Global categories
Przebojem i bez kompleksów w wielki piłkarski świat
Sam bohater też ma na koncie kilka własnych publikacji, jak na przykład "Prosto z Juventusu" czy "Na polu karnym", którymi zaczytywali się kibice nie tylko Widzewa w latach osiemdziesiątych. Tak to bywa z wybitnymi postaciami nie tylko ze świata futbolu, które wzbudzają skrajne emocje i mają po tyle samo wiernych kibiców, co zagorzałych przeciwników.
Zresztą Zbigniewowi Bońkowi to zawsze odpowiadało, o czym sam mówił już w trakcie piłkarskiej kariery, gdy we wspomnianej książce "Na polu karnym" tak wyłożył swoją filozofię na temat gry piłkarskiej drużyny. - Mogę kogoś specjalnie nie kochać, jednak na pewno będę z nim grał, jeśli jest dobrym zawodnikiem i rzetelnie wykonuje swą pracę. Na boisku liczy się przecież wynik, od niego zależy wszystko - popularność, sukces, a także pieniądze, więc osobiste animozje nie mogą dominować. Drużyna bowiem to nie towarzystwo wzajemnej sympatii, ale grupa ludzi, która ma osiągnąć jakiś cel.
Pewnie dlatego Boniek zawsze najwięcej wymagał na boisku od siebie, ale nie lubił też, gdy w drużynie miał za kompanów maruderów i bumelantów, którym nie zależało zbytnio na osiągnięciu sukcesu. - Doszło do tego, że w naszym klubie nie było piłkarzy, którzy ciągną wózek do tyłu. Wiecznie niezadowolonych, goniących tylko za groszem i pragnących jak najmniejszym wysiłkiem prześlizgnąć się przez futbolowe życie. Gdy ktoś usiłował postępować w ten sposób - nie zagrzał miejsca w Widzewie - pisał we wspomnianej książce.
Nie ma wątpliwości, że był jednym z głównych twórców drużyny Wielkiego Widzewa i jej słynnego charakteru. Zarówno na boisku, jak i poza nim, co pokazał między innymi po meczu w Turynie z Juventusem w Pucharze UEFA, gdy widzewiacy niespodziewanie wyeliminowali słynną włoską drużynę. Gospodarze, rozgoryczeni przegraną w rzutach karnych, nie chcieli po meczu wymienić się koszulkami z rywalami z Polski. Do szatni Widzewa przyniesiono w zamian jakieś stare, sprane koszulki treningowe. - Zbyszek wziął to pudło i wypieprzył im z powrotem do ich szatni, mówiąc "zabierajcie te szmaty" - wspominał dosadnie po latach Andrzej Grębosz.
Sam Boniek jeszcze w trakcie sportowej kariery stwierdził, że tamten mecz z Juventusem był jednym z trzech jego wielkich meczów z okresu gry w barwach Widzewa, w których rósł i dojrzewał jako piłkarz. Pierwszym był pamiętny debiut widzewiaków w europejskich pucharach w spotkaniu wyjazdowym z Manchester City w 1977 roku. Łodzianie w tym meczu przegrywali już 0:2, ale zespół RTS-u pokazał charakter na czele z Bońkiem, który zdobył dwie bramki na wagę remisu, drugą strzelając z rzutu karnego.
Drugim milowym krokiem w jego piłkarskiej przygodzie było zdaniem Bońka powołanie na mecz Argentyna kontra Reszta Świata, który rozegrano w czerwcu 1979 roku w Buenos Aires w rocznicę triumfu Argentyńczyków w mundialu. Mundialu, w którym w polskiej reprezentacji wystąpił też młody, rudowłosy piłkarz z Widzewa i kibice zapamiętali go jako grającego bez kompleksów zawodnika, autora dwóch goli w meczu z Meksykiem.
Rok później Boniek w spotkaniu z Argentyną bramki nie zdobył, ale należał do jednych z najlepszych na boisku, obok Diego Maradony w drużynie gospodarzy i Brazylijczyka Zico w ekipie Reszty Świata. Tak ocenili występ Bońka dziennikarze, a nazwisko widzewiaka stało się znane w międzynarodowym piłkarskim świecie, w którym "Zibi", jak nazwali go włoscy dziennikarze gdy został zawodnikiem Juventusu, radził sobie w kolejnych latach jeszcze lepiej.
W 1982 roku poprowadził reprezentację Polski do zdobycia trzeciego miejsca w hiszpańskim mundialu, a potem rozpoczął serial wspaniałych występów w trzech kolejnych finałach europejskich pucharów w barwach Juve. Zaczął od strzelenia decydującego gola w decydującej grze o Puchar Zdobywców Pucharów 1984, w której bianco-neri pokonali 2:1 FC Porto. Potem był Superpuchar Europy i wygrana 2:0 z Liverpoolem po dwóch bramkach Bońka. Wreszcie zwycięstwo Juventusu 1:0 z tym samym rywalem z Anglii w finale Pucharu Mistrzów 1985. Jedynego gola strzelił Michel Platini z rzutu karnego podyktowanego za faul na byłym widzewiaku.
- Właśnie mój styl gry pasuje idealnie do wymagań kibiców. Nie płacę im przecież by krzyczeli: "Boniek! Boniek!" Oni po prostu lubią, gdy na pełnej szybkości mijam slalomem trzech obrońców i klaszczą nawet, jeśli czwarty mnie zatrzyma faulem tuż przed polem karnym. Gram właśnie tak, bo taki mam charakter - pisał w 1986 roku na zakończenie swojej książki "Na polu karnym".
Cały Zbigniew Boniek, chciałoby się rzec, choć od napisania tych słów minęły już 34 lata. Obecnie legendarny piłkarz Widzewa nadal jest liderem, ale już nie na boisku. Od ponad siedmiu lat przewodzi Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej. Dzisiaj obchodzi swoje 64. urodziny. Z tej okazji panu Zbigniewowi życzymy wszystkiego najlepszego, zdrowia, pomyślności i kolejnych sukcesów!