Global categories
Radosław Sylwestrzak: Nic mi już nie dolega
Spotkanie w Łomży będzie zamykać 32. kolejkę rozgrywek pierwszej grupy III ligi. Widzew Łódź jest liderem z dwoma punktami przewagi, a za tydzień zagra u siebie z drugim zespołem w stawce. Wygrana z ŁKS-em 1926 sprawi, że do meczu z Lechią Tomaszów Mazowiecki czerwono-biało-czerwoni będą przystępować w komfortowej sytuacji. - Każdy mecz jest dla nas kluczowy, Wszystkie chcemy wygrać. Zostały trzy i nie ma sensu kalkulować czy wygramy jeden, dwa czy więcej - podkreśla Radosław Sylwestrzak.
Łodzianom nie powinien przeszkadzać nietypowy termin rozegrania meczu. Spotkanie rozpocznie się bowiem w niedzielę o 19:26. - Pora będzie prawie taka, jak w naszych meczach domowych, więc można powiedzieć, że będzie praktycznie tak, jakbyśmy grali u siebie. Tym bardziej jedziemy jak po swoje. Będziemy w niedzielę w pełni zmobilizowani. Od samego początku musimy być maksymalnie skoncentrowani i mecz w Łomży po prostu wygrać - zaznacza obrońca Widzewa.
Sylwestrzak był jednym z najlepszych piłkarzy w szeregach Widzewa w ostatnim meczu z Polonią Warszawa. Nie będzie go jednak dobrze wspominać, bo w jednym ze starć oberwał tak mocno, że stracił przytomność i trafił do szpitala. Na szczęście szybko doszedł do siebie i jest gotowy do walki w kolejnych meczach. - Ze zdrowiem wszystko jest już w porządku. Nie odczuwam żadnych problemów związanych z tamtym zderzeniem. Na treningach uderzałem już normalnie głową, nic mi nie dolega - zapewnia zawodnik.
Wypadek w meczu z Polonią przytrafił się Sylwestrzakowi w chwili, gdy ten osiągnął szczytową formę. Po przerwie w grze spowodowanej kontuzją na finiszu okresu przygotowawczego i w związku z tym utratą miejsca w podstawowym składzie obrońca Widzewa od kilku tygodni znów jest pewnym punktem defensywy czerwono-biało-czerwonych. Nie ma mowy o braku zgrania z drużyną czy gorszym przygotowaniu fizycznym z powodu urazu sprzed trzech miesięcy.
- Z treningów wypadłem wtedy tak naprawdę na sześć czy siedem dni. Miałem już jednak za sobą cały okres przygotowawczy. Poza tym nie próżnowałem, gdy byłem wyłączony z gry. Pracowałem indywidualnie, a potem dawałem z siebie na treningach jeszcze więcej, żeby nadrobić zaległości i udowodnić, że jestem gotowy do gry i rywalizacji i miejsce w składzie - wyjaśnia Sylwestrzak. - Fizycznie czuję się bardzo dobrze, mimo że ostatnio meczów jest dużo w krótkim czasie. Ta intensywność nie przekłada się jednak na dodatkowe zmęczenie - dodaje.
25-letni defensor nie grał w pierwszym meczu z ŁKS-em 1926, gdy jego koledzy niespodziewanie ulegli na własnym terenie niżej notowanemu rywalowi 1:2. Sylwestrzak pauzował wówczas za czwartą żółtą kartkę w sezonie obejrzaną tydzień wcześniej w Warszawie, podczas meczu z Polonią. - Mecz z boku przeżywa się zupełnie inaczej, niż biorąc w nim udział. Strasznie się wtedy denerwowałem, zwłaszcza że sam nie mogłem nic zrobić, chociaż bardzo chciałem pomóc. Będąc na boisku czuje i widzi się zupełnie inaczej. Nie ma wtedy czasu na takie nerwy. Trzeba po prostu grać i robić swoje najlepiej, jak się potrafi - wyjaśnia nasz rozmówca.