Global categories
Przemysław Kita: Najważniejsze, że w końcu się udało
Marcin Olczyk: Dlaczego, mimo awansu do I ligi z Olimpią Grudziądz, zdecydowałeś się na transfer do Widzewa?
Przemysław Kita: Przede wszystkim podejść do gry w tym klubie miałem już kilka. Tym razem nic na szczęście nie stanęło na przeszkodzie, żeby w końcu do tego doszło. Widzew był konkretny podczas rozmów. Sprzyjał też fakt możliwości bycia blisko domu. Dlatego zdecydowałem się i szybko doszliśmy z klubem do porozumienia.
Z tego co mówisz wnioskuję, że nie tylko Widzew wcześniej się tobą interesował, ale sam chciałeś w nim grać?
- Zgadza się. Dużo możnaby o tym mówić, ale nie chcę rozdrapywać ran i wracać do przyszłości. Najważniejsze, że teraz jestem w Widzewie. Bardzo się z tego cieszę.
Miałeś możliwość zostać dłużej w Grudziądzu i powalczyć z Olimpią w pierwszej lidze?
- Tak. Trener widział mnie dalej w drużynie, działacze też byli zainteresowani moim pozostaniem w klubie. Dostałem również ofertę z Podbeskidzia, które gra w pierwszej lidze. Przy podjęciu ostatecznej decyzji nie miałem jednak wątpliwości, że to musi być Widzew.
Wspólna historia z Widzewem to nie tylko przymiarki transferowe w przeszłości. W minionym sezonie grałeś przeciwko łodzianom dwukrotnie i skończyłeś tę rywalizację z sześcioma punktami na koncie, a także bardzo ważną bramką jesienią.
- Podczas tego pierwszego meczu, w którym zdobyłem wyrównującą bramkę, nie wiedziałem nawet, że padła kolejna. Zobaczyłem, że Robert Ziętarski nie strzelił karnego i dziwiłem się, że wszyscy się cieszą, a dopiero po chwili dotarło do mnie, że nie tylko doprowadziliśmy do remisu, a wygraliśmy ten mecz.
Z Widzewem podpisałeś dwuletni kontrakt. Zakładasz, ze w tym czasie klubowi i tobie uda się wrócić do ekstraklasy, w której miałeś już okazję grać?
- Taka jest najkrótsza droga, ale dokonać tego będzie na pewno trudno. Z pierwszej ligi dostać się do ekstraklasy nie jest tak łatwo, a zainteresowanych powinno być sporo drużyn. Z drugiej strony wprowadzono baraże, więc więcej zespołów do końca będzie miało na to szansę. Fajnie byłoby zrealizować plan powrotu do elity w ciągu najbliższych dwóch lat, ale musimy uzbroić się w cierpliwość i skupić się na tym, żeby dawać z siebie maksa na boisku.
Jak wspominasz swoją grę na najwyższym szczeblu ligowym?
- Udało mi się rozegrać w ekstraklasie sporo meczów, więc myślę, że dobrze się w niej odnalazłem. Nabrałem pewności siebie, nauczyłem się odpowiednich zachowań. Oczywiście brakowało mi wówczas doświadczenia, które mam teraz, w tym umiejętności zachowania chłodnej głowy. Byłem bardzo młodym zawodnikiem, który musiał poradzić sobie między innymi z dużą rywalizacją. Potrafiłem jednak pokazać się trenerom na tyle dobrze, że dostawałem swoje szanse.
W miniony weekend miałeś już okazję reprezentować Widzew, jako gość turnieju piłkarskiego w Pabianicach. Zdążyłeś poczuć jak duże zainteresowanie towarzyszy temu klubowi?
- Rzeczywiście zostałem zaproszony i poproszony o rozdanie nagród, co związane było nie tylko z transferem do Widzewa, ale też z tym, że jestem wychowankiem Włókniarza Pabianice. Z przyjemnością się zgodziłem. Kibice oczywiście zdawali sobie sprawę, że właśnie przeszedłem do Widzewa, ale jeszcze bardziej to zainteresowanie odczułem zaraz po podpisaniu kontraktu. Wielu znajomych pisało i dzwoniło, upewniało się czy faktycznie będą grał w Łodzi i przede wszystkim gratulowało takiej decyzji i możliwości. W dotychczasowych klubach przy okazji transferów odzew był zdecydowanie mniejszy, wręcz znikomy.
W środę 12 czerwca Widzew rozpoczyna treningi. Ciekawi cię, co zastaniesz w szatni?
- Szczerze mówiąc na razie o tym nie myślałem. Nie mam żadnych oczekiwań. Zakładam, że na własnej skórze odczuję, jak to wszystko wygląda i funkcjonuje.
Rozmawiałeś już z trenerem Smółką? Znasz kogoś z drużyny?
- Tak, z trenerem miałem już możliwość odbyć pierwszą rozmowę. Znam Łukasza Turzynieckiego i Marcela Gąsiora, który właśnie został piłkarzem Widzewa. W sobotę w Pabianicach poznałem z kolei Marcela Pięczka, więc na pewno nie będę miał problemów z odnalezieniem się w drużynie już od pierwszych zajęć.