Global categories
Rafał Wolsztyński: Nie wyobrażam sobie życia bez piłki
Piłkarze Widzewa we wtorek rozegrają drugi sparing podczas pobytu na zgrupowaniu w Turcji. Rywalem łodzian będzie zespół Ingulec Petrowe. Do starcia przygotowuje się również Rafał Wolsztyński, napastnik czerwono-biało-czerwonych, który jesienią pełnił rolę dżokera w talii trenera Marcina Kaczmarka.
Widzew.com: Na początek musimy rozwiać wszelkie wątpliwości. Jesteś Łukasz czy Rafał?
Jeden z braci Wolsztyńskich: Zdecydowanie Rafał i jest mi z tym bardzo dobrze (śmiech).
Doszły do nas słuchy, że tegoroczne zgrupowanie w Alanyi jest twoim pierwszym obozem zagranicznym. To prawda?
Zdecydowanie Rafał Wolsztyński: Tak, pobyt w Turcji to moje pierwsze zagraniczne zgrupowanie i bardzo się cieszę, że miałem okazję tu przyjechać. W Polsce bardzo dobrze trenuje się latem, pogoda jest odpowiednia, jednak zimą jesteśmy zmuszeni pracować na sztucznych murawach, które nie są zbyt korzystne dla zdrowia. Cieszę się, że teraz mamy okazję trenować poza granicami kraju, bo do naszej dyspozycji tu są świetne boiska oraz infrastruktura towarzysząca. Dzięki temu będziemy mogli doskonale przygotować się do rundy wiosennej.
I jak ocenisz pobyt na zgrupowaniu?
- Ciężko mi wskazać jakieś mankamenty, bo z natury jestem pozytywnie nastawiony do życia i staram się nie narzekać. Wszystko w Alanyi jest na swoim miejscu. Warunki hotelowe, treningi czy chociażby jedzenie. Nawet pogoda zaczęła nam dopisywać, bo początkowo było pochmurno, ale teraz jest już super. To ogromna radość wychodzić na boisko w takich warunkach.
Czy w związku z tym, że przez dłuższy okres przebywacie w tej samej grupie osób, nie odczuwacie jeszcze znużenia swoją obecnością?
- Czasami można odczuć delikatny przesyt, ale atmosfera w drużynie jest na tyle dobra, ze nie można mówić o nieporozumieniach czy kłótniach. Wszyscy jedziemy na jednym wózku i wiemy jaki cel został przed nami postawiony.
W zeszłym roku rodzina ponownie ci się powiększyła. Czy z tego powodu czujesz większą tęsknotę za domem?
- W trakcie przerwy zimowej mieliśmy już dwa zgrupowania, najpierw w Cetniewie, a następnie w Alanyi, więc trochę mnie w domu nie było i na pewno tęsknię za rodziną. Żona wysyła mi filmy z moją dwuletnią córką. Od razu na taki widok serce się raduje. Do tego pojawiła mi się w rodzinie kolejna, już trzymiesięczna, córeczka, a mnie cały czas nie ma przy niej, co wywołuje u mnie smutek. Jestem jednak świadomy obowiązków wynikających z mojej pracy. To naturalna kolej rzeczy, że zimą trwa okres przygotowawczy i niestety nie ma mnie w domu. Na szczęście moja żona wspiera mnie w mojej pracy.
Czy treningi odrywają cię od tej tęsknoty?
- Oczywiście, że tak. Gdy wychodzę na trening, skupiam się tylko na grze. Mimo że sprawy zawodowe powinny być oddzielone od tych sportowych, to jednak zawsze wychodziłem z założenia, że jeśli w piłce odnoszę sukcesy, to ma to pozytywne przełożenie na moją rodzinę. Staram się być najlepszy, stawiam sobie wysoko poprzeczkę, dlatego w przypadku niepowodzeń czasami w domu były z tego powodu drobne kłótnie czy nieporozumienia. Chcę jednak zawsze dawać mojej rodzinie sto procent siebie i zostawiać sport w szatni.
A jak ocenisz pracę drużyny? Wydaje ci się, że rozumiecie się coraz lepiej i realizujecie zakładane przez sztab szkoleniowy schematy?
- Gramy od dłuższego czasu w tym samym składzie, dlatego możemy się lepiej poznać na boisku, jak i poza nim. Im dłużej przebywasz z daną grupą, tym lepiej się z nią rozumiesz, co ma przełożenie na grę. Z kolei nowi zawodnicy podnoszą poziom sportowy i rywalizację w zespole.
W przykrych okolicznościach wypadł ci konkurent do gry w pierwszym składzie. To chyba nie jest miłe w ten sposób wygrywać rywalizację?
- Takie jest życie i czasami dzieją się rzeczy, na które nie mamy wpływu. Sam przez to przechodziłem, więc wiem jakie to uczucie, bo nie ma dobrego miejsca i czasu na takie kontuzje. Przemek Kita i Krystian Nowak byli dużą wartością dodaną na boisku, jak i poza nim. Przemek jesienią dawał drużynie naprawdę sporo, a dodatkowo prywatnie to bardzo pozytywna osoba. Krystian to zawodnik o dużej renomie, który grał za granicą i wiedzieliśmy, że będzie stanowił wzmocnienie zespołu. Niestety, musimy radzić sobie bez nich. Jestem jednak pewny, że jeżeli nie będziemy szukać wymówek i skupimy się na wyznaczonym celu, to go osiągnięmy.
Do wznowienia rozgrywek pozostały dwa tygodnie. Ty już wiesz co czeka was w "Sercu Łodzi" 1 marca.
- Coś najpiękniejszego dla każdego piłkarza. Po zakończeniu rundy wszyscy nie możemy się już doczekać startu kolejnej. Oczywiście można wtedy poświęcić czas rodzinie, zresetować się i trochę odpocząć, ale nie wyobrażam sobie życia bez piłki. Jesteśmy zawodnikami i kochamy to co robimy, dlatego cieszę się, że niedługo będę mógł wrócić na boisko i walczyć o ligowe punkty, by dać radość naszym kibicom.