więcej. Dwa razy miałem na szesnastym metrze Daniela Mąkę, ale wybierałem złe rozwiązania - dodał.
W wielu sytuacjach 24-letni snajper pokazał jednak, że dysponuje sporym potencjałem i umie stwarzać zagrożenie pod bramką rywali. Z ochotę włączał się bowiem w akcje Widzewa i generował sporo zamieszania w szeregach przeciwnika, walcząc agresywnie i do końca o każdą piłkę. - Brakowało mi gry. Omijały mnie sparingi i część treningów. W sobotę w Rzeszowie w końcu wyszedłem na plac i starałem się jak najlepiej wykonywać założenia trenera. Wszedłem z zamiarem strzelenia bramki. Tego oczekiwał ode mnie trener, więc z tego mogę być zadowolony, ale to nie jest jeszcze to, czego bym chciał.
Warto zaznaczyć, że Wolsztyński na pełnych obrotach trenować zaczął dopiero w minionym tygodniu. W sobotę wystarczyło mu jednak niewiele ponad półgodziny gry, by mieć duży wpływ na grę zespołu i wynik końcowy. Nie miałby takiej możliwości, gdyby nie ogrom pracy wykonanej wspólnie ze sztabem medycznym Widzewa - fizjoterapeutami Eweliną Bućko i Hubertem Gołąbkiem oraz doktorem Radosławem Grabowskim. - Bardzo im dziękuję, że postawili mnie na nogi - przyznał Wolsztyński. – Teraz każdy kolejny trening z drużyną daje mi bardzo dużo. Ale miałem też wcześniej bardzo konkretny indywidualny plan, w ramach którego spędziłem dużo czasu na siłowni czy biegając w parku - zaznaczył.
Widzew w Rzeszowie mógł liczyć na wsparcie ponad tysiąca fanów. Nie umknęło to uwadze nowego w drużynie napastnika. - Cieszyłem się z tego gola również dlatego, że przyjechało tak wielu kibiców z Łodzi. Fajnie jest móc strzelać dla fanów, którzy jeżdżą za klubem po całej Polsce i go wspierają. Czekam teraz oczywiście na te siedemnaście tysięcy w Łodzi i wyjątkową atmosferę na trybunach przy Piłsudskiego 138. Mam nadzieję, że indywidulanie będę miał podobne powody do radości, a przy tym pójdzie nam znacznie lepiej jako drużynie i wygramy najbliższy mecz - podkreślił snajper.
Wolsztyński po powrocie do pełni zdrowia i udanym debiucie powinien być do dyspozycji trenera w przyszłą sobotę w domowym meczu przeciwko Elanie Toruń. To będzie okazja do kolejnego debiutu, tym razem na nowym stadionie Widzewa. Na razie 24-latek miał okazję zapoznać się z panującym na nim klimacie z wysokości trybun. - Atmosfera w Sercu Łodzi była świetna. Aż chciało się być tam w dole, na boisku. Nie był to jeszcze mój czas, ale mam nadzieję, że w kolejnym meczu będzie mi dane wyjść i pokazać razem z kolegami, że wspólnie, jako zespół, dajemy radę i chcemy awansować - zakończył.